Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą ratunku prywatnego

/KaT/
Mimo fatalnego taboru -  karetka na zdjęciu już dawno powinna zjechać do garażu - pracownicy nie zgodzili się na wejście firmy, która zaproponowała cztery nowe samochody reanimacyjne.
Mimo fatalnego taboru - karetka na zdjęciu już dawno powinna zjechać do garażu - pracownicy nie zgodzili się na wejście firmy, która zaproponowała cztery nowe samochody reanimacyjne. K. TAJS
Bogdan Krzewski, p.o. ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratownictwa WSzZ w Tarnobrzegu.
Bogdan Krzewski, p.o. ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratownictwa WSzZ w Tarnobrzegu. K. TAJS

Bogdan Krzewski, p.o. ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratownictwa WSzZ w Tarnobrzegu.
(fot. K. TAJS)

Za wydzierżawienie zespołu wyjazdowego przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Tarnobrzegu, spółka Falck, której udziałowcami są m. innymi Duńczycy i Norwegowie, zaproponowała cztery nowe karetki o wartości 1 mln zł. Dla dyrekcji szpitala, który wśród podkarpackich placówek medycznych, posiada najgorszy tabor do transportu chorych, propozycja wydała się zbawienna. Jednak o przejściu do nowej firmy, mieli zdecydować sami pracownicy, którzy powiedzieli nie.

Propozycja pojawiła się w połowie sierpnia. Warunki były jasne. Zaproponowano dzierżawę zespołu wyjazdowego, który stanowi część szpitalnego oddziału ratownictwa sanitarnego. Zespół wyjazdowy do cztery karetki: dwie wypadkowe, reanimacyjna oraz noworodkowa.

- Postawiłem warunek, że firma musi porozumieć się z pracownikami, ja będę stał z boku - mówi Wojciech Gutowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Tarnobrzegu. Odbyły się dwie lub trzy tury rozmów.

Dyrektor nie kryje, że propozycja przekazania czterech karetek rozwiązałaby wiele problemów natury finansowej. - Trzy na cztery samochody są przestarzałe - dodaje. - Bezustannie psują się. Nie stać nas na zakup nowych. Dla szpitala transakcja byłaby korzystna, jednak ostateczny głos w tej sprawie mieli pracownicy.

Ci powiedzieli "nie". Decyzję ponad setki pracowników szpitalnego oddziału ratunkowego, tłumaczy Bogdan Krzewski, po. ordynator oddziału: - Kontrakt miał być zawarty na rok, a co potem? Podczas rozmów, dyrektor firmy stawiała bardzo twarde warunki. Nie była elastyczna. Zaproponowane stawki nie były większe od obecnych. Były nawet trochę niższe. Podwyżki byłyby uzależnione od wyższego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, na co raczej nie możemy liczyć. Utraty stanowiska pracy obawiał się personel każdego szczebla, od sanitariuszy po pielęgniarki. Lekarze dyżurujący w karetkach byli niezadowoleni z proponowanych stawek.

Przed podjęciem ostatecznej decyzji, Bogdan Krzewski kontaktował się z dyrektorami placówek, w których firma działa. Okazało się, że byli bardzo zadowoleni. Chwalili sobie zasady jej pracy.

Spółka Falck ma siedzibę w Warszawie. Część udziałów mają w niej Norwegowie i Duńczycy. Działa już w wielu miastach na terenie Polski. Usługi wyjazdowe do chorych wykupiła m.in. na wybrzeżu, w Krakowie, Warszawie i Łodzi. Na Podkarpaciu firma jest obecna w Lubaczowie.

Decyzja pracowników

Bogdan Krzewski, p.o. ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratownictwa WSzZ w Tarnobrzegu: - Przedstawiciele firmy już na wstępie zapowiedzieli, że są nastawieni na zysk. Dowiedziałem się, że oszczędzanie jest możliwe dzięki mniejszej liczbie wyjazdów. My pracujemy jeszcze w innych realiach. Jesteśmy wzywani do rodzinnych kłótni, pijackich awantur. Zwrot kosztów za nieuzasadniony wyjazd, około 280 zł, jest raczej niemożliwy. Ta firma potrafi ściągnąć należność nawet za pośrednictwem komorników, czego my jeszcze nie stosujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie