Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oko w oko z bandytą

Marcin RADZIMOWSKI <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Maria Pawelczyk, ostatnia ofiara z serii bandyckich napadów, spojrzała wczoraj domniemanym sprawcom prosto w oczy.
Maria Pawelczyk, ostatnia ofiara z serii bandyckich napadów, spojrzała wczoraj domniemanym sprawcom prosto w oczy. M. Radzimowski

- Bili mnie pałami i wyrwali z uszu kolczyki - mówiła przed sądem 78-letnia Maria Pawelczyk z Poręb Dębskich. To po napadzie na jej dom, dwa lata temu zatrzymano pierwszych podejrzanych, a dziś oskarżonych w procesie "Majdaniarzy".

Do domu samotnie mieszkającej starszej kobiety, w nocy z 16 na 17 października 2004 roku wdarło się dwóch zamaskowanych mężczyzn. "Dawaj stara ku... pieniądze. Dawaj, bo cię zarżnę, łeb ci urżnę" - krzyczeli do wyrwanej ze snu kobiety.

ZAMKNĘLI W SZAFIE

- Bardzo mnie bili. Drewnianymi pałami i rękami. Wyrwali mi z uszu kolczyki, potem taśmą skrępowali i zamknęli w szafie - wspominała w sądzie pani Maria.

Ze względu na upływ czasu, sąd odczytał wcześniejsze zeznania pokrzywdzonej. Przed prokuratorem 78-latka szczegółowo opowiadała o katuszach, jakie zgotowali jej napastnicy. Ciężko pobitą, z powybijanymi zębami, zakrwawioną kobietę, oprawcy zamknęli w szafie, gdzie spędziła kilkanaście godzin. Uwolnili ją dopiero członkowie rodziny, którzy również wczoraj byli przesłuchani przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu.

W KAJDANKACH

O innym napadzie - kilka tygodni wcześniej w Beszycach (powiat sandomierski) - opowiadał sąsiad pokrzywdzonych, właścicieli plantacji truskawek.

- W nocy wbiegł do mojego domu Stanisław, krzycząc, że napadli go bandyci - mówił świadek. - Miał podbite oko, był pokrwawiony, a ręce miał skute z tyłu kajdankami. Przeciąłem brzeszczotem te kajdanki. Już nigdy nie chcę czegoś takiego oglądać...

NA TROPIE

Po napadzie na Marię Pawelczyk, po kilkunastu napadach i tyluż miesiącach prowadzenia śledztwa policja wpadła na trop gangu "Majdaniarzy". Feralnej nocy patrol policji i Straży Miejskiej z Nowej Dęby widział w pobliżu miejsca napadu Roberta B., głównego oskarżonego i domniemanego szefa grupy przestępczej.

- Było wezwanie, że w tamtym rejonie ujadają psy. Padał deszcz, była noc. To nie był czas na spacery, dlatego mężczyzna wydał się nam podejrzany. Gdy zawróciliśmy radiowóz, żeby go wylegitymować, on nagle zniknął - zeznał wczoraj strażnik miejski.

Bezwzględni, bezlitośni

"Majdaniarze" działali przez prawie dwa lata na terenie powiatów tarnobrzeskiego, sandomierskiego, kolbuszowskiego, staszowskiego. To określenie przylgnęło do nich po tym, jak w ciągu dwóch tygodni dokonali dwóch napadów w Majdanie Królewskim. Zamaskowani bandyci najpierw truli psy, potem włamywali się do domu, właścicieli bili metalowymi łomami i kijami bejsbolowymi. Żądali wydania pieniędzy. Nie mili litości ani dla starszych, ani dla schorowanych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie