Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do ośrodka w Stalowej Woli trafiają osoby z pierwszych stron gazet

Bartosz Michalak, facebook.com/bartosz.michalak1991
Od piętnastu lat pracuje w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień w Stalowej Woli. Z wykształcenia jest lekarzem psychiatrą, a także specjalistą psychoterapii uzależnień. Doktor Storrada Grabińska-Ujda opowiedziała nam o specyfice swojej pracy.

Powiedzmy, że mam problem z alkoholem. Terapia w ośrodku trwa sześć tygodni. To wystarczy, żebym wyszedł na prostą?
To bardzo indywidualna kwestia. Jeśli byłby pan pacjentem z ogromną chęcią uwolnienia się od nałogu, sumiennie uczestniczącym w terapii, to te sześć tygodni można by potraktować jako bardzo przyzwoity początek procesu wychodzenia z nałogu. Ale przecież trafiają do nas ludzie, którzy powtarzają, że nie wiedzą, po co tutaj się znajdują. Nie widzą sensu w terapii. I to są najcięższe przypadki. Lekarze i terapeuci po czasie czują się bezradni. Szczególnie utkwił mi w pamięci przykład młodego człowieka z okolic Stalowej Woli. Zmarł przed ukończeniem trzydziestego roku życia. Nigdy nie podjął decyzji o zaprzestaniu picia. Jego matce bardzo zależało, żeby spróbował żyć normalnie. Był u nas leczony dwukrotnie, ale sam nie chciał zmienić swojego stylu życia. Z propozycji leczenia w innym ośrodku nie chciał skorzystać. Byliśmy bezsilni...

Dlaczego pił?
Wie pan, my zazwyczaj znamy życiowe losy naszych pacjentów, ale w terapii chodzi o coś innego niż odpowiedź na pytanie: „Dlaczego pił?”. Skupiamy się na mechanizmach uzależnienia i pokazaniu pacjentom ich odpowiedzialności za swoje wybory. W naszym ośrodku leczymy kobiety i mężczyzn. Na oddziale obowiązuje sześciotygodniowy cykl pracy. O 6.30 jest pobudka, chwila gimnastyki, śniadanie, zebranie wszystkich pacjentów i personelu na świetlicy, pierwsze zajęcia terapeutyczne, obiad, kolejne zajęcia terapeutyczne, spotkania z indywidualnymi konsultantami, bilans dnia... - tak mija dzień za dniem. Pacjenci mają wolny czas dopiero około dziewiętnastej, po kolacji. Ale ten czas zazwyczaj musi być wykorzystywany na pisanie prac związanych z zajęciami. Cisza nocna zaczyna się o dwudziestej trzeciej. To jest ośrodek otwarty. W każdych drzwiach są klamki, nie mamy prawa tutaj nikogo zatrzymywać na siłę.

Czyli w każdej chwili mógłbym wstać i po prostu wyjść z budynku, nawet nie mówiąc nikomu “do widzenia”?
Dokładnie. Czas oczekiwania na miejsce w placówce to około dwa miesiące. Tuż przed zamieszkaniem w ośrodku, pacjent przez dwa tygodnie musi wykazać się abstynencją. Regulamin jest jasny. Można dostać trzy „żółte kartki”.

Za co na przykład?
Po trzech tygodniach terapii każdemu przysługuje godzinna przepustka raz w tygodniu. Jeśli wróciłby pan po półtorej godzinie, to, mimo tłumaczenia, dostałby pan upomnienie.

A jeśli wróciłbym delikatnie “wstawiony”?
To musiałby się pan spakować i opuścić ośrodek. Mógłby pan płakać, błagać na kolanach - nic by to nie dało. Nawet nie chodzi o ten regulamin, co sens terapii, który zostałby zburzony. Poza tym, co pomyśleliby sobie pozostali pacjenci?

Z czego to wynika, że wy tutaj nigdy nie macie pusto? Problem z alkoholem, hazardem, od których można tutaj spróbować się uwolnić, ma tak dużo osób, czy po prostu macie dobrą renomę?
Mamy dobrą renomę, ale też jesteśmy… dobrze umiejscowieni. Po pierwsze ośrodek nie funkcjonuje jako część szpitala psychiatrycznego, do pobytu w którym bardzo ciężko przyznać się przed społeczeństwem. Posiadamy własny budynek w spokojnej okolicy miasta, więc przyjeżdżają tutaj ludzie z całej Polski. Umożliwia im to Narodowy Fundusz Zdrowia oraz ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, która traktuje alkoholizm jako chorobę społeczną i pozwala na bezpłatne leczenie również osób, które nie są objęte powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Podkarpacie jest stosunkowo spokojnym regionem Polski. Łatwo można się tutaj, nazwijmy to, ukryć, do czego pacjenci mają prawo. Polacy nie są jeszcze tak wyrozumiali, żeby wprost mówić: “Jestem na odwyku. Będę za kilka tygodni”. Do naszego ośrodka trafiały już osoby z pierwszych stron gazet.

Oczywiście wiem, że nie uzyskam odpowiedzi na to pytanie, ale... nie mogę nie zapytać. Kto na przykład?
Chociażby bardzo znany i lubiany aktor. Zasady terapii są jasne. Wszystko, co dzieje się w tym budynku, zostaje w murach tego budynku. Tylko wtedy pacjenci mogą poczuć się bezpiecznie i skupić na psychoterapii. Zasada poufności obowiązuje zarówno personel ośrodka, jak i przebywających tu pacjentów. Nie brakuje tutaj ludzi bardzo dobrze wykształconych: prawników, lekarzy. To stereotyp, że do ośrodków terapii uzależnień trafiają tylko i wyłącznie biedne, niewykształcone oraz bezrobotne osoby.

W jakim wieku był najmłodszy pacjent?
Najmłodsza może być osoba, która ukończyła osiemnasty rok życia. I właśnie taki mężczyzna został pewnego razu przywieziony przez swoją mamę. Alkohol nie pozwalał mu kontynuować nauki. Proszę sobie nie myśleć, że był to niewiadomo jaki zły chłopak. Wystarczy, że pił jedno piwo dziennie “dla przyjemności”. W ten sposób też można się uzależnić. Tyle, że czasami to jedno piwo dziennie zamienia się w dziesięć... Wówczas mamy już problem.

Czy pacjenci nie wypominają czasami personelowi, że jesteście tylko i wyłącznie teoretykami? Że nie poznaliście na własnej skórze, czym tak naprawdę jest uzależnienie...
Nie trzeba być alkoholikiem lub hazardzistą, żeby następnie zostać specjalistą psychoterapii uzależnień. Wieloletnie studia i kursy przygotowują nas do przeprowadzenia skutecznej terapii. W naszym ośrodku, podobnie jak i w innych placówkach leczenia uzależnień, pracują osoby, które kiedyś same borykały się z uzależnieniem. Aby jednak pracować jako psychoterapeuta musiały ukończyć takie same studia jak wszyscy pozostali. Osoba, która pragnie pracować jako psychiatra czy psychoterapeuta, musi wykazywać się naturalną empatią, wyrozumiałością czy doszukiwaniem się w każdym dobrej strony, bez względu na jego status, wygląd lub problemy. Ludzie korzystający z naszej pomocy zazwyczaj wyczuleni są na nieszczere intencje ludzkie.

Co pani ma na myśli?
To znaczy potrafią odróżnić człowieka, który słucha ich ze zrozumieniem od osoby, która ich słucha, ale w głębi duszy myśli: “Wstyd. Weź się w garść - nie rób z siebie cierpiętnika”. Z różnych względów lekarzy psychiatrów jest w Polsce stosunkowo mało. Szczególnie decyzja Ministerstwa Zdrowia o wprowadzeniu ograniczenia liczby przyjmowanych na ten kierunek specjalizacji przyczyniła się do tego zastoju. A zapotrzebowanie na korzystanie z naszych usług z roku na rok jest coraz większe.

Możemy oprzeć się na jakichś konkretnych liczbach?
W Tarnobrzegu pracuje dwóch psychiatrów. W Stalowej Woli, ze względu na obecność oddziału psychiatrycznego, jest nas dziesięcioro. Tworzymy wąską grupę zawodową, znamy się dobrze. Zdarza się, że razem jeździmy na szkolenia. Każdy panu powie, że liczba naszych pacjentów systematycznie jest coraz większa...

Czyli jak ktoś nie chce zostać bezrobotnym po studiach, to najlepiej wybrać się na medycynę, a następnie specjalizację związaną z psychiatrią?
Pod warunkiem, że naprawdę znajdzie w sobie chęć do ciągłej styczności z ludzkimi problemami. No i dostanie się na studia oraz pomyślnie je ukończy.

Pani gdzie studiowała?
W Szczecinie. Pochodzę z Gorzowa Wielkopolskiego. Ze Stalowej Woli pochodzi mój mąż, który w Szczecinie studiował stomatologię.

Pani, jako lekarz medycyny, pełni w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień również obowiązki stricte związane z leczeniem ciała pacjenta, nie tylko jego psychiki.
Przebadany pod względem somatycznym jest każdy, kto tutaj trafia. Przez te lata zdarzyło mi się wykrywać u pacjentów cukrzycę, choroby kardiologiczne, marskość wątroby, a nawet nowotwory. Nie ma co ukrywać, że niektórzy trafiają tutaj w bardzo złym stanie zdrowia. Dlatego najpierw trafiają do szpitala. Wówczas psychoterapia musi ustąpić pierwszeństwa leczeniu chorób somatycznych, które wymagają natychmiastowej interwencji. Zdarza się też, że pacjenci traktują nasz ośrodek jako... bezpieczny azyl.

To znaczy?
Był taki przypadek, że przyjechała do nas policja i w trakcie zajęć wyprowadziła poszukiwanego listem gończym mężczyznę, którego od dłuższego czasu nie mogła „namierzyć”. Dwóch policjantów weszło na salę, grzecznie przeprosiło za przerwanie zajęć i po chwili wyprowadzili pacjenta, któremu - co ciekawe - zabrakło jednego dnia do ukończenia pełnej terapii. Czyli skutecznie ukrywał się u nas przez prawie sześć tygodni.

Coraz więcej znanych osób przyznaje się do problemów z alkoholem i walki z nałogiem. Niektórzy chcą na tym zarobić, pisząc książki, inni mówią o swoich kłopotach po prostu. Są historie, które szczególnie panią ujęły?
Ogromną sympatią darzę profesora Wiktora Osiatyńskiego (uznany polski pisarz, wykładowca, prawnik i działacz społeczny - red.). Zajmuje się szerzeniem informacji o uzależnieniach, w tym właśnie o alkoholizmie, do którego publicznie sam się przyznaje. Ostatnio usłyszałam o historii aktorki Stanisławy Celińskiej. Nie ulega wątpliwości, że tego typu wyznania z ust ludzi znanych i szanowanych korzystnie wpływają na osoby borykające się z nałogiem.

Przyjęło się, że Polacy i Rosjanie to dwa narody, które, delikatnie mówiąc, lubią się napić. Zakładam, że nie oznacza to, że w innych krajach problem z nadużywaniem alkoholu jest mniejszy.
To, że Polacy i Rosjanie lubią wódkę, a Francuzi gustują w winach, nie ma żadnego znaczenia. Pozostajemy w temacie alkoholizmu, który obecny jest na całym świecie. Podkreślam: to, czy ktoś notorycznie upija się wódką, piwem czy bardzo drogim winem, jest kompletnie nieistotne.

Kończąc. Czy można porównać do siebie różne uzależnienia? Czy nałogowego hazardzistę czeka łatwiejsza terapia od alkoholika? Czy sama psychoterapia różni się w znaczny sposób?
Uzależnienia można do siebie porównywać, gdyż rządzą się podobnymi mechanizmami, natomiast różnią używaną substancją, bądź też u ich podstawy leżą inne nałogowe zachowania - hazard, seksoholizm, zakupoholizm i wiele innych. Terapia w każdym przypadku jest trudna i wymagająca dużego zaangażowania z obu stron. W naszym ośrodku leczymy uzależnienia stosując metody poznawczo-behawioralne, gdyż w przypadku uzależnień mają one wysoką skuteczność.

Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień znajduje się w Stalowej Woli, przy ulicy Dąbrowskiego 7. W placówce funkcjonuje zarówno oddział całodobowy, jak również oddział dzienny. Szczegółowe informacje pod numerem telefonu: (15) 844-88-08, a także na stronie internetowej: www.wotuaiw-podkarpackie.eu. Ponadto w Tarnobrzegu, przy ulicy Wiejskiej 17, znajduje się Przychodnia Terapii Uzależnień. Kontakt pod numerem telefonu: (15) 822-19-84.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie