"Siedział" niesłusznie?

80 tysięcy złotych odszkodowania za osiem miesięcy spędzonych w tymczasowym areszcie, domaga się przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu Jacek P., który oskarżony był o współudział w wysadzeniu w powietrze tarnobrzeskiej dyskoteki "Bumerang" w 2001 roku. Ostatecznie tarnobrzeżanin został dwukrotnie uniewinniony przez sąd.

Sprawa "Bumeranga" była bardzo głośna, nie tylko za sprawą potężnej eksplozji, jaka 13 marca 2001 roku zniszczyła tarnobrzeską dyskotekę. Także dlatego, że w gruzach lokalu znaleziono zwłoki mężczyzny (sąd uznał, iż to jeden ze sprawców eksplozji), a zleceniodawcę - Zbysława B. z Sandomierza, namierzono tylko dzięki zbiegowi okoliczności. Kilka minut wcześniej dzwonił on bowiem z telefonu komórkowego do swojego kolegi będącego wewnątrz lokalu.

Na ławie oskarżonych zasiadł także kierownik dyskoteki Jacek P., któremu prokuratura zarzucała pomoc w zorganizowaniu wybuchu. Miał on otworzyć drzwi kluczem, żeby wykonawca zlecenia miał ułatwione zadanie.

Tarnobrzeski sąd skazał Zbysława B. na 2,5 roku więzienia, wyrok ten "przyklepała" rzeszowska apelacja. Od zarzutów uniewinniony został kierownik dyskoteki. Nie zgodziła się z tym prokuratura, a rzeszowski Sąd Apelacyjny nakazał ponowne rozpoznanie tej sprawy. Ponowny proces w czerwcu ubiegłego roku zakończył się wyrokiem. Jacek P. został ponownie uniewinniony. Sąd uznał, że nie miał powodu, żeby zniszczyć lokal, którym kierował, nie udowodniono mu także związku z pozostałą dwójką oskarżonych.

Podczas śledztwa i częściowo procesu, Jacek P. spędził prawie osiem miesięcy w tymczasowym areszcie. Teraz tarnobrzeżanin postanowił dochodzić przed sądem odszkodowania. Domaga się 80 tysięcy złotych od Skarbu Państwa.

Posiedzenie sądu miało się odbyć przedwczoraj. Do rozpoznania wniosku jednak nie doszło, gdyż zachorował obrońca, a obecnie pełnomocnik tarnobrzeżanina.