Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar trwa

Wioletta WOJTKOWIAK
- Jestem taka szczęśliwa - cieszyła się Barbara Chmielewska, kiedy strażnicy przywieźli psy ze schroniska.
- Jestem taka szczęśliwa - cieszyła się Barbara Chmielewska, kiedy strażnicy przywieźli psy ze schroniska. W. Wojtkowiak
- Jej wszystko wolno. Wyzywać od najgorszych strażników, policjantów, nas, mówić, że ma znajomości w prokuraturze. Dobrze mówią, że to "Belweder",
- Jej wszystko wolno. Wyzywać od najgorszych strażników, policjantów, nas, mówić, że ma znajomości w prokuraturze. Dobrze mówią, że to "Belweder", bo tu chyba prezydentowa mieszka - oburza się Andrzej Zając. W. Wojtkowiak

- Jej wszystko wolno. Wyzywać od najgorszych strażników, policjantów, nas, mówić, że ma znajomości w prokuraturze. Dobrze mówią, że to "Belweder", bo tu chyba prezydentowa mieszka - oburza się Andrzej Zając.
(fot. W. Wojtkowiak)

- Moje pieski, kochane. Bardzo przeżyłam rozstanie - cieszyła się Barbara Chmielewska. Liczyła i wołała po imieniu zwierzaki, które tarnobrzescy strażnicy miejscy przywieźli w piątek ze schroniska w Mielcu pod budynek socjalny przy ul. Sienkiewicza. - Zabraliśmy sześć, oddajemy, bo taka jest wola sądu - mówili.

Od trzech dni w jednym pokoju na piętrze kłębi się ponad 20 psów i kotów. Pół roku temu, zaraz gdy strażnicy odebrali psy na czas postępowania sądowego, Barbara Chmielewska przygarnęła sobie nowe. Na parterze załamani ludzie, którym sąsiedztwa współczuje całe miasto, ale nikt skutecznie nie potrafi pomóc.

Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu umorzył postępowanie, bo nie stwierdził, żeby właścicielka znęcała się nad zwierzętami. Tak ostatecznie brzmiał zarzut. Służbom weterynaryjnym i policjantom chodziło o to, że w jednym pomieszczeniu nie ma warunków na przetrzymywanie kilkunastu psów i kotów. Powoływano się na ustawę o ochronie zwierząt.

Mieszkańcy oburzają się, dlaczego nikt nie wziął pod uwagę uciążliwości mieszkania pod jednym dachem ze sforą psów i to pomimo kilkudziesięciu interwencji Straży Miejskiej, sześciu wniosków do sądu o ukaranie właścicielki za brak nadzoru, przypadku pogryzienia dziecka.

- Chodzi o nasze bezpieczeństwo i zdrowie. Moje dzieci boją się wyjść na korytarz, do łazienki. Teraz będą z domu chyba oknem wychodzić - żali się Wiesława, matka pogryzionej czterolatki. - Ludzie się śmieją, że nie potrafimy sobie dać rady z jedną babą. Policja radzi, że dopóki nie sprowadzimy "sanepidu" i telewizji, tak będzie - krzyczy Andrzej Zając.

- Nie cygań. Ja jestem u siebie, ja jestem spadkobierczynią tego domu, nie wy - upomina go z balkonu Chmielewska.

Powiatowy lekarz weterynarii Tadeusz Sech ma wątpliwości, czy postawiono właściwy zarzut. - O maltretowaniu i głodzeniu zwierząt nie ma przecież mowy. Sugerowałem, że chodzi o bezpieczeństwo i higienę. Psy nie mają obroży, jako sfora atakują ludzi. W budynku i naokoło jest bród, smród, zagrożenie chorobami odzwierzęcymi. Właścicielka na pewno jest przywiązana, ale nie panuje nad sytuacją. Trzeba coś z tym zrobić - twierdzi.

- Prezydent zrobił, co należało. Zlecił sprawę policji, która zleciła odebranie psów na czas postępowania sądowego. Jeśli organa ścigania formułują taki zarzut, nam nic do tego - usprawiedliwia magistrat Paweł Antończyk, z biura prasowego Urzędu Miasta.

Józef Czachurski z sekcji dochodzeniowo- śledczej Komendy Miejskiej Policji twierdzi, że wytoczono sprawę o znęcanie, bo tak zarzucali przesłuchiwani sąsiedzi Chmielewskiej. - Wszyscy się czuli zagrożeni, ale podczas wizyty na komendzie nie mówili tak jednoznacznie - wyjaśnia.

Co mogą zrobić mieszkańcy? - Mogą złożyć drugi pozew. Tu naprawdę chodzi o ich bezpieczeństwo - uważa policjant.

Gmina za utrzymanie psów w schronisku przez pół roku płaciła 150 złotych od sztuki. Chce te pieniądze ściągnąć od opiekunki zwierząt, ale ona utrzymuje się dzięki zasiłkom z pomocy społecznej. - Jak oni sobie to wyobrażają? Ona pójdzie do opieki i wyżebra te pieniądze, a człowiek głodny nie dostanie nic - bulwersuje się Andrzej Zając.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie