Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest sióstr

Agata Dziekan
Wśród protestujących jest też 10 sióstr z naszego regionu
Wśród protestujących jest też 10 sióstr z naszego regionu archiwum
Pielęgniarki ze Stalowej Woli i Mielca są już w Warszawie. W niedzielę do protestu dołączą tarnobrzeżanki.

- Śpiwory i koce przywieźli nauczyciele. Obiady wożą dla nas z pobliskich szpitali. Czujemy takiego "powera" jak nigdy do tej pory. Dlatego do domu przyjechałam tylko na jednej dzień. Jutro rano wracam do Warszawy - relacjonowała wczoraj szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych na Podkarpaciu Halina Kalandyk.

Pierwsza grupa pielęgniarek z Podkarpacia na czele z przewodniczącą związku zawodowego zjawiły się w Warszawie już w poniedziałek. Panie w proteście przed budynkiem kancelarii premiera zmieniają się co dobę. Halina Kalandyk wytrwała chyba najdłużej. Do domu, ale tylko na chwilę, wróciła w piątek o drugiej w nocy. Ale wczoraj zapowiadała, że już dziś rano rusza znowu do stolicy. - Przyjechałam, żeby ugotować gołąbki dla rodziny. A do Warszawy wiozę krzesełka dla pielęgniarek. Jedzenie wieźć nie muszę. Warszawiacy nas zaopatrują - wyjaśniała.
Mówi, że po raz pierwszy - a wie o tym dobrze, bo w manifestacjach uczestniczy od dziesięciu lat - protest pielęgniarek zyskał tak szerokie poparcie. Aprobatę dla ich działań wyrażają Solidarność i OPZZ. Dodają słowa otuchy nauczyciele. Chcą je bronić przed policją górnicy. - Zresztą od soboty zaczynamy z górnikami wspólny protest. Ma ich przyjechać do Warszawy 13 tysięcy - dopowiada Halina Kalandyk.
Przed kancelarią premiera była wczoraj Wiesława Wojtala, szefowa związku zawodowego pielęgniarek w Stalowej Woli. - W tej chwili nic się nie dzieje - mówiła po godzinie 15. - Nikt z rządu do nas nie wyszedł. Żadnych negocjatorów.

Pielęgniarka nie traciła jednak ducha. - Zmęczone, przemoczone, bo przed chwilą była ulewa, ale w sympatycznych nastrojach. To przez tę atmosferę. Warszawiacy przynoszą ciepłe napoje, machają rękami z samochodów. Czujemy, że ludzie naprawdę są z nami - opisywała.
Jej koleżanki z bloku operacyjnego stalowolskiego szpitala w tym czasie pilnie śledziły najnowsze wieści z Warszawy w telewizji. - Dziewczyny! Trzymajcie się! - wykrzykiwały do ekranu telewizora.

Położna Agnieszka Skawińska z mieleckiego szpitala wylicza: - Po 20 latach pracy zarabiam 1200 złotych razem z wynagrodzeniem za noce i święta. Musi się coś zmienić.
Przed budynkiem kancelarii koczowało wczoraj sto podkarpackich pielęgniarek. Przyjechały z Jarosławia, Przemyśla, Lubaczowa, Stalowej Woli, Kolbuszowej, Rzeszowa, Mielca. W niedzielę dołączą protestujące z Tarnobrzega, a w poniedziałek z Jarosławia i Dębicy. - Jak długo wytrwamy? Tyle, ile trzeba. Ale liczmy, że rząd nie wytrzyma presji. W środę się wszystko zakończy - przewidywała szefowa podkarpackich pielęgniarek.

Pielęgniarki domagają się podwyżki pensji. Chcą, aby najniższe wynagrodzenie osób wykonujących ten zawód wynosiło trzy tysiące złotych "na rękę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie