Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwuletni Pawełek stał się ofiarą rodzinnego konfliktu

Klaudia Tajs
Pani Małgorzata pokazuje akt kupna dworku, którego mimo wielu propozycji, nie sprzedała.
Pani Małgorzata pokazuje akt kupna dworku, którego mimo wielu propozycji, nie sprzedała. M. Radzimowski
Po naszej interwencji okazało się, że rodzina małego chłopca ma szansę otrzymać własne mieszkanie. Do tej pory wszyscy ich odsyłali z przysłowiowym kwitkiem.

- Zrobimy wszystko, aby rodzice dwuletniego Pawełka zamieszkali w godziwych warunkach i tworzyli normalną rodzinę - zapewnia Jan Czech, sekretarz gminy Gorzyce. Chłopczyk z rodzicami mieszka w zrujnowanym budynku, bez wody i gazu. Nie są jedynymi mieszkańcami dworku.

O dramacie małego Pawełka pisaliśmy w środę. Przypomnijmy. Podczas poniedziałkowej awantury chłopczyk stał się kartą przetargową pomiędzy swoją matką a babcią, która na siłę chciała zaopiekować się wnuczkiem. Pawełka z rąk babci wyrwał policjant. Krzyki i wyzwiska usłyszeli sąsiedzi, którzy poinformowali nas o całym zdarzeniu.

BO NIE MA PIENIĘDZY

Właścicielką podupadającego dworku, pamiętającego rodzinę Tarnowskich, jest pani Małgorzata, matka trójki dzieci. Kobieta zapewnia, że od dawna stara się o pieniądze na jego remont. Niestety, nie udaje się. - Konserwator zabytków odesłał mnie do marszałka województwa - wylicza pani Małgorzata. - Gmina i starosta też nie mają pieniędzy. Ja nie pracuję, a dzieci gotówki nie posiadają.

Pani Małgorzata zamieszkała w budynku w 1994 roku. Posiada dokumenty mówiące o tym, że jest jego właścicielką. Niestety, ząb czasu naruszył budynek i jego wnętrze. W ciemnym korytarzu nie ma podłóg. Na ziemi leży kawałek linoleum. Ściany dawno nie widziały farby. Drzwi wejściowe z trudem zamykają się. W środku jest kilka pokoi. Pierwszy zajmują młodszy syn Ziemowit z żoną i małym Pawełkiem. - To jest pokój starszego syna, co wyszedł na wolność z aresztu - pokazuje kobieta. - A to moje lokum. Córka od czasu do czasu przyjeżdża. Prądu nie mam, ale od dzieci przedłużaczem podciągnę. Piec mały, ale można ogrzać i ugotować. Najgorzej jest z dachem, bo się sypie. Zaczęłam go kleić gliną... - mówi kobieta.

Twierdzi, że kocha swojego wnuczka. O jego mamie nie chce mówić. - Mam zakaz zbliżania się do niej i dziecka, ale ono samo do mnie lgnie - opowiada. - Ostatnio zupy mu ugotowałam, chleba ze smalcem dałam. Skoro syn mi go powierzył do opieki, to czego ona na mnie policję nasłała. Przecież to mój wnuczek - mówi roztrzęsiona.
Babcia Pawełka twierdzi, że musi pilnować wnuczka, bo jej dom często odwiedza mafia z Wołomina, Łodzi i Warszawy. - Mówili, że pokoje chcą wynająć, ale ja tam swoje wiem - wtrąca nagle kobieta. - Tu się dziwne rzeczy dzieją. Dlatego trzeba pilnować - dodaje.

Pani Małgorzata uważa, że przyczyną wielu jej problemów są źli ludzie, którzy ją otaczają. - Pracownica opieki jest do mnie źle nastawiona - wylicza. - Mówią, żebym do lekarza poszła. Ale po co, skoro ja jestem zdrowa...

CHCIAŁBY DOBRZE

Ziemowit, ojciec małego Pawełka, zapewnia, że chciałby, aby jego żonę i matkę łączyły dobre relacje. Jednak nie udaje się. - Mama już taka jest - mówi młody mężczyzna. - Z żoną nie rozmawia. Bardzo lubi syna. Mieszkamy pod jednym dachem, od czasu do czasu zaniosę małego do jej pokoju. Jak to w rodzinie, raz jest dobrze, raz źle - stwierdza.

Syn nie ukrywa, że sytuację komplikuje zachowanie jego mamy, która nie chce słyszeć o konsultacjach z lekarzem. - Ona sama na leczenie nie pójdzie - stwierdza Ziemowit. - W opiece społecznej powiedzieli mi, że jako pełnoletni syn mogę wystąpić z wnioskiem o skierowanie jej na obowiązkowe leczenie psychiatryczne. Zastanawiam się, czy to zrobić. Przecież mieszkamy pod jednym dachem.

Ojciec małego Pawełka przypomina, że już kilka razy pytał w Urzędzie Gminy w Gorzycach, czy może liczyć na lokal socjalny. - Za każdym razem mówią, że nie ma wolnych - żali się. - Ja nawet kawalerkę chciałem w Tarnobrzegu wynająć, ale nie ma wolnych.

CZAS NA INTERWENCJE

Ryszard Nowocień, sołtys Trześni, długo mógłby mówić o rodzinie zajmującej niewielki dworek. Wie także o ostatniej awanturze, kiedy policja wyrywała z rąk babci małego Pawełka. Bardzo często kontaktuje się z panią Małgorzatą. Nowocień należy do nielicznych osób, które zdobyły jej zaufanie. - Tylko dlatego, że mnie zna, pozwoliła w zeszłym roku ekipie doprowadzić prąd do budynku - wspomina sołtys. - Kiedy przyszli jej z gminy podłączyć wodę, mnie z ekipą nie było. Efekt był taki, że ludzi nie wpuściła i do dziś rodzina nie ma wody.

Sołtys Nowocień wielokrotnie rozmawiał z właścicielką domu o jej przyszłości. Namawiał do sprzedania budynku. - Byli kupcy, dobrą cenę dawali, ale ona się nie zgodziła - wspomina sołtys. - Dziś tam mieszka już następne pokolenie. Dochodzi między nimi do nieporozumień. Między tym wszystkim jest małe dziecko.
Niepokojące zdaniem sołtysa jest to, że urzędnicy wiedzą o sytuacji, w jakiej znajduje się ta rodzina, a także o tym, co się tam dzieje, a mimo to brakuje odpowiedniej decyzji, która zmieniłaby los przynajmniej malutkiego chłopczyka. - Czy musi dojść do nieszczęścia, by ktoś przyznał się, że można było coś zrobić? - pyta Ryszard Nowocień.

POD OKIEM POLICJI I OPIEKI

Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorzycach znają warunki, w jakich wychowuje się mały Pawełek. Rodzina korzysta z pomocy społecznej. Jesienią ubiegłego roku, dzięki staraniom ośrodka, do domu doprowadzono energię elektryczną. Ostatni raz pracownik socjalny przeprowadzał wywiad środowiskowy w grudniu ubiegłego roku. - Sytuacja tej rodziny jest bardzo skomplikowana - usłyszeliśmy w gorzyckim ośrodku. - Rodzina jest pod opieką kuratora zawodowego i społecznego. Matka chciałaby zapewne dla swoich dzieci jak najlepiej. Kilka razy uczestniczyła w pracach społecznie użytecznych. Ukończyła także kilka kursów. Niestety, problemem jest jej zachowanie. Bez wątpienia jest to rodzina borykająca się z wieloma problemami.

Leszek Kostecki, kierownik komisariatu w Gorzycach, potwierdza, że interwencje policji w tej rodzinie nie należą do rzadkości. Poniedziałkowa interwencja odbyła się na prośbę mamy małego Pawełka, która chciała go odebrać z rąk babci.
Kierownik Kostecki przypomina także, że wielokrotnie zwracał uwagę na dziwne zachowanie matki dzieci i właścicielki domu. - Informowałem o tym pracowników opieki społecznej - dodaje.

JEST NADZIEJA

Dziś w gminie Gorzyce nie ma wolnych mieszkań socjalnych. Lokalny samorząd przygotowuje projekt bloku socjalnego dla kilku rodzin. Jego budowa rozpocznie się prawdopodobnie w tym roku i potrwa dwa lata.

Do dyspozycji mieszkańców znajdujących się w trudniej stacji życiowej jest jeszcze blok komunalny w Trześni, który pierwotnie wybudowano z myślą o osobach poszkodowanych w powodzi z 2001 roku. Wiele osób, które zamieszkały w nim, wróciło do swoich odremontowanych domów. Ich lokale zajmują osoby, które nie mają szans na własne cztery kąty.

W rozmowie z Janem Czechem, sekretarzem Gorzyc, dowiedzieliśmy się, że jedno z tamtejszych mieszkań będzie niebawem wolne. - To niewielki pokój z łazienką i kuchenką - wyjaśnia sekretarz Czech. - W stosunku do osób, które zajmują ten lokal, prowadzone jest postępowanie eksmisyjne. To trudne sprawy, które trwają długi czas. Niemniej nie widzę przeszkód, aby ta młoda rodzina zamieszkała w tym loku.
Jan Czech sugeruje, aby Ziemowit wraz żoną ponownie przyszli na rozmowę do wójta Gorzyc Mariana Grzegorzka. - Zrobimy wszystko, aby im pomóc - kończy Jan Czech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie