Po kilkudniowym pobycie w szpitalu w Tarnobrzegu, stan zdrowia Kingi się nie poprawiał. Miejscowi lekarze nie wykryli u dziewczynki żadnych groźnych zmian w jej organizmie. Pediatrzy z Rzeszowa ratowali Kingę na stole operacyjnym.
Dwie najmłodsze córki Marcina i Katarzyny Śniadeckich cierpią miedzy innymi na porażenie mózgowe i wodogłowie. W ostatnim tygodniu lipca 3,5 letnia Kinga trafiła do szpitala w Tarnobrzegu.- Kinga przebywała w tarnobrzeskim szpitalu od 26 lipca do 1 sierpnia - mówi Marcin Śniadecki, ojciec dziecka.
Jak opowiada, lekarze z miejscowego oddziału pediatrycznego nie zdiagnozowali u jego córki żadnych dolegliwości neurologicznych. Zaraz po wyjściu ze szpitala rodzinę odwiedziła lekarka z Rzeszowskiego Hospicjum dla Dzieci, która regularnie kontroluje stan zdrowia Kingi i jej starszej siostry, Łucji.
Zaniepokojona dolegliwościami dziecka, poradziła rodzicom ponowne oddanie córki pod opiekę szpitalnych specjalistów.
ZREZYGNOWALI Z MIEJSCOWEJ PLACÓWKI
Śniadeccy znów udali się do tarnobrzeskiego szpitala. Jednak tym razem nie zdecydowali się zostawić w nim córki. Jak twierdzą, lekarka, która przyjmowała Kingę na oddział, protekcjonalnym tonem, w niewybrednych wręcz słowach, zażądała od matki dziewczynki, aby ta została w szpitalu przy dziecku.
Zdenerwowani takim zachowaniem lekarza rodzice, postanowili szukać pomocy w innym szpitalu. Wynajętym samochodem zawieźli dziecko do placówki w Rzeszowie.
Relacja tego wydarzenia przekazana nam przez Ewę Wilk, ordynator oddziału pediatrycznego w Tarnobrzegu jest zupełnie inna.
Według niej, osoba pełniąca wtedy dyżur na pediatrii, tylko zaproponowała rodzicom, że mogą zostać przy córce. - Nie był to nakaz, tylko propozycja - zapewnia pani ordynator.
ZASTAWKA DO WYMIANY
Rzeszowscy lekarze, po serii specjalistycznych badań stwierdzili u Kingi niedrożność zastawki, odprowadzającej z głowy, nadmiar płynu mózgowo - rdzeniowego.
- Dziewczynka została przywieziona do nas w odpowiednim momencie - mówi Jerzy Szymborski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej, w Szpitalu Wojewódzkim numer 2 w Rzeszowie.
Jak tłumaczy doktor, taka zastawka wypompowuje szkodliwy płyn z czaszki pacjenta. Co jakiś czas musi być jednak wymieniana. I ten czas przypadł właśnie na ten dzień, w którym Śniadeccy przywieźli córkę do rzeszowskiego szpitala.
Ewa Wilk stanowczo zapewnia, że opuszczając tarnobrzeski oddział pediatryczny, zastawka Kingi działała sprawnie.
- W przypadku choroby dziewczynki, stan zdrowia może ulec zmianie nawet w ciągu dwóch godzin - mówi pani ordynator.
Rodziców Kingi nie przekonują jednak słowa Ewy Wilk. Chcą zapoznać z tym wydarzeniem rzeszowskiego rzecznika praw pacjenta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?