Najlepsi z najlepszych
Prace sprawdzały polonistki z tarnobrzeskich szkół a jury tradycyjnie już przewodniczyła Maria Pałkus.
W gronie uczniów klas V i VI szkół podstawowych mistrzem ortografii została Klara Szozda z Katolickiej Szkoły Podstawowej, drugie miejsce zajął Kacper Janczy (Szkoła Podstawowa numer 3), natomiast trzecie - Julia Kotarba (Szkoła Podstawowa numer 6). W kategorii uczniów gimnazjów mistrzem ortografii została Michalina Krakowiak (Gimnazjum Katolickie), drugie miejsce zajęła Karolina Rzemieniarz a trzecie Jakub Dryś - obydwoje ze Społecznego Gimnazjum imienia Małego Księcia.
Tytuł mistrza kaligrafii otrzymała Katarzyna Biało, uczennica Katolickiej Szkoły Podstawowej. W kategorii VIP zwyciężył Paweł Paradowski, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 10, dla którego był to piąty start i drugie zwycięstwo. Dla najlepszych nie zabrakło nagród ufundowanych przez prezydenta, dwójkę najmłodszych uczestników dyktanda nagrodziła upominkami Bożena Kapuściak, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Tarnobrzega. Nagrody wręczali Iwona Szymczak, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej oraz Janusz Chabel, zastępca naczelnika Wydziału Edukacji, Promocji i Kultury Urzędu Miasta Tarnobrzega.
Pełna treść dyktanda
Istny cyrk
Ponad dwie i pół godziny temu Jędrzej, ekwilibrysta amator, opuścił Festiwal Akrobacji Cyrkowych na warszawskim Mokotowie, a wciąż zdawało mu się, że przeżył jakieś science fiction.
Obejrzał z zaciekawieniem popisy kuglarzy, żonglerów, prestidigitatorów i dżygitówkę. Jednakże w jego mniemaniu prawdziwe triumfy (tryumfy) w anturażu akrobacji cyrkowych święciło arcyciekawe widowisko z fordanserką.
Najpierw na maneżu pojawiła się zachodnioafrykańska trupa wagantów(,) złożona z nadludzko wygimnastykowanych pół-Gwinejczyków. Później pośrodku areny stanęła z lekka sczerniała struktura(,) przypominająca dwa żelazobetonowe pale z rozciągniętymi pomiędzy nimi złotymi lianami. Tam Jędrzej dostrzegł postać przyodzianą w ekstraobcisłe legginsy i trykot z ornamentem z żagwinów i heliotropów.
Dziewczę z buzią w ciup, pokonawszy pięćsetdziewięćdziesięcioipółcentymetrową odległość, nagle zachybotało się i runęło z głośnym łubu-dubu. Na szczęście donżuan, znany jako hulajdusza, chwacko uchwycił białogłowę tuż-tuż nad ziemią, pohukując jak pohaniec nad lekkomyślnością lekko rannej dziewoi.
Przedsięwziąwszy ten czyn, zżymał się: („)I po coś się, hałaburdo niecny, przyszwędał w to nienadzwyczajne miejsce, gdzie pannice hołubce z diablętami krzeszą? (”)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?