Książki, zdaniem autora i jego zwolenników, odbrązawiają oficjalną wersję śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Podobnie jest z głośną książką „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”, która - jeśli wierzyć autorowi - stawia byłego prezydenta wśród czarnych postaci życia politycznego.
Na spotkaniu zjawiło się około 150 osób, szczelnie wypełniając salę konferencyjną biblioteki. Mimo spóźnienia i w planach następnego wieczoru autorskiego w Kielcach, Wojciech Sumliński opowiedział nie tylko o dwóch najnowszych książkach, w tym o książce „Czego nie powie Masa o polskiej mafii”, ale także o sprawie dla niego szczególnie ważnej czyli śmierci księdza Popiełuszki.
Tej historii poświecił aż 3 książki, podważając wszystkie oficjalne ustalenia śledztwa. Sumliński z chęcią odpowiadał na pytania zgromadzonych uczestników, znalazł także czas, by podpisać swoje książki. Przywiózł ze sobą także tę najnowszą, o zeznaniach „Masy”. Jej premierę zapowiadano na 7 października, ale została przesunięta na 19 października. Kto w bibliotece się zjawił, mógł ją nabyć przedpremierowo.
Sporo osób zjawiło się z "Niebezpiecznymi związkami Bronisława Komorowskiego" pod pachą. Tę reklamowano, jako "solidną porcję dyskomfortu dla byłego prezydenta". - Pan Komorowski powinien zasiąść na krześle. Przed prokuratorem. Zastanawiające jest dlaczego nie podał mnie do sądu za treści opublikowane w tej książce, a padają tam poważne oskarżenia. Mógł to zrobić w trybie wyborczym. W poniedziałek wpłynąłby pozew, a w środę już wiedzielibyśmy wszystko. Ale pan Komorowski bał się. Podał do sądu Hoffmana, a ja, który piszę i mówię o jego wielokrotnie poważniejszych sprawkach, do sądu nie zostałem podany. Wytłumaczcie sobie państwo dlaczego - opowiadał Sumliński. Opowiedział także o kulisach poparcia Bronisława Komorowskiego przez aktora Tomasza Karolaka. Według autora "Niebezpiecznych związków" za tym faktem stała obietnica 3 milionów złotych, jakie Karolak miał dostać od Jana Kulczyka na teatr. - Łatwo o taki mecenat, kiedy w przeciągu kilku tygodni zarabia się ponad 160 milionów, bez wkładania w interes własnych pieniędzy - opowiadał Sumliński o kulisach biznesowych zmarłego krezusa.
Dziennikarz śledczy zdradził także nieznane szerzej ciekawostki dotyczące Michała "Miśka" Kamińskiego. - Kilka lat temu wparował raz do restauracji, już po alkoholu i przeklinając narzekał, że prezydent Lech Kaczyński poprosił go, żeby Misiek reprezentował go w mediach. I że zamiast 40 czy 50 tysięcy miesięcznie obecnej pensji, będzie miał tylko 15 tysięcy. Strasznie nie mógł tego sobie darować. Nie minęło trochę czasu, a Kamiński znalazł się po drugiej stronie i startował na europarlamentarzystę. To było dla wielu duże zaskoczenie. Startował wtedy z hasłem, nie idę tam dla pieniędzy, bo gdybym szedł po pieniądze, to bym się przed laty nie zgłosił na ochotnika być rzecznikiem prezydenta, gdzie miałem trzy razy mniejszą pensję - stwierdził Sumliński wzbudzając śmiech na sali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?