Blisko dwa tysiące tarnobrzeżan wczoraj o północy przyszło na Plac Bartosza Głowackiego, aby wznieść pierwszy toast szampanem w 2008 roku. Większość z nich wróciła potem do lokali, aby dalej w gronie przyjaciół żegnać stary rok.
Nikt nie zliczy ile korków od szampana wystrzeliło o północy w Tarnobrzegu, ale zapewne najwięcej trunku z bąbelkami wylało się na Placu Głowackiego. Na tarnobrzeski rynek przyszło mniej osób, niż w poprzednich latach, ale i tak pusto nie było.
Niestety, władze miasta też się nie popisały. Co prawda był pokaz sztucznych ogni i dwa głośniki, z których przez godzinę płynęła muzyka, lecz to trochę mniej, niż należałoby się spodziewać w 50-tysięcznym mieście. Tradycyjnie też kwadransa na przywitanie mieszkańców miasta nie znalazł żaden z trzech prezydentów "siarkowego grodu". Nawet jednak te minusy nie przeszkadzały zbytnio tym, którzy przyszli na rynek witać Nowy Rok. Wszak najważniejsze jest towarzystwo, w jakim spędza się ten wyjątkowy wieczór i noc.
Szampany strzelały też w kilkunastu dużych lokalach, które zazwyczaj służą za domy weselne, jednak tego jednego dnia organizowane są tam bale. Moda na bale nie mija, o czym świadczy brak wolnych miejsc już na kilkanaście dni przed końcem roku. Młodzi ludzie bawili się w sylwestrową noc w dyskotekach, albo na prywatkach.
W oryginalny sposób stary rok pożegnał Robert Fiuk z żoną Joanną spod Tarnobrzega, którzy na prywatkę w stylu lat 80-tych, zaprosili grono najbliższych przyjaciół. Pomysł na nietypową zabawę zrodził się miesiąc przed Sylwestrem.
- Planowaliśmy z grupą przyjaciół spędzić ostatnią noc roku w górach, w domku z kominkiem, niestety znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem - opowiada pan Robert. - Dlatego postanowiliśmy zaprosić wszystkich do siebie. Aby uatrakcyjnić zabawę, przygotowaliśmy ją, na wzór imprez, w jakich uczestniczyliśmy w latach 80-tych. W tamtym czasie zdawaliśmy maturę. To były najpiękniejsze nasze lata.
Warunkiem uczestniczenia w zabawie był strój wzorowany na modzie z lat 80-tych. Panie nie zapomniały o czarnych ucinanych getrach, które w tamtych latach były hitem. Panowie wygrzebali z szaf wąskie, czarne krawaty, nazywane potocznie "śledzikami". Tańczono do przebojów takich zespołów jak "Republika", "Lady Pank", "Perfect" i "Chłopcy z Placu Broni". O północy gospodarze i goście wyszli przed dom, gdzie przez kilkanaście minut puszczali fajerwerki. Zabawa zakończyła się kilka minut po godzinie szóstej rano.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?