Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

1:0 dla miasta, ale mecz trwa

Marcin RADZIMOWSKI

Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu oddalił powództwo Sławomira P. z Krakowa, żądającego się od gminy Tarnobrzeg 400 tysięcy złotych za trzyletnie użytkowanie terenu, na którym stoi tarnobrzeski Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1. Szkołę wybudowano bowiem na jego prywatnej działce, którą miasto musiało później odkupić za 375 tysięcy złotych. To jednak nie koniec, bo były właściciel złożył zażalenie na decyzję sądu.

Tarnobrzeska prokuratura wszczęła kilka dni temu śledztwo, mające odpowiedzieć na pytanie, czy podczas budowy ZSP nr 1, popularnie zwanego "szkołą na bagnach", nie doszło do niegospodarności. A tego nie można na razie wykluczyć.

50-arowa działka przy ulicy Kopernika warta była funta kłaków, bo to właściwie było osuszone bagno. W 1997 roku postanowiono wybudować tam szkołę. 12 spadkobierców zmarłego właściciela obiecało miastu, że odsprzeda teren za ustaloną kwotę. Ruszyła budowa, która pochłonęła ogółem kilka milionów złotych. Jednak do połowy 2003 roku, kiedy to oddano szkołę do użytku, nikt nie zapytał spadkobierców, czy już kwestie spadkowe zostały wyjaśnione, żeby miasto mogło kupić działkę. Okazało się, że dwa lata wcześniej - w czasie, gdy miastu budowało szkołę - mieszkaniec Krakowa uprzedził gminę i kupił od spadkobierców teren za 117 tysięcy złotych.

- Szkoła już stała, więc nie pozostało nam nic innego, jak odkupić działkę. I akurat nie było ważne, czy to od 12 spadkobierców, czy od nowego właściciela. Liczyła się cena - mówi Józef Michalik, rzecznik prezydenta Tarnobrzega. - Za tę działkę nowy właściciel zażądał 1,5 miliona złotych, a więc kilkanaście razy więcej, niż za nią zapłacił.

Na taką kwotę miasto się nie zgodziło i przystąpiło do negocjacji. Pierwotnie chciano wymienić szkolną działkę na działki w centrum miasta, stanęło jednak na tym, że gmina zapłaci 375 tysięcy złotych. Nie trzeba być matematykiem, by wyliczyć, że gdyby władze miasta w trakcie budowy szkoły zainteresowały się sprawą wieczystości gruntu i kupili bezpośrednio od spadkobierców, zapłacono by za działkę najwyżej 100 tysięcy.

- 7,5 tysiąca złotych za ar, to nie jest najniższa cena, ale gdy gmina sprzedawała działki firmom w podobnych rejonach miasta, udawało się uzyskać taką cenę - przekonuje Michalik.

Sławomir P. zgodził się sprzedać działkę za 375 tysięcy, zaznaczając przy tym, że to nie koniec jego roszczeń. Przez prawie trzy lata bowiem miasto użytkowało jego teren. Domaga się za to przed sądem dodatkowych 400 tysięcy złotych. Niedawno jednak sąd oddalił pozew przez jego błąd. Były właściciel działki nie złożył wniosku o sporządzenie wyceny przez biegłego rzeczoznawcę - ten formalny błąd zadecydował o oddaleniu pozwu, bowiem wycena sporządzona przez nie-biegłego rzeczoznawcę nie może być podstawą roszczeń.

Zasadność decyzji tarnobrzeskiego sądu oceni Sąd Apelacyjny. Jeśli uzna, że była słuszna, być może Sławomir P. nie otrzyma ani grosza. Błędu bowiem już raczej nie da się "naprawić". Gdyby nawet Sławomir P. złożył kolejny pozew w tej samej sprawie i tym razem wnioskował o wycenę biegłego rzeczoznawcy, sąd prawie na pewno oddali pozew, gdyż nastąpi kolizja z "auctoritas rei iudicatae", czyli powagą rzeczy osądzonej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie