Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Petardą między bloki

Klaudia Tajs
Nowa Dęba to niewielka miejscowość, w której huk odpalanych fajerwerków zakłóca spokój mieszkańcom bloków i domów jednorodzinnych oraz mieszkających w nich zwierząt.
Nowa Dęba to niewielka miejscowość, w której huk odpalanych fajerwerków zakłóca spokój mieszkańcom bloków i domów jednorodzinnych oraz mieszkających w nich zwierząt. K. Tajs
Spokój Nowej Dęby zakłóca grupa młodych ludzi, odpalająca fajerwerki.

- Strzelcy są na tyle perfidni, że podchodzą do ogrodzeń i wrzucają petardy do kojców, w których są psy - mówi pan Mieczysław z Nowej Dęby. Mieszkańcy prosili o pomoc policję, która uświadomiła ich, że młodzi strzelcy są zbyt szybcy, stąd problem z ich namierzeniem i złapaniem.

Od 24 listopada do 10 stycznia obowiązuje wydany przez wojewodę podkarpackiego zakaz używania w miejscach publicznych lekkich materiałów pirotechnicznych. Zarządzenie to nie dotyczy tylko Sylwestra. Zdaniem wielu mieszkańców 11-tysięcznej Nowej Dęby, rozporządzenie nie dotarło do ich miasteczka, o czym świadczy liczba odpalanych petard już na kilka dni przed ostatnią nocą 2007 roku.

MIĘDZY BLOKI PO "ECHO"

Najbardziej oburzeni są właściciele zwierząt, szczególnie psów. Zarówno, ci którzy trzymają psy w przydomowych kojcach, jak i ci, którzy muszą kilka razy dziennie wyprowadzać je na spacer, mówią, że grupy młodych ludzi, odpalających petardy, pojawiły się w mieście na kilka dni przed Sylwestrem. - Od soboty przechodziliśmy koszmar - opowiada pani Anna, właścicielka czarnego pudla.

- Huk słyszymy rano, w południe i wieczorem. Strzelają na głównych ulicach i między blokami. Człowiek może się przyzwyczai, ale pies boi się wystrzałów. Teraz zapiera się przed wyprowadzeniem na podwórko. A przecież psina musi sobie ulżyć.
U wielu mieszkańców apogeum nerwów sięgnęło zenitu, dlatego postanowili szukać pomocy w miejscowym komisariacie policji. Niestety, rozczarowali się. - Kiedy zadzwoniłem z interwencją, by policja złapała młodych strzelców, usłyszałem, że jest to raczej niemożliwe, bo są zbyt szybcy - dodaje starszy mężczyzna.

- Dowiedziałem się także, dlaczego tak często słychać strzały między naszymi blokami. Dlatego, że tam jest lepsze echo. Skoro wiadomo, że nasilenie huku w tym miejscu jest duże, to czy patrol nie mógłby zaczaić się w klatce i złapać tych drani na gorącym uczynku. Przecież mundurowi mogą wyjść dla dobra sprawy z samochodu na te kilka minut.

WYJAŚNI OKOLICZNOŚCI

Sławomir Gospodarczyk, szef komisariatu policji w Nowej Dębie przyznaje, że faktycznie od pewnego czasu, w mieście słychać huk odpalanych petard. Dodaje także, że patrol, który kieruje się w stronę wystrzału, często nie może odnaleźć, sprawców zamieszania. Niemniej przez cały dzień miasto jest kontrolowane, ale wiadomo, że widok radiowozu czy munduru odstrasza tych, którzy chcą wystrzelić petardy - tłumaczy komendant Gospodarczyk.

Komendant zobowiązał się także, że rozmówi się z policjantem, który poinformował mieszkańca, że nie może liczyć na pomoc policji. - Wyjaśnię to i jeszcze raz zapewniam, że zrobimy wszystko, aby huki odpalanych petard w Nowej Dębie przestały mieszkańcom zakłócać spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie