Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalowa Wola: Awantura na działkach przybiera na sile

Zdzisław SAUROWANIEC [email protected]
Zdaniem prezesa Józefa Stecia płot z siatki musi zniknąć. W głębi działka Małgorzaty Nieznalskiej i jej altanka.
Zdaniem prezesa Józefa Stecia płot z siatki musi zniknąć. W głębi działka Małgorzaty Nieznalskiej i jej altanka. Z. Surowaniec
Działka Małgorzaty Nieznalskiej graniczy z działką, na której stoi budynek administracyjny zarządu Działowego Sanu w Stalowej Woli. Konflikt dotyczy wielkości jej ogródka i zaostrza się. Prezes ogródków wzywał policję i ... prezydenta miasta.

W tych ogródkach wszyscy mają działki o powierzchni 300 metrów kwadratowych, Małgorzata Nieznalska miała 507. Zarząd postanowił więc przyciąć jej arów, do 450 metrów kwadratowych.
- I tak miałaby więcej niż inni - zapewnia prezes zarządu Rodzinnego Ogrodu Działkowego San. - A nam potrzebny jest plac, gdzie można by postawić grill i wspólnie się relaksować, organizować imprezy dla wszystkich, gdzie bawiłyby się dzieci - tłumaczy prezes.

ZAMACH NA WOLNOŚĆ

Rozpętała się wojna, kobieta traktuje działania zarządu jak zamach na swoją własność. Odziedziczyła działkę po swojej mamie, która prowadziła działkowcom księgowość. Ale - jak podkreśla Steć - była księgowa posiadła działkę bez dopełnienia formalności, bez zgody ówczesnego okręgowego zarządu. - Tak naprawdę to ówczesny ogrodowy zarząd naruszył prawo, przydzielając księgowej działkę, której formalnie nie było - twierdzi prezes Steć.

Przed kilkoma tygodniami zarząd Sanu postanowił ogrodzić ogród betonowym płotem. Problem eksplodował, kiedy robotnicy weszli na działkę Nieznalskiej i postawili płot, przycinając jej arów według zaleceń wynajętego geodety. O tym, że dojdzie do przegrodzenia, kobieta została wcześniej poinformowana. Ale - jak żali się prezes - odmawia przyjmowania korespondencji.

DONIESIENIE NA POLICJĘ

- Odmawia rozmowy z nami, bo twierdzi, że posiada wysoki stopień inteligencji i nie może sobie pozwolić na zniżanie się do zerowego poziomu prezesa. My się dla niej nie liczymy, bo ta pani twierdzi, że jest przewodniczącą związku zawodowego Solidarność i straszy nas prawnikami tego związku - mówi prezes.

Kobieta, która szefuje regionalnej sekcji pracowników ochrony zdrowia Solidarności zaprzecza, że tak mówiła. - W życiu tak bym się o kimś nie wyraziła - zapewnia ze łzami w oczach.

Nieznalska złożyła doniesienie na policji i prezes był przesłuchiwany. Kosztowało go to sporo nerwów. Poskarżyła się staroście i posłowi, wojewódzkiemu i centralnemu zarządowi działkowców. Zabroniła robotnikom stawiającym płot uruchamiać agregat prądotwórczy, kiedy przebywa na swojej działce.

- Zarząd postawił dom działkowca zbyt blisko granicy mojej działki i dlatego teraz odbiera mi część działki - stawia diagnozę Małgorzata Nieznalska. - Zgłosiłam nieprawidłowości inspektorowi nadzoru budowlanego i czekam na jego decyzję - mówi.

We wtorek doszło do kolejnego napięcia. Po południu Nieznalska zjawiła się z dwoma mężczyznami, którzy mierzyli płot i robili zdjęcia. Jak twierdzi prezes, nie chcieli się wylegitymować. Prezes wezwał więc policję i… prezydenta Andrzeja Szlęzaka. Prezydent przyjechał, zadzwonił po wyjaśnienia do komendanta policji. Zaraz potem zjawił się umundurowany patrol.

USZKODZENIE MIENIA

Okazało się, że "ci dwaj", to byli nieumundurowani policjanci, którzy robili dokumentację po doniesieniu złożonym przez Nieznalską. Czemu się nie wylegitymowali? - Policjanci prowadzili postępowanie wyjaśniające w sprawie doniesienia o uszkodzenie mienia. Natomiast sprawa ich postępowania w sprawie interwencji jest w prowadzaniu - powiedział nam komendant Grzegorz Śmiech. Innymi słowy komendant wyjaśnia teraz czy interwencja policjantów była prawidłowa.

Małgorzata Nieznalska jest kłębkiem nerwów. Jak mówi, na działkę chodzi, żeby wypocząć, bo po śmierci męża działka jest dla niej odskocznią. A tu ma pod nosem nieprzyjaznych jej ludzi. Za chwilę powie, że miała, bo zarząd ma dość walki z jej uporem i złożył dymisję.

- Złożyliśmy pisemną dymisję, przesłaliśmy ją okręgowemu zarządowi Polskiego Związku Działkowców. Odchodzą ludzie, którzy dużo zrobili dla naszego ogrodu, a pozostaje osoba, która rażąco narusza zasady współżycia społecznego i działa na szkodę związku działkowców, mówi Józef Steć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie