Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za darmo ziemi nie oddam

Klaudia Tajs
Mam dokumenty po mojej mamie, na których jasno napi-sano, że ziemia przy płocie i za domem, gdzie rośnie kukurydza jest własnością naszej rodziny - przekonuje rolnik.
Mam dokumenty po mojej mamie, na których jasno napi-sano, że ziemia przy płocie i za domem, gdzie rośnie kukurydza jest własnością naszej rodziny - przekonuje rolnik. K. Tajs
Policja, Straż Miejska i burmistrz Nowej Dęby przekonywali wczoraj gospodarza, by nie utrudniał budowy drogi i chodnika.

- Jak trzeba będzie to się pod koparkę podłożę, ale ziemi pod budowę drogi nie oddam - zapowiedział wczoraj Józef Durdka, rolnik z Jadachów w gminie Nowa Dęba. Do zmiany decyzji próbowali go przekonać stróże prawa i kierownik budowy. Józef Durdka jest nieugięty.

Roboty ruszyły w ostatnim tygodniu maja. Z informacji, jakie dotarły do mieszkańców od robotników wynikało, że droga krajowa numer 9, na kilometrowym odcinku zostanie poszerzona o trzy metry. Nowy pas miał biec pod oknami sześciu domostw. Mieszkańcy byli oburzeni. Twierdzili, że Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad bez ich zgody funduje im hałas i niebezpieczeństwo. Wysłali protest do rzeszowskiego oddziału dyrekcji. Pismo pozostało bez odpowiedzi. Interweniowali także w tarnobrzeskim starostwie. Po kilku dniach robót, wystawili traktory i samochody osobowe przed domy, uniemożliwiając prowadzenie prac.

Negocjacji między mieszkańcami a wykonawcą podjął się Wiesław Ordon, burmistrz Nowej Dęby. Dzięki temu, wykonawca poszedł na drobne ustępstwa, poszerzył drogę pod zabudowaniami pięciu mieszkańców. Do zakończenia pozostał mu odcinek graniczący z terenem należącym do Józefa Durdki. Wtedy roboty stanęły.

JA NIE POZWOLĘ

Do środy prace posuwały się powoli do przodu. Przed domami sąsiadów pana Józefa, wykonawca poszerzył pas jezdni, i wybudował przejścia nad rowami melioracyjnymi. Tak było do wczoraj, kiedy rano koparki podjechały pod płot pana Józefa. Ten nie zgadzając się na poszerzenie pasa jezdni, kosztem ziemi przylegającej do jego płotu, stanął przed koparką i powiedział koniec.

- Dopóki inwestor nie zapłaci mi za ten 50-metrowy pas ziemi, dopóty nie wpuszczę koparek - zapowiedział pan Józef. - Za domem na trzyarowym polu rośnie kukurydza. Pole zostanie zmniejszone kosztem przeoranej ziemi. Kto mi zapłaci za straty w plonach. Już teraz, jak robotnicy czyścili drogę, cały brud poszedł na kukurydzę. Muszę straty gdzieś zgłosić. Może do sanepidu - zastanawia się rolnik.

Józef Durdka, twierdzi, że ani generalna dyrekcja, ani gmina Nowa Dęba, nigdy nie zwróciły się do niego z propozycją wywłaszczenia pasa ziemi. - Posiadam dokumenty po mojej mamie, na których jasno napisano, że ta ziemia przy płocie i za domem, gdzie rośnie kukurydza należą do naszej rodziny - pokazuje rolnik. - Zresztą posiadam mapy, które to potwierdzają. Jak trzeba będzie to się przed łyżką koparki położę, ale na pole nie wpuszczę.
KWESTIA CHODNIKA I SŁUPA

Poszerzanie pasa jezdni drogi krajowej numer 9 i budowa zatoczki dla tirów, to nie jedyny punkt zapalny sporu między mieszkańcami i wykonawcą. Rolnicy twierdzą, że chodnik, który będzie biegł pod ich płotami, będzie zbyt wąski, dlatego uważają, że jego budowa jest nielegalna. - To będzie chodnik spełniający również rolę trasy rowerowej - dodaje inny mieszkaniec Jadachów. - Przepisy mówią, że powinien mieć przynajmniej dwa metry szerokości, żeby dzieci rąk o płot nie obijały. Tymczasem gołym okiem widać, że będzie węższy.

Innym problemem, o którym mówią mieszkańcy są stojące na poszerzonym pasie jezdni słupy energetyczne. - W czasie robót koparki zruszały ziemię, na których stoją słupy - pokazuje Józef Durdka. - Słupy są stare, wystają z nich druty. Nie chcemy, żeby doszło do tragedii. Trzeba z nim coś zrobić.

CO MOGŁEM - ZROBIŁEM

Wiesław Ordon, burmistrz Nowej Dęby, który wczoraj negocjował z Józefem Durdką, twierdzi, że gmina nie odpowiada za postęp robót, gdyż teren, na którym prowadzone są prace, do gminy nie należy. - Ich właścicielem jest generalna dyrekcja, dlatego to ona powinna rozmawiać z panem Durdką - wyjaśnia burmistrz Ordon. - Uważam, że ze swojej strony zrobiłem i tak dużo, skoro dyrekcja poszerzyła drogę niemal na całym zaplanowanym odcinku. Pozostał jedynie pan Durdka.

W siedzibie rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad usłyszeliśmy, że jeśli do poniedziałku Józef Durdka nie zmieni zdania i nie wpuści na pas ziemi ciężkiego sprzętu, czeka go spotkanie z przedstawicielami dyrekcji, którzy do Jadachów przyjadą w asyście policji.

Do sprawy wrócimy, będziemy na bieżąco informować o tym, jak zakończy się sprawa między drogowcami a Józefem Durdką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie