Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą iść na swoje

Wioletta Wojtkowiak
Radni są zainteresowani prywatyzacją czterech publicznych zakładów opieki zdrowotnej w Tarnobrzegu.
Radni są zainteresowani prywatyzacją czterech publicznych zakładów opieki zdrowotnej w Tarnobrzegu. archiwum
W Tarnobrzegu publiczne placówki medyczne nie chcą iść "na swoje", chociaż odciążyłoby to budżet miasta.

Radni są zainteresowani prywatyzacją czterech publicznych zakładów opieki zdrowotnej w Tarnobrzegu. Mają związane ręce, bo kierownicy i rady społeczne tych ośrodków stawiają opór przed przejściem na własny rozrachunek.
Mowa o Przychodni Specjalistycznej, Specjalistycznym Zakładzie Opieki Stomatologicznej, Ośrodku Rehabilitacji Leczniczej i Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym. Rozmowy z tymi zakładami o jakichkolwiek przekształceniach są wyjątkowo trudne.

Już w 2004 roku prezydent miasta uznał, że zarządzanie czterema oddzielnymi podmiotami jest kosztowne i złożył kierownikom propozycję połączenia placówek w jeden zakład publiczny. Propozycja została odrzucona przez szefów i rady społeczne, dlatego projekt uchwały nie trafił na radę miasta.
NIE MA CHĘTNYCH NA RYZYKO

- Stoimy w miejscu. Nasza dobra wola nie wystarczy, jeśli nie ma zgody personelu - komentują dziś radni. Chociaż czwartkowa dyskusja nad możliwościami prywatyzacji czterech ośrodków zdrowia była emocjonująca, to przełomu nie przyniosła.
Zakłady nie planują przekształcać się w niepubliczne placówki. Szef Przychodni Specjalistycznej Stanisław Augustynowicz mówi, że jego przychodnia posiada płynność finansową, a związek zawodowy lekarzy nie jest zainteresowany przekształceniem przychodni.

Barbara Zych, szefowa Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego, jedynego w regionie świadczącego usługi całodobowej opieki długoterminowej czeka na uchwalenie obiecanej ustawy pielęgnacyjnej, która ureguluje kryteria jej działalności. - Nie wiemy na czym stoimy. Nie wyobrażam sobie, byśmy mogli zdecydować o swojej przyszłości nie znając przepisów.

ODSUNIEMY PROBLEM, POŻAŁUJEMY

- Rozumiem obawy - mówi przewodniczący komisji rodziny i zdrowia radny lekarz Tadeusz Zych. - Organem założycielskim dla publicznych placówek jest miejski samorząd, a to wygodna forma zarządzania. W razie niepowodzenia finansowego i postawienia takiej placówki w stan likwidacji jej wszelkie zobowiązania musi pokryć miasto.

Radny Norbert Mastalerz nie przyjął argumentu władz miasta, że skoro zakłady nie chcą się prywatyzować to należy temat odsunąć na później. Zgłosił wniosek, by prezydent przygotował do końca grudnia koncepcję prywatyzacji czterech publicznych zakładów. Nie dostał wystarczającego poparcia w głosowaniu.

- Wiem, że trzeba troszczyć się o miejsca pracy, ale to kpina. Debata pokazała, że władze nie mają koncepcji i umywają ręce, a jeśli za dwa lata przyjdzie nam likwidować kolejną bankrutującą przychodnię z budżetu pójdą miliony na długi - denerwował się po debacie.

Wypomniał, że radni głosując wiosną za likwidacją przychodni w Machowie nie znali prawdziwej wysokości zobowiązań zakładu, jakie musi pokryć budżet miasta. Miało to być do 500 tysięcy złotych. Skarbnik miasta Witold Kuś potwierdził na sesji, że kwota będzie wyższa i wyniesie 770 tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie