Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otarli się o śmierć

Marcin Jarosz [email protected]
Grzegorz i Monika Słomkowie z dziećmi kilka dni spędzą jeszcze w tarnobrzeskim szpitalu pod okiem lekarzy.
Grzegorz i Monika Słomkowie z dziećmi kilka dni spędzą jeszcze w tarnobrzeskim szpitalu pod okiem lekarzy. M. Jarosz
Rodzice i trójka dzieci zatruły się czadem. To mógł być czarny weekend dla Tarnobrzega.

Małżeństwo razem z trójką dzieci mieszka na ostatnim piętrze w bloku numer 6 przy ulicy 11 Listopada w Tarnobrzegu. Dla nich mogła być to ostatnia sobota w życiu. Wszystko z powodu trującego czadu. Po tym wydarzeniu sąsiedzi przestali milczeć.

W sobotę wieczorem rodzina zabierała się do snu. - Była 22, dzieci już prawie zasypiały - mówi Grzegorz Słomka. - Poszedłem na chwilę do łazienki, wychodząc zobaczyłem, jak mój najmłodszy syn spadł z łóżka, zupełnie jakby był nieprzytomny. Michał leżał i nie reagował.

Rodzice jeszcze bardziej się przerazili, gdy starsi bracia też zaczęli mdleć. - Pamiętam tylko, że powiedziałem mamie, że głowa mnie boli, a potem byłem już w szpitalu - mówi najstarszy z rodzeństwa Kuba.

CO TO JEST CZAD?

CO TO JEST CZAD?

Jest to bezbarwny, bezwonny gaz, lżejszy od powietrza. Ze względu na trwałe połączenia tlenku węgla z żelazem hemoglobiny czad jest silną trucizną, ponieważ blokuje transport tlenu do komórek. Tlenek węgla prowadzi do niedotlenienia organizmu. Główne objawy zatrucia to: duszność, bóle i zawroty głowy, nudności, wymioty, oszołomienie.

KARETKI Z CAŁEGO MIASTA

Najwięcej sił zachowali rodzice, którzy wezwali pogotowie ratunkowe. Natychmiast ściągnięto karetki z całego miasta, bo była obawa, że w bloku może być więcej ofiar.

Przyjechali strażacy, ale na niewiele się to zdało, bo nie mieli specjalistycznego sprzętu, który mógłby stwierdzić, co było przyczyną zatrucia. Wezwano patrol policji.
Stężenie śmiertelnego czadu było tak duże, że odczuli to nawet sami lekarze i sanitariusze, skarżąc się na ostre bóle głowy.

Całą rodzinę przewieziono natychmiast na oddział intensywnej opieki tarnobrzeskiego szpitala. Spędzili tam całą noc i następny dzień. Dopiero wczoraj zostali przeniesieni na salę o mniej intensywnym nadzorze.

SKĄD CZAD W MIESZKANIU?

Blok, w którym mieszkają państwo Słomkowie, administrowany jest przez Tarnobrzeskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego.

Skąd w mieszkaniu było tak wiele trującego gazu? W spółdzielni tego nie wiedzą. Ostatni przegląd kominów został przeprowadzony w grudniu ubiegłego roku, czyli zaledwie miesiąc temu. Wyniki były dobre. - Sprawdzimy jeszcze raz dokładnie stan kominów - powiedział Zdzisław Jajko, odpowiadający między innymi za eksploatację budynków należących do spółdzielni.

Ale sąsiedzi z bloku mówią, że wentylacja jest w katastrofalnym stanie. Mieszkańcy "szóstki" powiedzieli też o pewnej firmie, która w maju wykonywała remont na dachu ich bloku.

- Od maja przynajmniej raz w miesiącu byłem w spółdzielni, bo po remoncie regularnie w mojej łazience woda lała się przez wentylację - mówi poszkodowany ojciec. Od tego remontu nawet piecyk gazowy zaczął pracować jak głupi - dodaje. Miesiąc temu w feralnym mieszkaniu przeprowadzono kontrolę przewodów kominowych.

- Panowie z gazownictwa przychodzą, sprawdzają, ale nikt nie powie, co znaczy odczyt z urządzenia. Dla nich jest zawsze dobrze - denerwuje się Ewa Magda, jedna z sąsiadek. - Gdy wracałam do domu, to mi ręce opadły, jak widziałam te dzieci bez oznak życia - dodaje z płaczem.

Policjanci zajęli się sprawą i badają, co mogło być przyczyną zatrucia. - Dokładna analiza przeprowadzona przez specjalistów wyjaśni, skąd wzięło się w mieszkaniu tyle trującego czadu - mówi Beata Jędrzejewska-Wrona, rzecznik tarnobrzeskiej policji.

BOJĄ SIĘ WRÓCIĆ

Rodzina teraz czuje się dobrze i za kilka dni cała piątka wróci do domu. Problem w tym, że nie bardzo chcą. - Nie będę mogła spać - mówi Monika Słomka. - Cały czas mam przed oczami moje mdlejące dzieci, po prostu się boję.

Prawdopodobnie najdłużej zostanie w szpitalu mąż, który wytrzymał najdłużej, ale zatruł się najbardziej. - Najciekawsze jest to, że lekarz powiedział mi, że przed śmiercią uratowało mnie to, że palę papierosy - uśmiecha się pan Grzegorz.

Gdyby nie zimna krew rodziców i szybka interwencja lekarzy tarnobrzeskiego pogotowia, sobotni wieczór skończyłby się wielką tragedią. Teraz administracja bloku w pośpiechu sprawdza kominy, a policja wyjaśnia, kto zawinił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie