Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwiczenia strażaków i ratowników drogowych

Marcin Radzimowski
Wypadek obok TESCO. Fiat punto potrącił rowerzystkę.
Wypadek obok TESCO. Fiat punto potrącił rowerzystkę. M. Radzimowski
Pijany traktorzysta przeszkadzał strażakom, którzy ratowali poszkodowanych w wypadkach ludzi.

Na placu Głowackiego w Tarnobrzegu bus wjechał w grupę dzieci, chwilę potem przy markecie Tesco fiat punto potrącił rowerzystkę, a obok dworca PKS auto zderzyło się z traktorem i stanęło w ogniu. Na szczęście to były tylko sobotnie ćwiczenia w ramach I Zlotu Szkoleniowego Ochotniczych Straży Pożarnych w Ratownictwie Drogowym.

Mylić się może ten, kto myśli, że to była jedynie zabawa. Uczestnicy ćwiczeń przekonali się na własnej skórze, że teoria to jedno, a praktyka to zupełnie co innego. Strażacy ochotnicy, bo dla nich był zorganizowany sobotni zlot, uświadomili sobie własne braki.

- Zlot miał na celu sprawdzenie i doskonalenie wiadomości teoretycznych oraz umiejętności praktycznych strażaków, w udzielaniu pomocy przedmedycznej ofiarom wypadków drogowych - wyjaśnia Jacek Rożek z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Tarnobrzegu, który wspólnie z Automobilklubem Stalowa Wola zorganizował zlot.

Warto zaznaczyć, ze w zajęciach brały udział dwuosobowe zespoły - strażacy, którzy mają za sobą ukończony specjalny kurs z ratownictwa medycznego. Najpierw ochotnicy pisali test z zakresu udzielania pomocy przedmedycznej, później były ćwiczenia praktyczne na fantomie. Trzecia - najbardziej widowiskowa część to działania ratownicze na miejscu pozorowanych wypadków drogowych.

BUS POTRĄCIŁ DZIECI

- Jejku, tutaj się takie coś stało? Ruch samochodów wyłączony i ktoś potrącił ludzi - komentował starszy pan, który przechodził przez Plac Bartosza Głowackiego.
Inni tarnobrzeżanie też z zaciekawieniem podchodzili i patrzyli na rozwój sytuacji. A tam, obok busa leżało kilkoro dzieci. Dwie dziewczyny rozpaczliwie krzyczały, obok rannym chłopcem targały konwulsje. Wszystko wyglądało tak prawdziwie, że gdyby nie jurorzy ubrani w kamizelki odblaskowe z napisem "Automobilklub Stalowa Wola", można było uwierzyć. Pozoranci mieli poprzyklejane nawet specjalne plastry z "ranami".

Niedługo potem, do wypadku na placu Głowackiego przyjechała kolejna załoga, a poprzednia jechała już na miejsce drugiego. Tym razem obok marketu Tesco fiat punto potrącił rowerzystkę. Podkrążone oczy, rozbite łuki brwiowe uczestników "wypadku", brak oddechu u rowerzystki.

LICZYŁY SIĘ SZCZEGÓŁY

Podobnie jak w pierwszym zdarzeniu, tak i teraz strażacy musieli wykazać się doskonałą znajomością z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Nie chodziło tylko o sztuczne oddychanie, czy zaklejenie plastrem rany. Jeden z jurorów oceniał zabezpieczenie miejsca wypadku (między innymi trójkąt ostrzegawczy w odpowiedniej odległości, zamknięcie auta ratowników, wyjęcie kluczyków z samochodu uczestniczącego w wypadku).

Drugi członek komisji sędziowskiej oceniał jakość pomocy poszkodowanym. Chodziło o właściwe rozpoznanie urazów (jeśli podkrążone oczy to możliwy uraz kręgosłupa) i właściwe działanie: założenie kołnierza ortopedycznego, otulenie poszkodowanego kocem, właściwe ułożenie ciała. Każda kolejne ekipa robiła to, co uważała za konieczne w tej konkretnej sytuacji. A punkty można było stracić nawet za bardzo drobne błędy - brak rękawiczek, nie zaciągnięcie hamulca ręcznego.
Podobnie jak w pierwszym przypadku, pozoranci bardzo wczuwali się w role. Ich ciała były bezwładne, a na twarzach wymalowane czerwona farbą rany.

PIJANY TRAKTORZYSTA

Najbardziej widowiskowym dla gapiów i najtrudniejszym dla uczestników, był trzeci wypadek. Tutaj można było popełnić najwięcej błędów i stracić punkty. Na parkingu nieopodal dworca PKS zainscenizowano wypadek, w którym auto osobowe zderzyło się z traktorem ciągnącym przyczepę. Po zderzeniu samochód stanął w ogniu.

Podobnie jak wcześniej, strażacy musieli podjąć działania ratownicze, a jednocześnie zabezpieczyć miejsce wypadku. Błędów było sporo - na przykład niektórzy rozpoczęli ratowanie osoby leżącej obok płonącego samochodu, nie bacząc na groźbę eksplozji. Kilka ekip po zakończeniu ćwiczenia dowiedziało się, że nie zauważyli wszystkich poszkodowanych: jeden "ranny" leżał na przyczepie i trzeba było dokładnie obejrzeć miejsce wypadku, żeby go znaleźć.

Najwierniejszym pozorantem w ogóle, był jednak chyba traktorzysta, który popijając "piwo" prawie wypadał z ciągnika. Kiedy wreszcie się wygramolił (niekiedy z pomocą strażaków), mamrotał i przeszkadzał w działaniach ratowniczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie