Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hiszpański koszmar

Marcin Radzimowski [email protected]
- To, co przeżyłem, przypomina jakiś koszmarny film - mówi pan Jacek z Tarnobrzega.
- To, co przeżyłem, przypomina jakiś koszmarny film - mówi pan Jacek z Tarnobrzega. M. Radzimowski
Wyjechał pracować do Hiszpanii. - To, co tam przeżyłem, przypomina jakiś koszmarny film - mówi tarnobrzeżanin.

Jacek z Tarnobrzega kilka dni temu wrócił z Hiszpanii. Miał tam pracować przy zbiorze pomarańczy, ale skończyło się na obietnicach. Bo pracy nie było.
- Nigdy już nie wyjadę za granicę do pracy - zarzeka się tarnobrzeżanin. - Ta firma oszukała dziesiątki osób, ja też dałem się nabrać.

O możliwości wyjazdu do hiszpańskiej miejscowości Punta Umbria pan Jacek dowiedział się od znajomego. Oferta pracy przy zbiorze pomarańczy i oliwek lub przy porządkowaniu Parku Narodowego Andaluzji była w ofercie Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie. Pewną pracę, zakwaterowanie i ubezpieczenie zapewniała firma Talher z Hiszpanii.

BO PADA DESZCZ

- Pojechałem na spotkanie rekrutacyjne do Rzeszowa. Załapałem się, podobnie jak około 150 innych osób - mówi nasz czytelnik z Tarnobrzega.

Po przyjeździe autokarami na miejsce, przyszło rozczarowanie. Obiecanej pracy nie było. Przedstawiciele pracodawcy tłumaczyli to obfitymi opadami deszczu w ostatnim czasie, przez co pomarańcze nie nadawały się do zbioru. Oliwki także.

- Ciekawe było to, że jeśli ktoś znał język hiszpański, był wyrzucany z pracy - dodaje tarnobrzeżanin. - Mógłby czasem podsłuchać jakąś niewygodną rozmowę. Z Podkarpacia było tam w sumie około 70 osób, reszta z Podlasia.

Ludzie czekali na pracę. Zostali zakwaterowani w hotelikach i w wynajętych domkach. Dostali po 30, potem 50 euro zaliczki. Mieli oddać, jak już zarobią. Czekali tydzień, czekali drugi, potem trzeci...

W LESIE ZE ŻMIJAMI

- Udało mi się załatwić pracę przy sprzątaniu lasu. W sumie przez trzy miesiące pobytu w Hiszpanii pracowałem zaledwie 25 dni. Bo nie było roboty - mówi. - Dopiero gdy jednego z kolegów w lesie ugryzł skorpion, powiedziano nam, że tam i skorpiony, i żmije są.

Pan Jacek nie dojadał, aby tylko odłożyć pieniądze na bilet powrotny do Polski. Uciułał trochę grosza, wsiadł w samolot i wrócił. Z pustymi kieszeniami, zszarpanymi nerwami i mądrzejszy o nowe, brutalne doświadczenie.

- Miałem tutaj pracę, zarabiałem 800 złotych miesięcznie. Tam miało być 30, 40 euro dziennie - mówi. - Zwolniłem się, pojechałem. Teraz żałuję.

O aferze związanej z wyjazdami do Hiszpanii doskonale wie Wojewódzki Urząd Pracy w Rzeszowie, za którego pośrednictwem firma werbowała pracowników.

- Za tę firmę ręczyła Ambasada Hiszpanii w Polsce, dlatego nie mieliśmy podstaw do jakichkolwiek podejrzeń. Teraz już z tym pracodawcą nie współpracujemy - mówi Antoni Urban, kierownik działu rynku pracy WUP w Rzeszowie. - Wpływają do nas skargi od osób, które skorzystały z oferty. Ten pan z Tarnobrzega też powinien do nas napisać skargę.

Po zgromadzeniu dokumentów WUP zamierza sprawą zainteresować Państwową Inspekcję Pracy. Wszyscy pokrzywdzeni mają prawo domagać się odszkodowań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie