Wstępnie ustalono, że podczas pracy zlekceważył elementarne zasady bezpieczeństwa.
Do wypadku doszło w środę wieczorem. Życiu mężczyzny nie zagraża niebezpieczeństwo. Choć początkowo obrażenia, jakich doznał, wyglądały bardzo groźnie, wypadek zostanie zakwalifikowany jako lekki.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że do tego zdarzenia doszło wskutek zlekceważenia elementarnych zasad bezpieczeństwa - mówi Stanisław Wójcik, prezes Zakładów Metalowych Dezamet.
Do wypadku doszło na otwartej przestrzeni, w specjalnym miejscu, wyznaczonym do sprawdzania czasu spalania "masy świecącej". To środek pirotechniczny, stosowany do wyrobu między innymi rac świetlnych i nabojów ćwiczebnych. Pracownik miał za zadanie sprawdzić spalanie materiału pirotechnicznego. Powinien zastosować lont lub w inny bezpieczny sposób zapalić masę, będąc z dala od niej.
- Ten człowiek pracuje u nas od ponad dziesięciu lat i najwyraźniej wkradła się rutyna. Po prostu nachylił się nad tym materiałem i podpalił zapałką - informuje prezes Wójcik.
Nastąpiło bardzo szybkie spalanie materiału pirotechnicznego. Zapaliło się ubranie pracownika, on został poparzony. Trafił do szpitala w Nowej Dębie, gdzie udzielono mu pomocy medycznej.
O wypadku władze spółki zbrojeniowej powiadomiły inspektora pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?