Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gigantyczne śledztwo reprywatyzacyjne z Warszawy trafiło do Tarnobrzega

Marcin Radzimowski
Dwóch prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu będzie wspólnie prowadzić śledztwo dotyczące reaktywacji warszawskiej przedwojennej spółki "Nowe Dzielnice" mającej na celu przejęcie nieruchomości na Saskiej Kępie oraz w sprawie podejrzenia przyjęcia łapówki przez urzędników stołecznego magistratu w związku z tą operacją. Akta sprawy trafiły już do Tarnobrzega z Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.

O planach przeniesienia śledztwa z Warszawy mówił niedawno prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, pośrednio wskazując na Tarnobrzeg. Jak określił, sprawy dotyczące reaktywacji spółek mających na celu przejmowanie nieruchomości, trafią do prokuratury, która prowadziła już taką sprawę. Chodziło o spółkę "Giesche" ze Śląska. A śledztwo zakończone aktem oskarżenia i wyrokiem skazującym sądu przez kilka lat prowadziła właśnie prokuratura w Tarnobrzegu. Właśnie to nabyte doświadczenie prokuratorów w prowadzeniu tego typu spraw przesądziło o przekazaniu akt "Nowych Dzielnic" do Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.

Akta śledztwa w tej chwili zawierają już ponad 70 tomów. Śledztwo zostało wszczęte w styczniu tego roku po zawiadomieniu radnego warszawskiego radnego Jana Śpiewaka (Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze), a sprawa dotyczy próby przejęcia w 2008 roku wartej miliard złotych 32-hektarowej działki na Saskiej Kępie, na której jeden z deweloperów planował stworzyć nowe osiedle mieszkaniowe. Chodzi o bardzo atrakcyjny teren ogrodów działkowych w rejonie alei Stanów Zjednoczonych, alei Waszyngtona i ulicy Kinowej.

Lider Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze podejrzewa, że w związku z działaniami podejmowanymi wówczas przez urzędników podległych prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz, mogło dojść do łapówkarstwa. W grę miałoby wchodzić 2,5 miliona złotych! Powiadomił o tym Centralne Biuro Antykorupcyjne i efektem wstępnych ustaleń było wszczęcie przez prokuraturę śledztwa.

Jak miało dojść do przestępstwa? Podobnie jak w przypadku "Giesche", cała sprawa ma swój początek w reaktywacji należącej do belgijskiej firmy, przedwojennej spółki "Nowe Dzielnice" S.A., która w Warszawie miała około 100 hektarów terenu na dzisiejszym osiedlu Kamionek. Spółka zamierzała wybudować tam osiedle mieszkaniowe, jednak plany przerwał wybuch wojny. Po wojnie, dekretem Bolesława Bieruta grunty należące do "Nowych Dzielnic" zostały znacjonalizowane a spółka przestała istnieć.

Spółkę "Nowe Dzielnice" reaktywowano w połowie 1998 roku. Nieżyjąca obecnie kobieta posiadająca 474 akcje przedwojennej spółki (akcje mające wyłącznie wartość kolekcjonerską) wystąpiła do sądu o ustanowienie kuratora w celu zwołania walnego zgromadzenia akcjonariuszy i wyboru władz. Powołano zarząd, spółkę reaktywowano i wpisano do rejestru przedsiębiorców. 25 października 1999 roku reaktywowana spółka "Nowe Dzielnice" wystąpiła do Urzędu Dzielnicy Warszawa-Centrum o wszczęcie postępowania w sprawie zwrotu nieruchomości położonej na terenie dzielnicy Warszawa Praga-Południe (rejon Saskiej Kępy), a 8 grudnia 2000 roku za zaledwie milion złotych zbyła wszelkie prawa i roszczenia do wspomnianych działek spółce "Projekt S" (udziałowcami były w niej między innymi osoby ze spółki "Nowe Dzielnice"). Jak informowały media, ówczesny szef Biura Gospodarowania Nieruchomościami w stołecznym ratuszu Marek Kolarski miał wydać decyzję o zwrocie i wart co najmniej miliard złotych teren miał oddać za pół miliona złotych w wieczyste użytkowanie firmie prywatnej. Podpisania aktu notarialnego odmówił jednak pełniący urząd prezydenta Warszawy Lech Kaczyński, zawiadomił prokuraturę a Marka Kolarskiego zdymisjonował.

Trzeba wspomnieć, że za mienie zabrane belgijskiej spółce "Nowe Dzielnice" polski rząd na podstawie umowy indemnizacyjnej w latach 70-tych wypłacił ponad 43 miliony franków belgijskich odszkodowania. Po tej spłacie akcje "Nowych Dzielnic" trafiły do władz PRL - 1000 akcji spółki wyemitowanych po 1922 roku i 615 dokumentów (po jednym talonie oraz po osiem kuponów do akcji). Nie wiadomo natomiast, w jaki sposób pozostałe akcje trafiły do rąk prywatnych, w tym 474 akcje do kobiety, która reaktywowała bezprawnie spółkę.

Przed sądami administracyjnymi sprawa toczyła się przez kolejne lata, także za prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz (objęła urząd w 2006 roku). Wyroki zapadały różne - raz z korzyścią dla miasta, innym znów razem zadowalające spółkę. O to, by grunty nie trafiły w niepowołane ręce, toczyła bój warszawska prokuratura, wszczynając w 2011 roku śledztwo oraz sięgając na drogę administracyjną oraz cywilną. W końcu w 2009 roku Naczelny Sąd Administracyjny przypieczętował uchylenie decyzji ratusza z września 2003 roku, ustanawiającej spółce "Projekt S" prawo do użytkowania wieczystego terenu. Wyrok, który unieważnił umowę przejęcia roszczeń przez spółkę "Projekt S" zapadł w listopadzie 2016 roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Wszczęte w styczniu śledztwo, które kontynuowane będzie w Tarnobrzegu, oprócz głównego wątku - próby bezprawnego przejęcia majątku, dotyczy także działań urzędników stołecznego ratusza mających bezpośredni związek z reprywatyzacją. Czy, jak podejrzewa radny Jan Śpiewak któryś z urzędników (lub kilku) przyjął łapówkę? Odpowiedź na to pytanie najwcześniej poznamy za kilkanaście miesięcy.

Rzekoma łapówka miała być wręczona w 2008 roku w zamian za nieuchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie