- Za zniszczony domofon, ogrodzenie lub rynny płacą lokatorzy, którzy coraz chętniej wskazują nam osoby dewastujące wspólne mienie - mówi Augustyn Turek, prezes spółdzielni Siarkowiec w Tarnobrzegu. Do akcji wyłapywania dewastatorów włączyli się dzielnicowi, których numery telefonów są dostępne na klatkach schodowych.
ZAKŁÓCAJĄ SPOKÓJ EMERYTOM
Spółdzielnia Siarkowiec na osiedlu Przywiśle zarządza kilkunastoma blokami. Przez tarnobrzeżan, ze względu na mieszkającym tam emerytów i rencistów, osiedle nazywane jest miejską sypialnią. Niestety, są tereny, na których o ciszy i spokoju, szczególnie wieczorem, trzeba zapomnieć. To ulice Waryńskiego, Narutowicza oraz Aleje Niepodległości. Skala dewastacji jest tak ogromna, że spółdzielnia mieszkaniowa wypowiedziała wojnę tym, którzy niszczą spółdzielcze mienie.
TAM MOŻESZ ZADZWONIĆ
TAM MOŻESZ ZADZWONIĆ
Policja 997, Straż Miejska 986 lub do wyznaczonego dzielnicowego i spółdzielni mieszkaniowej.
OD DOMOFONU PO OGRODZENIE
Ofiarą młodych wandali najczęściej padają domofony, metalowe ogrodzenia oddzielające chodniki od budynków, szyby w klatkach schodowych oraz elewacje bloków. Awanturnicy bardzo często zadomawiają się w piwnicach, uniemożliwiając dojście do boksów ich właścicielom. - Największy problem mamy z domofonami, które są przepalane - mówi prezes Turek. - Remont domofonu kosztuje 200 złotych. Za naprawę płacą wszyscy lokatorzy z funduszu remontowego.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom lokatorów, którzy coraz częściej wskazują pracownikom administracji oraz dzielnicowym sprawców wandalizmu, spółdzielnia rozwiesiła na klatach schodach apele do mieszkańców. - Odwołujemy się do lokatorów, by dbali o spółdzielcze mienie - dodaje prezes Turek. - Podajemy telefon naszego pracownika oraz dzielnicowego, którzy przyjmą interwencję w tej sprawie.
Prezes Turek twierdzi, że wspólna akcja z policją przynosi już pierwsze i pozytywne rezultaty. - Dawniej lokatorzy nie informowali nas o dewastacji w obawie przed tymi, którzy niszczą - dodaje prezes. - Dziś sytuacja zmieniła się. Mieszkańcy wiedzą, że straty pokrywane są z ich czynszu, dlatego robią wszystko, by za szkody zapłacił sprawca.
POLICJA ZNA TERENY
Władysław Kiszka, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Stalowej Woli, nie chce zdradzać nazw ulic, na których zadomowili się wandale. Zapewnia, że tereny są dobrze znane policji, która pojawia się tam znacznie częściej, niż w innych częściach miasta. Wiceprezes zwraca uwagę na inny problem. - W 2004 roku lokalny samorząd opracował program pod nazwą "Bezpieczne osiedla" - przypomina. - W ramach projektu miały być instalowane monitoringi na najbardziej zagrożonych terenach. Skończyło się na pogawędkach policji z uczniami. Natomiast nic nie ruszyło się w sprawie kamer, które w tym przypadku byłyby najlepszym stróżem porządku.
Do czasu zainstalowania monitoringu, pracownicy spółdzielni w Stalowej Woli współpracują z policją. Efekty są zadowalające. - Kilka spraw o dewastację miało swój finał w sądzie - potwierdza wiceprezes Kiszka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?