Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwóch Chińczyków zatrudnionych w LiuGong świetnie mówi po polsku. Ich wrażenia z naszego kraju są bardzo ciekawe

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Yang Enping czyli Janek prezentuje ozdobę, jaką w Chinach wręcza się z okazji Nowego Roku.
Yang Enping czyli Janek prezentuje ozdobę, jaką w Chinach wręcza się z okazji Nowego Roku. Zdzisław Surowaniec
Dwóch Chińczyków z LiuGong Machinery Poland w Stalowej Woli jest po polonistyce i biegle mówi po polsku. Jeden nawet po… staropolsku.
Wiceprezes LiuGong - Hou Yubo, nazywany popularnie Bogdanem
Wiceprezes LiuGong - Hou Yubo, nazywany popularnie Bogdanem Zdzisław Surowaniec

Wiceprezes LiuGong - Hou Yubo, nazywany popularnie Bogdanem
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Podobno język polski jest trudniejszy do nauki od języka chińskiego.

- Dla mnie tak - zapewnia 23-letni Yang Enping, koordynator produkcji w LiuGong Machinery Poland w Stalowej Woli.

Ten młodzieniec o sympatycznej twarzy może o sobie powiedzieć, że jest polonistą. Jest bowiem absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Pekińskim. I pięknie mówi po polsku, a nawet po… staropolsku.

POLSKIE IMIONA

Już dwóch Chińczyków zatrudnionych w chińskim LiuGong, który wiosną ubiegłego roku przejął produkcję maszyn budowlanych od Huty Stalowa Wola, mówi płynnie po polsku. To wiceprezes Hou Yubo - nazywany popularnie Bogdanem i Janek czyli Yang Enping - menedżer do spraw organizacyjnych.

Polskie imiona dobiera się tak, aby fonetycznie były zbliżone do chińskiego imienia czy nazwiska. Chińczycy w obcych krajach przybierają lokalne imiona, żeby mieć łatwiejszy kontakty ze współpracownikami. Hou Yubo czyli Bogdan to były dziennikarz i prezenter radiowy. Studiował polonistykę w Łodzi i w Pekinie. Janek zaraz po szkole średniej dostał się na polonistykę na Uniwersytet Pekiński, gdzie co cztery lata absolwentami polonistyki zostaje osiemnastu, dwudziestu studentów.

Obaj panowie świetnie władają naszym językiem, co ułatwia dogadywanie się z chińskim zarządem spółki. Janek zdecydował się nawet na czytanie fragmentów "Zemsty" Aleksandra Fredry w ostatnią sobotę, kiedy w Stalowej Woli odbywało się narodowe czytanie twórczości naszego największego komediopisarza. Przyznał, że pewne problemy miał ze zrozumieniem słowa "mocium panie". Wystąpił w duecie z prezesem Sądu Okręgowego Robertem Pelewiczem i ich występ został przyjęty entuzjastycznie.

NA POLONISTYKĘ

Yang to nazwisko, Enping to imię. W Chinach obowiązuje taka kolejność przedstawiania się, u nas odbierana jako urzędowa. Co zdecydowało, że Janek dostał się na polonistykę?

- W Chinach dla uczniów uniwersytet jest marzeniem, bardziej wartościowym od kości słoniowej. Aby dojść do tego raju, mieliśmy tylko jedną furtkę czyli maturę. To podobnie jak w Polsce - wspomina Janek. - Uniwersytet Pekiński zaoferował maturzystom uczestnictwo w egzaminie organizowanym przez specyficzne uniwersytety, które specjalizują się w językach obcych. Zdałem tam egzamin. Ale studiowanie kierunku narzucał uniwersytet - przyznaje Janek. Został przydzielony na polonistykę.

Przed studiowaniem polskiego języka i dodatkowo polskiej kultury i historii, o naszym kraju niewiele słyszał.

- Mało, bardzo mało - stwierdza. - Studia były trudne, zwłaszcza na początku. Strasznie mnie męczyła gramatyka, szczególnie odmiana końcówek. Trzeba długo przemyśleć jakiej formy użyć - mówi. - Szczerze mówiąc, mówię po polsku przeciętnie. W miarę poznawania języka, stopniowo mam coraz większą satysfakcję z przyswajania sobie słów i możliwości porozumienia w języku polskim - wyznaje.

RÓŻNICA KULTURY

Janek mieszka z rodzicami na południu Chin. - To piękna nizina - uśmiecha się. Jest jedynakiem, rodzice są na emeryturze. Miał osiemnaście lat, kiedy zaczął studia trwające cztery lata. Wykładowcami byli Chińczycy i Polacy jaki native speakers. - Jest pewna różnica między polską i chińską kulturą, nie można niekiedy dosłownie coś przetłumaczyć, bo będzie to znaczyło zupełnie coś innego. Czasami więc nie można się dogadać. Ale polski język jest piękny - wyznaje kurtuazyjnie. Podczas studiów oglądał dużo polskich filmów, "Pana Tadeusza", "Katyń" i różne komedie - wymienia. Nawet po studiach przyznaje, że nadal czytanie po polsku jest dla niego trudne. - Ale nawet po pracy czytam o historii Polski - zapewnia.

Pierwszy raz przyjechał do Polski w październiku 2009 roku. - Pierwsze wrażenie było takie, że w Polsce panuje cisza. Taka cisza w Chinach jest odbierana jako coś niesamowitego, bo tam jest bardzo głośno. Jest także różnica między tym co czytałem o Polsce, a co zobaczyłem - mówi, ale dodaje, że niewielka. Podobno także powietrze w Polsce wydaje się Chińczykom niezwykle czyste. - Mieszkam tu prawie rok i już tak nie czuję że jest takie świeże powietrze - śmieje się Janek.

BRAKUJE PRZYPRAW

W Stalowej Woli mieszka w wynajmowanym domku z innymi Chińczykami. Z polskiej kuchni smakuje mu golonka, a także tradycyjne dania - bigos i gołąbki. - Codziennie sobie gotuję coś z mięsa, skrzydełka, żeberka - na parze, smażone i gotowane - przyznaje. Brakuje mu jednak chińskich bardzo ostrych przypraw. Nawet Polska wódka jest dla nich za mało aromatyczna - uważa Hou Yubo.

Kiedy kogoś bardzo dociśnie tęsknota za chińskimi smakami, potrafią skoczyć do Hamburga po świeże tofu, ryby i chińskie warzywa. Co cztery miesiące Janek jedzie do Chin i przywozi ze sobą ulubione przyprawy.

- Wielu przyjaźni z Polakami nie ma, bo mam dużo pracy - przyznaje Janek.

Ale grają z Polakami w piłkę nożną. I jak każdy Chińczyk gra w ping ponga. Kupili sobie stół i po pracy paletki idą w ruch.

Janek był na Węgrzech, w Czechach, w Niemczech, we Włoszech. Z tych podróży najbardziej podobała mu się Wenecja, jest nią oczarowany. W Polsce widział Wrocław, Warszawę, Katowice, Kraków, Częstochowę, Poznań. Największe wrażenie zrobiła na nim Jasna Góra. - To miejsce ważne dla religii i to zrobiło na mnie wielkie wrażenie. W Chinach nie ma takiego miejsca jak Jasna Góra - zapewnia.

NARODOWY SKARB

Janek okazał się piekielnie zdolnym studentem, bo w ciągu czterech lat poznał język polski w takim stopniu, że swobodnie się nim posługuje. Mieszkając tutaj poznaje jaka naprawdę jest Polska. On już jest naszym narodowym skarbem, bo dzięki niemu i takim ludziom jak Hou Yubo wielu Chińczyków dowie się jaki jest nasz kraj, mając o nim wiadomości z pierwszej ręki. A i my możemy wiele skorzystać słuchając po polsku fascynujących opowieści o Państwie Środka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie