ZOBACZ także:
"Ludzie chcieli go zlinczować". Policja i świadek o kierowcy, który staranował pieszych w Lublinie
(dostawca: TVN24/x-news)
Pięć godzin na wietrze i deszczu czekali w środę dziennikarze przy sądzie i prokuraturze na zrobienie zdjęć dwóm mężczyznom, podejrzanym w sprawie zabójstwa trzech osób. We dwóch weszli do sądu jako podejrzani, wyszli jako oskarżeni.
27-letni Krzysztof S. usłyszał zarzut potrójnego zabójstwa. Przyznał się do winy, grozi mu dożywocie. 64-letni Zenon K. - właściciel mieszkania, gdzie zginęło dwóch mężczyzn, jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa i podżeganie. Nie przyznał się do winy. W momencie zatrzymania obaj byli trzeźwi. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował obu tymczasowo na trzy miesiące.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek nad ranem, w bloku socjalnym zwanym „pershingiem” przy ulicy Popiełuszki 40. Policjanci wezwani do zauważonych w mieszkaniu na pierwszym piętrze dwóch martwych mężczyzn, odkryli trzecie ciało w mieszkaniu na trzecim piętrze.
Zabici to Józef Z. i Andrzej W. (obaj mieli po 62 lata) oraz 39-letni Andrzej G. Jak się okazało, po morderstwie Krzysztof z Zenonem zasnęli w mieszkaniu z dwoma trupami! Kiedy Zenon obudził się w poniedziałek rano, wezwał policję i wyszedł z bloku. Nie było problemu z zatrzymaniem Krzysztofa, bo przebywał w pokoju.
Krzysztof przyznał się do zamordowania nożem trzech mężczyzn. Najpierw życie stracił mieszkający na trzecim piętrze 62-letni Józef Z. Potem od ciosów nożem zginęli dwaj Andrzeje pijący wódkę w zarobaczonym mieszkaniu na drugim piętrze. Morderca musiał wpaść w szał, bo zabici mieli na ciele po kilkadziesiąt ran.
O co poszło? Prokuratura nie ujawnia szczegółów, szefowa Barbara Bandyga mówi o porachunkach. Mieszkańcy bloku przypominają, że Krzysztof, który dotknięty jest problemem alkoholowym i nie pracował, korzystał ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dostawał co miesiąc bony, za które mógł wybrać żywność w sklepach Społem. Zamiast żywności domagał się jednak alkoholu, a że nie dostawał „zamiennika”, robił w sklepie awantury. Czasami udawało się mu zamienić u znajomych bony na pieniądze. Początkowo bony warte 150 złotych sprzedawał za 100, ostatnio z bólem pozbywał się ich za 20 złotych.
W niedzielę bony mu zginęły i pozabijał tych, których podejrzewał o ich zgarnięcie. W środę pokazał prokuratorowi na manekinie w perszingu jak zasztyletował mężczyzn.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?