Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jednośladem w chmurach

Marcin Radzimowski
Na szczycie wulkanu Haleakala na hawajskiej wyspie Maui nie mogło zabraknąć flagi Sandomierza. Od lewej: sędzia Zygmunt Dudziński, mecenas Leszek Lis, mecenas Krzysztof Pękalski i sędzia Edward Loryś.
Na szczycie wulkanu Haleakala na hawajskiej wyspie Maui nie mogło zabraknąć flagi Sandomierza. Od lewej: sędzia Zygmunt Dudziński, mecenas Leszek Lis, mecenas Krzysztof Pękalski i sędzia Edward Loryś. archiwum prywatne
Prawnicy z Tarnobrzega i Sandomierza zjeżdżali rowerami ze szczytu wulkanu na Hawajach. Opowiedzieli nam o wycieczce życia.

W pracy noszą togi, ale kiedy nadarza się okazja, zamieniają je na koszulki kolarskie i wskakują na rowery. Grupa prawników z naszego regionu na dwóch kołach zwiedziła już prawie całą Polskę, ale też tak egzotyczne zakątki jak Grecja, Kuba, Meksyk czy ostatnio… Hawaje.

Wszystko zaczęło się kilka lat temu od pasji sędziego Edwarda Lorysia, do niedawna prezesa Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Odkąd pamięta jeździł na rowerze, dlatego stopniowo zaszczepił swoim konikiem współpracowników.

- Teraz jeździmy wspólnie na wyprawy rowerowe. Sędziowie, prokuratorzy, adwokaci. Jazda rowerem to świetny sposób wypoczynku - przekonuje sędzia Loryś. - Mieszkam w Sandomierzu, dlatego na rowerowe wojaże zapraszam też prawników sandomierskich.

Nasi rowerzyści w Chicago. Od lewej: Zygmunt Dudziński, Edward Loryś i Leszek Lis.
(fot. archiwum)

KOSZULA CIAŁU NAJBLIŻSZA

Efektem częstych wypraw rowerowych prawników było powstanie nieformalnej sekcji kolarskiej, w ramach działającego przy tarnobrzeskim sądzie Stowarzyszenia Paragraf, skupiającego prawników uprawiających sport. Obecnie rowerzyści mają specjalne koszulki, a na wyprawy zawsze zabierają z sobą flagi miast - Tarnobrzega i Sandomierza.

- Tworzymy w ten sposób grupę, wyróżniamy się z tłumu. A przy okazji promujemy te dwa miasta - zauważa sędzia Teresa Więch z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.
Bywa, że sędzia Loryś wyłamuje się i jeździ w koszulce z napisami Brzóza Królewska - to bowiem jego rodzinna wieś leżąca w powiecie leżajskim. - Nawet nie zliczę, ile kilometrów pokonałem rowerem, ale naprawdę bardzo, bardzo dużo - przekonuje sędzia Edward Loryś.

Grupa amatorów jazdy na jednośladach liczy około 20 osób, choć na różne wyprawy prawnicy wybierają się w różnych konfiguracjach. Czasami pięć, czasami kilkanaście, niekiedy ponad 20 osób.

Dotychczas rowerzyści z sądu zwiedzili wiele urokliwych miejsc w Polsce, ale też na Słowacji. Na rowerach niektórzy jeździli też po Chicago, na Kubie czy w Meksyku. Ostatnio koszulki kolarskie Paragrafu spotkać można było na Hawajach.
MOCNY DEBIUT

Do Stanów Zjednoczonych tym razem pojechali sędziowie Zygmunt Dudziński i Edward Loryś, mecenas Krzysztof Pękalski z Tarnobrzega oraz wyjątkowo nie-prawnik Jan Puzio, dyrektor tarnobrzeskiego banku PKO BP.

- Dla mnie to był właściwie debiut. Czasami wsiadam na rower, ale niezbyt często. A tutaj czekała nas mocno ekstremalna jazda na rowerach - wspomina sędzia Dudziński.

Do Stanów Zjednoczonych grupa prawników wybrała się na zaproszenie mieszkającego w Chicago od kilku lat adwokata z Tarnobrzega - Leszka Lisa, byłego wiceprezesa Sądu Rejonowego w Tarnobrzegu. On również dołączył do grupy amatorów kręcenia pedałami. Prawnicy nie zapomnieli z sobą zabrać nieodzownych atrybutów - flag Tarnobrzega i Sandomierza.

Na początek kilkunastodniowego pobytu za oceanem, prawnicy jeździli rowerami po Chicago. W "polskim mieście" są świetne warunki do jazdy na rowerze, specjalnie wytyczone trasy, bezpieczne dla amatorów takiej formy wypoczynku. Podobnie w Nowym Jorku, który nasi również odwiedzili. To była jednak dopiero rozgrzewka przed tym, co ich czekało później.

- Tam jazda na rowerach i bieganie są bardzo popularne. Na każdym kroku widać rowerzystów. Nie wiem, być może to jedyny sposób spalenia zbędnych kilogramów po codziennych wizytach w barach z fast foodami - domyśla się sędzia Zygmunt Dudziński.
Z WULKANU NA DWÓCH KOŁACH

Ale prawdziwe emocje i niezapomniane przeżycia czekały prawników w czasie wycieczki na jedną z hawajskich wysp - Maui, gdzie leży ogromny wulkan Haleakala o wysokości 3055 metrów nad poziomem oceanu. Jednym z punktów wycieczki fakultatywnej był zjazd rowerowy ze szczytu.

- Do tego wyczynu trzeba się było specjalnie przygotować. Przewodnik zapoznał nas z regulaminem, niestety musieliśmy swoje kolarskie koszulki zamienić na specjalne kombinezony - opowiada sędzia Edward Loryś. - Dostaliśmy też specjalne rowery, które wyposażone były w cztery systemy hamulców. Pierwszy raz takie rowery widziałem.

Oprócz tego każdy z rowerzystów musiał założyć specjalny kask, przypominający kaski używane przez motocyklistów-żużlowców.

- Na szczycie wulkanu było bardzo zimno i rozrzedzone powietrze. Trasa zjazdu była kręta, choć dość łagodna - ocenia sędzia Dudziński. - Kiedy byliśmy na samej górze, chmury były pod nami. Nie było podnóża wulkanu, tylko chmury. Niesamowite wrażenie.

Urokliwy, bajkowy widok rozciągał się dopiero poniżej, gdy rowerzyści zjechali przez warstwę chmur niżej. Ich oczom ukazał się wręcz rajski obrazek.

- Piękne kwiaty i bogata roślinność, jaką dotychczas znałem jedynie z filmów przyrodniczych - opisuje sędzia Dudziński. - Szczególnie efektownie wyglądały dzikie orchidee, których było wszędzie pełno. Zjazd trwał około godziny, z przerwą w połowie trasy. Tam zorganizowana była specjalna baza turystyczna, aby odpocząć i coś zjeść.

Z wyprawy rowerowej prawnicy przywieźli zdjęcia, ale przede wszystkim wspomnienia. Już planują, gdzie by tu było można się wybrać na wycieczkę, aby oprócz zwiedzania móc pojeździć na rowerach. Teraz już żadna wyprawa nie będzie zbyt ekstremalna. W końcu jazdę w chmurach mają już za sobą…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie