Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowy piechur - podróżnik Maciej Boiński nad brzegiem Wisły w Tarnobrzegu

KAT
W czwartek rano piechur wyruszył na dalszą część wyprawy
W czwartek rano piechur wyruszył na dalszą część wyprawy Klaudia Tajs
Wyjątkowy piechur zatrzymał się przez kilkanaście godzin w środę po południu nad brzegiem w Wisły w Tarnobrzegu. To pochodzący z Nakła nad Notecią podróżnik Maciej Boiński, który w 2017 roku ogłoszonym Rokiem Wisły, postanowił przemierzyć Polskę wzdłuż królowej polskich rzek.

Zobacz także: Martyna Wojciechowska redaktor naczelną Travel Channel: Wracam do tego co znam i co bardzo lubię robić

(Dostawca: x-news)

To już czwarta wyprawa

Na trasie przy przystani Ogniska TKKF Siarka, podróżnik pojawił się zmarznięty, ale uśmiechnięty. Cały dobytek niósł w ważącym około 30 kilogramów plecaku.

Na ziemi tarnobrzeskiej podróżnika w imieniu społeczności trekingowej powitał Krzysztof Pitra, tarnobrzeski wicestarosta, działacze z Ogniska TKKF Siarka i Konrad Niedźwiedź z Centrum Natura 2000. - Doceniamy tego rodzaju pasje i mamy nadzieję, że Wisła wypromuje się i ktoś podąży śladem Maćka - mówił wicestarosta. - Na bieżąco śledzę jego trasę, podziwiam go i dopinguję.
Po krótkim odpoczynku opowiedział kilka słów o sobie, trasie i spostrzeżeniach. - To już moja czwarta wyprawa - wyliczał. - Pierwsza była Noteć w 2014 roku. To było koło 400 kilometrów. Druga wyprawa była wzdłuż Warty 800 kilometrów. Trzecia wzdłuż Brdy, ponad 230 kilometrów. Teraz królowa Polski Wisła.

Idzie, bo wychował się w Nakle nad Notecią, zawsze lubił fotografować przyrodę i chodzić wzdłuż brzegów rzek. Zaczęło się od Noteci, bo jest najbliższa jego sercu. Kiedy przeszedł Noteć, chciał więcej.

Codzienność na trasie

Wyruszył drugiego stycznia spod stóp Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim, gdzie źródło ma Wisła. Tarnobrzeg był 17 dniem na trasie. Do przejścia ma 1047 kilometrów i łącznie 60 dni. Idąc robi zdjęcia. We wtorek udało mu się zrobić wierzby polskie. Codzienność na trasie wygląda niemal identycznie. - Wstaję rano, zwijam namiot, robię jedzenie i drobną toaletę - opowiadał podróżnik . - Ruszam w trasę i co dwie, trzy godziny robie dłuższy postój i coś tam jem, ale nic ciepłego. Dopiero wieczorem, kiedy rozłożę obozowisko przygotowuję coś na ciepło. Potem korespondencja przez portal społecznościowy, krótka rozmowa z rodziną i spanie.

Najtrudniejsze chwile? Podczas tej wyprawy takich jeszcze nie było. - No może drugiego dnia, kiedy bolała mnie obręcz barkowa przez plecak - dodał. - Teraz jest już dobrze. Na razie najniższa temperatura osiągnęła minut 27 stopni. Musiałem rozpalić ognisko, aby się ogrzać.

W czwartek rano, po nocy spędzonej w namiocie, podróżnik wyruszył w dalszą trasę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie