Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści o życiu na kresach w stalowowolskiej bibliotece

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Irena Domańska-Kubiak (z prawej) była bohaterem spotkania z czytelnikami w bibliotece w Stalowej Woli.
Irena Domańska-Kubiak (z prawej) była bohaterem spotkania z czytelnikami w bibliotece w Stalowej Woli. Zdzisław Surowaniec
Irena Domańska-Kubiak była bohaterem spotkania autorskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Stalowej Woli. Autorka książki „Zakątek pamięci. Życie w XIX wiecznych dworkach kresowych” w czwartek opowiadała czytelnikom o kresach i życiu w polskich dworkach pod rosyjskim zaborem.

A „Zakątek pamięci” to książka, która pozwala się przenieść w czasie i poznać życie w kresowych dworkach, kiedy było ono jeszcze bezpieczne, poukładane i wygodne, kiedy dwór stanowił oparcie dla całej rodziny, bliższej i dalszej, i wszelkiego rodzaju zubożałych rezydentów . Dzięki autorce udajemy się w podróż sentymentalną do świata tradycji i uświęconych reguł współżycia społecznego, które składały się na ziemiański styl życia. Choć nie brakowało kłopotów finansowych, szykan ze strony aparatu urzędniczego imperium rosyjskiego, to jednak ziemianie mogli wieść życie spokojne i pożyteczne, mogli dbać o rozwój własnego gospodarstwa i kultywować tradycje patriotyczne, jeśli tylko chcieli.

I taki też obraz polskich dworków kresowych przedstawiała Irena Domańska-Kubiak, która ciekawie opowiadała o nietypowych zwyczajach, nawykach żywieniowych czy sposobach kojarzenia małżeństw. Na zakończenie spotkania dyrektor MBP Ewa Biały podarowała etnografce na pamiątkę spotkania wspaniały album „Stalowa Wola narodu polskiego”.

Oto fragment książki Irena Domańska-Kubiak „Zakątek pamięci”: - Na Kresach Wschodnich, jak również w centralnej Polsce zasada „gość w dom, Bóg w dom” była oczywista i niepodważalna. Sąsiad mógł przyjechać w każdej chwili, bez zapowiedzi i liczyć na radosne, gościnne przyjęcie; obfity poczęstunek, dłuższe pogawędki, partyjkę wista i w końcu na nocleg. Gospodarze porzucali codzienne zajęcia i zajmowali się gośćmi. Zupełnie inaczej było w Wielkopolsce, gdzie o podobnych obyczajach opowiadano sobie ze zgrozą. Tam nikt nie wybierał się z wizytą bez uprzedzenia i potwierdzenia zaproszenia. Gospodarz mimo to nie poświęcał gościom całego swego czasu, jedynie tak starał się rozplanować dzień, aby mieć parę godzin wolnych od codziennych zajęć. Nie wypadało też wizyt przeciągać i bez wyraźnego powodu nikt nie nocował w nie swoim domu. Wspomnienia z tych dwóch krańców Polski brzmią tak, jakby dotyczyły zupełnie różnych krajów i budzą refleksję, że małżeństwa mieszane, o ile się zdarzały, nie miały łatwego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie