Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bóbr skoczył i ugryzł!

Marcin Radzimowski
Myśliwi zastrzelili zwierzę, które pogryzło człowieka.
Myśliwi zastrzelili zwierzę, które pogryzło człowieka. M. Radzimowski
W Dąbrowicy koło Tarnobrzega nigdy wcześniej nie widziano bobra. Ale się pojawił i pogryzł człowieka.
Jan Byczek z Dąbrowicy: - Z pięć albo sześć razy mnie ugryzł. Czasami tak psy się na człowieka rzucają, ale żeby bóbr? Poczułem ból, na obu nogach były
Jan Byczek z Dąbrowicy: - Z pięć albo sześć razy mnie ugryzł. Czasami tak psy się na człowieka rzucają, ale żeby bóbr? Poczułem ból, na obu nogach były ślady zębów.. M. Radzimowski

Jan Byczek z Dąbrowicy: - Z pięć albo sześć razy mnie ugryzł. Czasami tak psy się na człowieka rzucają, ale żeby bóbr? Poczułem ból, na obu nogach były ślady zębów..
(fot. M. Radzimowski)

- Zobaczyłem, że to coś biegnie do mnie. Skoczyło mi na nogę i ugryzło mnie w kolano - relacjonuje 84-letni Jan Byczek z Dąbrowicy (powiat tarnobrzeski). Potem zwierzę ugryzło jeszcze kilka razy. O niespotykanym ataku… bobra, zrobiło się głośno w całej Polsce.

W Dąbrowicy, sporej wiosce koło Baranowa Sandomierskiego, od kilku dni plotkuje się tylko jeden temat. Atak bobra dziwi tym bardziej, że nikt wcześniej tego typu zwierząt tutaj nie widział.

- Niby tu niedaleko są dzikie stawy, kanał. Ale nikt ani tam, ani tym bardziej we wsi bobra nie widział - zapewnia Janina Rożnowska. - Dopiero w czwartek ktoś widział to zwierzę u siebie za stodołą.

KĄPAŁ SIĘ W KAŁUŻY
Skąd bóbr znalazł się nie użytkowanych pastwiskach między domostwami? Tego nie dowiemy się nigdy. Nie uciekał, nie bał się ludzi. Chodził sobie po prostu. Jak bezpański pies. Zaciekawieni ludzie wychodzili z domów, aby zobaczyć to rzadko spotykane zwierzę.

- Poszłam, bo ktoś mówił, że to pies przejechany leży przy drodze. Myślałam, że mój. Ale to nie był pies. No i to było żywe, siedziało w kałuży przy samej drodze, o tutaj - pokazuje Janina Rożnowska. - Ten bóbr kąpał się w wodzie, nawet tak jakby podskakiwał.

Za ogrodzenie swojego podwórka wyszedł też Jan Byczek Chciał sprawdzić, czy jego kury nie biegają przy drodze. W odległości pięćdziesięciu metrów od siebie zobaczył czarne futro.

- 84 lata żyję i nie widziałem bobra. Teraz też nie wiedziałem co to jest - mówi Jan Byczek. - Nie podchodziłem, tylko stałem w miejscu i patrzyłem. Nagle zobaczyłem, że to coś biegnie w moją stronę. Skoczyło mi na nogę i ugryzło mnie w kolano.
NIESPODZIEWANY ATAK
Po pierwszym ataku mężczyzna kopnął wielkiego gryzonia, ale ten nie odpuścił. Rzucił się znowu na nogi i po raz kolejny wbił zęby w kolano, potem w goleń.
- Z pięć albo sześć razy mnie ugryzł - Jan Byczek pokazuje opatrunki na obu nogach. - Czasami tak psy się na człowieka rzucają, ale żeby bóbr? Poczułem ból, na obu nogach były ślady zębów.

Po tym ataku zwierzę odeszło, schowało się w pobliskich niewielkich zaroślach. Ofiarę ataku dzikiego zwierzęcia zawieziono do ośrodka zdrowia w pobliskich Ślęzakach, aby odkazić ranę.

- Pierwszy raz spotkałam się z takim przypadkiem, aby kogoś bóbr ugryzł. Kilka lat temu szczur ugryzł człowieka, ale bóbr do tej pory jeszcze nie - mówi Henryka Szewc, pielęgniarka. - Opatrzyłam rany, ten pan dostał też skierowanie na oddział zakaźny do szpitala w Mielcu.
W tym samym czasie o ataku bobra powiadomiona została policja i powiatowy lekarz weterynarii.

- Bobry to zwierzęta płochliwe, więc takie zachowanie było niepokojące. Nie bał się ludzi, przebywał w obcym dla swojego gatunku środowisku, był agresywny - wylicza Tadeusz Sech, powiatowy lekarz weterynarii w Tarnobrzegu. - Zagrożenie wścieklizną było bardzo duże, dlatego po konsultacji z konserwatorem przyrody podjąłem decyzję, aby zastrzelić tego bobra.

TRZEBA ZBADAĆ
Siedzącego w zaroślach bobra pilnowali policjanci, na miejsce przyjechało dwóch myśliwych. Zabili zwierzę. Jego ciało zostało przewiezione do badań w Zakładzie Higieny Weterynaryjnej w Rzeszowie. Trzeba się dowiedzieć, czy agresywne zachowanie zwierzęcia, nie było efektem wścieklizny.

- Co trzy dni muszę jeździć do Mielca na zastrzyki. Bolą mnie nogi w miejscach, gdzie ugryzł - mówi 84-latek z Dąbrowicy. - Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Strach pomyśleć co by było, gdyby ten zwierz rzucił się na małe dziecko, a dzieciaki czasami tam biegają po pastwisku.

W piątek po południu były już znane wstępne wyniki badań.
- W mózgu tego zwierzęcia nie stwierdzono ciałek Negriego towarzyszących wściekliźnie, ale to jeszcze definitywnie o niczym nie świadczy. Konieczne jest wykonanie badań biologicznych, które potrwają trzy tygodnie - wyjaśnia lekarz weterynarii Tadeusz Sech.

Teraz materiał biologiczny (także ewentualnie z wirusem wścieklizny) pobrany z martwego bobra, wszczepiony został myszom laboratoryjnym. Przez 21 dni poddawane będą one obserwacji. Dopiero po tym czasie będzie można definitywnie stwierdzić, czy zwierzę było zdrowe, czy chore.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie