Pielęgniarki z tarnobrzeskiego szpitala nie zgadzają się na niższe podwyżki niż dostaną lekarze. Od trzech tygodni dyrekcja negocjuje z pracownikami, w jaki sposób podzielić pieniądze na wzrost płac. Końca sporu nie widać.
Trzy tygodnie rozmów, trzy tygodnie sporów. Na pieniądze czeka ponad 700 pracowników. O najkorzystniejszy podział walczą związki zawodowe reprezentujące pielęgniarki, lekarzy, techników medycznych, pracowników laboratorium i sanitariuszy.
Brak jednomyślności powoduje, że kilkanaście spotkań związkowców z dyrekcją zakończyło się fiaskiem. Kiedy jedni chcą podziału procentowego, czyli wszyscy otrzymują po 26 procent podwyżki, inni sugerują podział kwotowy.
PIELĘGNIARKI SWOJE
- Nie czujemy się gorszymi pracownikami od lekarzy, dlatego nie widzę powodów abyśmy dostali niższe podwyżki - mówi Danuta Lis, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu.
Walczy o pieniądze dla ponad 300 pielęgniarek i położnych. Nie ma złudzeń, że ich pensje są dużo za niskie. - Siostra z 15-letnim stażem, z nocnymi dyżurami zarabia 1400 złotych brutto - wylicza Danuta Lis. - Na podwyżki kobiety czekają od wiosny. Chcemy, aby pieniądze były dzielone po równo dla wszystkich grup zawodowych. Aby podwyżka była liczona procentowo.
Z wyliczeń Danuty Lis wynika, że średnia podwyżka dla jednej osoby wyniesie 300 złotych brutto.
LEKARZE SWOJE
Lekarze tymczasem są za podziałem kwotowym. - Jedni z nas mają pierwszy, inni drugi stopień specjalizacji - mówi jeden z lekarzy. - Są także stażyści. Im większy staż i doświadczenie zawodowe, tym większa powinna być suma podwyżki.
PIENIĘDZY ZA MAŁO
Wojciech Gutowski, dyrektor szpitala, tłumaczy, że obiecane przez ministra zdrowia 30-procentowe podwyżki już dawno byłyby wypłacone, gdyby nie fakt, że ministerstwo przekazało za mało pieniędzy. Co miesiąc do końca 2007 roku Narodowy Fundusz Zdrowia będzie przekazywał na konto tarnobrzeskiego szpitala z tytułu wypłaty podwyżek 412 tysięcy złotych. To wystarczy zaledwie na 23-procentową podwyżkę, a nie jak zapowiadano hucznie na 30-procentową.
- Na podwyżki wydamy 460 tysięcy złotych, dlatego dokładamy część pieniędzy ze swojego budżetu. To wystarczy na 26-procentowe podwyżki - wylicza dyrektor.
Po wczorajszych rozmowach związkowców z dyrekcją pojawiło się światełko w tunelu.
- W ustawie jest zapis, że jeśli nie ma jedności związków, decyzję podejmuje dyrekcja - tłumaczy Wojciech Gutowski. - Postanowiłem, że podwyżki będą wypłacane kwotowo.
Uważam, że procentowy podział zwiększy różnice między mniej i więcej zarabiającymi. W przypadku podziału kwotowego tak nie będzie.
Dyrektor zapewnił, że do końca tego tygodnia zostanie podpisane stosowne porozumienie i pieniądze będą mogły trafić na konta pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?