Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Młodawski, kandydat na prezydenta Tarnobrzega: Więcej chleba, mniej igrzysk - tego potrzeba temu miastu

Bartosz MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
Zbigniew Młodawski – ma 66 lat. Urodził się w Sandomierzu. Od 1971 roku ściśle związany z Tarnobrzegiem. Przez ponad dwadzieścia lat pracował na kierowniczych stanowiskach w "Siarkopolu”. W latach 2003-2007 oraz 2011-2013 pełnił funkcję zastępcy dyrektora Wojewódzkiego Szpitala w Tarnobrzegu. Ma żoną Halinę oraz dwóch synów: Sebastiana i Karola. Jako dziadek może pochwalić się wnukiem Mikołajem.
Zbigniew Młodawski – ma 66 lat. Urodził się w Sandomierzu. Od 1971 roku ściśle związany z Tarnobrzegiem. Przez ponad dwadzieścia lat pracował na kierowniczych stanowiskach w "Siarkopolu”. W latach 2003-2007 oraz 2011-2013 pełnił funkcję zastępcy dyrektora Wojewódzkiego Szpitala w Tarnobrzegu. Ma żoną Halinę oraz dwóch synów: Sebastiana i Karola. Jako dziadek może pochwalić się wnukiem Mikołajem.
Jako ostatni zgłosił akces do startu w nadchodzących wyborach. Podkreśla, że nie przeszkodzi mu to w ich wygraniu. Na czym opiera swój optymizm? Zbigniew Młodawski, kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej na prezydenta Tarnobrzega, opowiedział nam o podłożu swojej motywacji w walce o prezydencki stołek.

Ważne

Ważne

Wywiad jest częścią cyklu rozmów z kandydatami do władzy w trzech największych miastach północnego Podkarpacia - Stalowej Woli, Tarnobrzega i Niska.

Bartosz Michalak:- Z czego to wynikło, że tak późno zdecydował się Pan na start w wyborach. Była mowa o pięciu kandydatach, a nagle pojawił się Pan, jako ten szósty. Wierzy Pan w hasło: "Ostatni będą pierwszymi"?
Zbigniew Młodawski:- Przyznaję, że trochę zwlekałem ze swoją decyzją. Oficjalnie od marca jestem na emeryturze. Od początku nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca w domu, bo jakkolwiek to nieskromnie zabrzmi, jestem człowiekiem czynu. Od kilkudziesięciu lat pracowałem dzień w dzień i taka duża ilość wolnego czasu trochę mnie dobijała. Oczywiście startu w wyborach nie traktuję jako próby zabicia tego czasu. Po prostu musiałem tę sprawę poważnie przemyśleć i przedyskutować ze swoją rodziną, która wolałaby, żebym w końcu trochę zwolnił. Rozumiem żonę i jej pytania typu: "Po co ci to na stare lata?", lecz chciałbym coś jeszcze dla tego miasta zrobić. Z żoną i synami udało nam się znaleźć wspólny kompromis.

Ma Pan 66 lat. Jest Pan najstarszym kandydatem na prezydenta w Tarnobrzegu. Wiek to Pana zaleta czy wada?
Wolałbym określenie najbardziej doświadczony. A doświadczenie w tym przypadku jest zaletą.

Doświadczeniem w pracy w samorządzie to akurat nie może się Pan pochwalić.
A wie pan dlaczego? Bo zawsze wolałem zajmować się czymś konkretnym, wymiernym. To dzięki nam, ludziom "Siarkopolu", Tarnobrzeg z małego miasteczka stał się ponad pięćdziesięciotysięczną aglomeracją. To my dzięki swojej ciężkiej pracy wzbogaciliśmy ten region.

Praca w samorządzie nie jest konkretna?
Od 1971 roku pełniłem poważne funkcje w największym przedsiębiorstwie Tarnobrzega, które zatrudniało prawie trzynaście tysięcy pracowników. Byłem szefem zaopatrzenia całego kombinatu, który produkował rocznie pięć milionów ton siarki. Nie miałem czasu na działalność samorządową. Podobnie w szpitalu, ta praca pochłaniała mnie bez reszty. Teraz mam czas na taką działalność. Jeżeli już podejmuję się czegoś, to nie rozmieniam się na drobne. Nie chcę być podobny do radnych, którzy pobierają tylko diety i głos zabierają raz na kilka miesięcy, albo stają się maszynką do głosowania i tubą prezydenta.

Gdyby Pan jeszcze podał konkretne nazwiska, to naczelny dałby mi podwyżkę za konkretny wywiad.
Mam swoje lata i nie chcę się wdawać w takie gierki. Tłumaczę tylko panu, że jak ktoś w swoim życiu nie jest radnym miasta, powiatu i tym podobnych, to wcale nie oznacza, że nie ma on doświadczenia. Umiejętność zarządzania takimi molochami jak nasz szpital czy wcześniej "Siarkopol", spokojnie mogę przełożyć na zarządzanie miastem.

Skoro było tak dobrze, to czemu skończyło się tak źle. Dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala w Tarnobrzegu przestał Pan być…
Względy polityczne. Do władzy na Podkarpaciu doszło Prawo i Sprawiedliwość, które obsadziło swojego kandydata na stanowisku dyrektora szpitala. Nie mam jednak żalu do marszałka Ortyla, bo oprócz podziękowań za dotychczasową pracę, otrzymałem od niego propozycję innej pracy, której jednak nie przyjąłem.

Jaka to "fucha" i dlaczego Pan ją odrzucił?
Mogłem zostać w szpitalu, otrzymywać podobną pensję i pracować przy realizacji inwestycji rozszerzenia działalności Centrum Onkologii w zakresie radioterapii. To duża inwestycja rozłożona na lata 2014-2020. Nie zgodziłem się, bo to byłaby niezręczna sytuacja dla wszystkich. I dla nowego dyrektora, którym został Wiktor Stasiak, dla personelu i dla mnie. W szpitalu, w którym nie starczało środków na podwyżki dla pielęgniarek i pozostałego personelu administracyjno-technicznego, tworzenie nowego stanowiska uważałem za niestosowne. Natomiast mam ogromną satysfakcję, że za mojej kadencji dokończyliśmy budowę Centrum Onkologii, utworzyliśmy nowy Oddział Okulistyki, Poradnię Chirurgii Twarzowo-Szczękowej, dokonaliśmy rozszerzenia działalności Oddziału Położniczo-Ginekologicznego poprzez wykonywanie wysoko specjalistycznych zabiegów ginekologicznych i onkologicznych. Zakupiliśmy najnowocześniejszy mammograf. Oddaliśmy do użytku jeden z najpiękniejszych obiektów architektonicznych w mieście, ponad stuletnią część szpitala na potrzeby Działu Konsultacyjno-Leczniczego.

Skoro jest Pan taki empatyczny, to proszę powiedzieć mieszkańcom, że jako przyszły prezydent Tarnobrzega połowę swojej pensji co miesiąc oddawać Pan będzie na cele charytatywne. To zapewne przybliży Pana do wygranej.
Jest to pomysł do rozważenia. O takich rzeczach głośno się jednak nie mówi. Proszę postawić się w mojej sytuacji. Pojawia się gość, który mówi, że 50 procent pensji co miesiąc będzie oddawał mieszkańcom. Większość od razu pomyśli, że chciałbym wręcz kupić ich głosy. Chcę pomagać ludziom, ale niekoniecznie się z tym obnosić. Nie wszystko złoto, co się świeci. Proszę mi wierzyć, że pomagałem, pomagam i będę pomagał ludziom.

Chciałbym usłyszeć od Pana więcej konkretów na ten temat. Ja też mogę stwierdzić, że pomagam ludziom.
Jestem członkiem i założycielem Banku Żywności, który pomaga najbiedniejszym ludziom, ta inicjatywa jest dobrze znana nie tylko mieszkańcom Tarnobrzega. Byłem pierwszym prezesem "Stowarzyszenia na rzecz Wojewódzkiego Szpitala w Tarnobrzegu". To za mojej kadencji pozyskiwaliśmy od sponsorów 150 tysięcy złotych rocznie na zakup aparatury medycznej dla szpitala. A teraz wspomnę o czymś, o czym niewielu ludzi wie w Tarnobrzegu. W latach 70-tych i 80-tych, będąc szefem zaopatrzenia "Siarkopolu", wraz ze swoja załogą pomagaliśmy księdzu Michałowi Józefczykowi w budowie Kościołów na Serbinowie i Osiedlu Siarkowiec. Gro reglamentowanych materiałów na te Kościoły pochodziło właśnie z kombinatu. Za taką pomoc w tamtych czasach można było się nieźle narazić.

Lubi Pan Norberta Mastalerza?
Ma pan tendencję do zadawania niezręcznych pytań.

Za to mi płacą. Pytam dlatego, ponieważ dokładnie cztery lata temu wspierał Pan jego kandydaturę, a potem…
A potem ten pan odwrócił się od tarnobrzeskiej lewicy plecami. Tu ma pan porozumienie, podpisane 30 września 2010 roku przez szefa SLD w Tarnobrzegu, pana Stefana Struzika i pana Mastalerza. Osiągnęliśmy wspólny sukces, Mastalerz wygrał wybory i w tym momencie zresetował swoją pamięć. Nie było już mowy o realizacji porozumienia i jakiejkolwiek współpracy.

Dlaczego?
A to już nie do mnie pytanie.

Nie wierzę, że w męskich słowach nie miał Pan okazji porozmawiać o tym z obecnym prezydentem.
Próbowałem, ale po kilku upokorzeniach jakich doświadczyłem, kiedy czekałem w sekretariacie ponad godzinę na umówioną audiencję, czy też z ordynatorami, kiedy półtorej godziny czekaliśmy na umówione spotkanie w szpitalu, na które szanowny pan prezydent nie przyszedł, dałem sobie spokój.

Sojusz Lewicy Demokratycznej nie znaczy obecnie zbyt wiele na Podkarpaciu. Nie przeszkodzi to Panu w wyborach?
Liczę na to, że ludzie głosują na człowieka, a nie na partię. Poza tym SLD ma całkiem duży elektorat w Tarnobrzegu.

Lewica brzmi w naszym regionie znacznie gorzej, niż konserwatywna prawica.
Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem.

Nie spodziewałem się innej odpowiedzi. Kiedy rusza Pan ze swoją kampanią wyborczą tak "z grubej rury"?
Od minionej soboty działamy intensywnie. Wciąż szykuje się kilka niespodzianek, wiele spotkań z wyborcami i standardowe plakaty oraz ulotki. Chcę przedstawić ludziom swój plan na zarządzanie tym miastem.

Jaki jest ten plan?
Więcej chleba, mniej igrzysk

Każdy tak może powiedzieć.
Ale nie każdy wie, jak to zrobić. Ludzie muszą czuć się w Tarnobrzegu bezpiecznie. Musimy zatrzymać w Tarnobrzegu inwestorów, aby nie przenosili się do ościennych gmin, gdzie są niższe podatki. Stalowa Wola ma problemy z terenami pod nowe inwestycje, a my mamy tereny i Park Przemysłowo-Technologiczny, który świeci pustkami. W końcu należy wykorzystać atuty Jeziora Tarnobrzeskiego. Największym problemem Tarnobrzega jest jednak ogromne bezrobocie i to jest dla mnie temat numer jeden.

Też mi się tak wydaje. Ma Pan jakiś sposób na jego zwalczenie?
Będę korzystał z doświadczeń ludzi, którym społeczeństwo powierzyło urząd prezydenta na kilka kadencji. Mamy ich blisko siebie, choćby w Stalowej Woli i Rzeszowie. Tarnobrzeg ma wiele atutów, trzeba je po prostu wykorzystać.

Doszły mnie słuchy, że nie lubi Pan koszykarzy Jeziora Tarnobrzeg.
Nie, ja po prostu uważam, że Tarnobrzeg jest za biedny na sponsorowanie zawodników ze Stanów Zjednoczonych. Tarnobrzeżanie nie mają pracy, a grają u nas ludzie, którzy oprócz tego, że wszystko przegrywają, to jeszcze występują w jakiejś pseudo lidze, z której nikt nie może spaść, bo wszystko zależy od wysokości budżetów klubów. Do innych dyscyplin nic nie mam. Na koszykówkę po prostu nas nie stać. Nie jest to powód do wstydu, bo z tego co wiem Warszawa, Poznań czy Kraków także nie mają profesjonalnych, męskich drużyn koszykarskich. A jak ktoś mówi, że koszykarze są promocją dla tego miasta, to zadam proste pytanie: kiedy ostatnio mecz Jeziora Tarnobrzeg był pokazywany przez ogólnopolską telewizję? No właśnie. Pieniądze idące na wysokie pensje koszykarzy spokojnie można przeznaczyć na bardziej sensowne rzeczy, jak dożywianie dzieci i młodzieży w szkołach.

Kto jest faworytem zbliżających się wyborów?
Stawiam na siebie. Proszę pamiętać, że ilość bilbordów nie zawsze przekłada się na liczbę głosów. Tych najwięcej w mieście z wiadomych względów ma pan Mastalerz, na którego pracuje część spółek miejskich i urząd miasta. Trochę to zabawnie wygląda, jak dyrektorzy tych spółek rozwieszają plakaty prezydenta, ale nic mi do tego. Bardziej złości mnie fakt, że pan prezydent odstrasza ludzi do kandydowania z list naszej partii.

To znaczy?
Bez nazwisk. Miałem kilka takich sytuacji, że ludzie wycofywali się z mojego komitetu, bo na przykład ich rodziny pracują w szkołach, a to z wiadomych względów mogłoby się źle skończyć, gdyby przeciwstawili się obecnej władzy. Tak to działa.

Gdzie Norbert Mastalerz z Grzegorzem Kiełbiem się biją, tam Zbigniew Młodawski wygrywa?
To nie mój świat. Jestem przedstawicielem innego pokolenia. W moich czasach ludzie bardziej się szanowali. To co urządzają sobie ci panowie nie interesuje mnie jakoś szczególnie, ale podkreślam, że to nie moja bajka. Nie jestem "zwierzęciem politycznym". Z tego też względu początkowo trochę zwlekałem z podjęciem decyzji o starcie w wyborach, ale skoro już w nich biorę udział, to na własnych zasadach.

Na koniec. Interesuje mnie krótka odpowiedź na to pytanie. Dlaczego ludzie mieliby głosować na Młodawskiego?
Bo to moje pokolenie zrobiło najwięcej dla tego miasta. Z Tarnobrzegiem jestem związany od grubo ponad czterdziestu lat i jestem pewien, że wciąż jestem w stanie dużo zrobić dla tego miasta.

Co jak nie uda się Panu wygrać wyborów?
Nie biorę takiego scenariusza pod uwagę. Nie wierzę, że społeczeństwo ponownie wybierze człowieka, który domaga się od radnych, by ustanowili ulicę jego imienia, któremu dzieci w przedszkolach malują portrety. To powrót do mrocznych lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ten sam prezydent wydaje kilkadziesiąt tysięcy folderów podsumowujących swoją kadencję. Co to obchodzi przeciętnego Kowalskiego? Niedługo mieszkańcy Tarnobrzega będą musieli używać maczet, aby przedrzeć się w mieście przez las bilbordów, banerów, tablic promujących pana Mastalerza…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie