Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbara Rupala wygrała z cukrzycą

Piotr Szpak
Basia wygrała z cukrzycą i wróciła do normalnego, pełnego radości życia.
Basia wygrała z cukrzycą i wróciła do normalnego, pełnego radości życia. P. Szpak
Jak się dowiedziała o swojej chorobie myślała, że cały jej świat się zawalił. Ale dziewczyna z Tarnobrzega wyszła z tej opresji zwycięsko.

Barbara Rupala z Tarnobrzega wygrała w życiu wiele sportowych startów, ale to najważniejsze zwycięstwo, nad cukrzycą, odniosła w tym roku.

Basia jest córką znanych w Tarnobrzegu entuzjastów sportu, Grażyny i Andrzeja Rupali. Z mlekiem matki wyssała zamiłowanie do sportu.

AKADEMICKI MEDAL

W dzieciństwie uprawiała pływanie, odnosiła sukcesy. Wygrywała wyścig za wyścigiem, byłą nawet w reprezentacji Polski. Ale nie mogła dogadać się z trenerem i zaprzestała treningów, że sportem jednak nie zerwała. Już na początku swoich studiów w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie zaczęła trenować skok o tyczce. W ten sposób została jedyną z Podkarpacia dziewczyną uprawiającą tę lekkoatletyczną konkurencję.

- Latem swoje starty zakończyłam z wynikiem 3,60 metra, a pod koniec czerwca, wyjechałam na 2,5 miesiąca na Hel, do pracy jako instruktor windsurfingu - mówi. Bo trzeba wiedzieć, ze Basia nie tylko skacze o tyczce, ale też jeździ konno, pływa na desce windsurfingowej, a przede wszystkim szaleje na stokach narciarskich. Teraz jest znów wesołą, pełną życia dziewczyną, ale na przełomie ubiegłego i obecnego roku nie było tak wesoło.

WRÓCIŁA DO ŻYCIA

- We wrześniu zeszłego roku zachorowałam nagle na cukrzycę i można powiedzieć, że cały świat się zawalił - wtedy tak myślałam i trwało to przez kilka dobrych miesięcy. Jednak, gdy poznałam od podszewki, jak postępować z tą chorobą
(cukrzyca I typu - insulinozależna), to moje życie wróciło do normy i teraz mogę powiedzieć, że żyję na pełnych obrotach - tak jak przed "wyrokiem". Wygrała, pokonałam tę chorobę - mówi pięknie się uśmiechając.

W tym roku tarnobrzeżanka odniosła spory sukces zdobywając medal w skoku o tyczce podczas Akademickich Mistrzostw Polski.

- Bardzo się cieszę, że byłam w stanie powrócić tak szybko do treningów i że "wyskakałam" w tym roku brązowy medal Akademickich Mistrzostw Polski, że zakończyłam ten sezon z przyzwoitym wynikiem i przede wszystkim z tego, że w ostatnim swoim starcie odważyłam skakać się na swojej najtwardszej tyczce o długości 4,15 m, a więc takiej samej, którą przed trzema laty złamałam podczas Mistrzostw Polski w Poznaniu.

ZAKOCHANA W DESCE

Basia zakochała się w pływaniu na desce windsurfingowej. Do tego stopnia opanowała tę sztukę, że jest już instruktorką i uczy pływać innych.

- Praca jako instruktor na Helu była dla mnie zarazem wakacjami. Poznałam wielu ludzi, zarobiłam pierwsze większe pieniążki, z których połowę wydałam już na kurs języka angielskiego. Po powrocie z Półwyspu byłam dwa tygodnie w Tarnobrzegu i na początku września wróciłam do Warszawy. Nie miałam mieszkania, ani akademika, a ceny w stolicy za wynajem mieszkania, to jakaś porażka!. Ale na szczęście mam tu wiele dobrych znajomych i przyjaciół. I właśnie przyjaciółka z licealnych lat, tarnobrzeżanka Asia Wróbel, udostępniła mi pokój w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. Powiedzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie - w moim przypadku się sprawdziło - mówi Basia.

We wrześniu miała egzaminy na studia doktoranckie. Zdała je bardzo dobrze, zajmując ósmą lokatę na prawie 100 osób zdających.

PRACA NAUKOWA

Jest, zatem szczęśliwą doktorantką Akademii Wychowania Fizycznego imienia Józefa Piłsudskiego w Warszawie i dąży obecnie do uzyskania tytułu doktora nauk o kulturze fizycznej.

- Zajęcia mam przez cały dzień. W poniedziałki i wtorki mam obowiązkowe praktyki w zakładzie, z którego jest mój promotor profesor Henryk Sozański. Jest to Zakład Teorii Sportu, gdzie obserwuję albo prowadzę zajęcia z Teorii Treningu Sportowego i Teorii Sportu w przypadku studiów licencjackich. W środy i czwartki pracuję na basenie jako instruktor pływania, aby mieć jakieś pieniążki. Jestem strasznie wdzięczna moim rodzicom za wsparcie i za to, że nadal mnie utrzymują. Gdyby nie oni, musiałabym podjąć pełnoetatową pracę, a wtedy o treningach mogłabym już zapomnieć, jak również byłoby mi bardzo ciężko z pogodzeniem studiów i ich wymogów z pracą. Teraz mogę
trenować i poświęcać się bez reszty pracy naukowej. Jest to zbieranie materiałów do pracy doktorskiej, pisanie artykułów i konferencje naukowe. Pierwszy artykuł jest już gotowy i oddany do recenzji, może uda mi się wystąpić też pod
koniec listopada na konferencji naukowej w Spale.

MARZY O ŚNIEGU

Jeśli chodzi o treningi tyczkarskie, to od tygodnia ostro już trenuje. Wcześniej był tak zwany okres przejściowy, czyli roztrenowania, obecnie zajęcia odbywają się sześć razy w tygodniu.

- Tan początek zimowego okresu jest dla mnie bardzo ciężki. Treningi, główne w terenie, bardzo dużo ćwiczeń wszechstronnych, ćwiczeń siłowych i gibkości. Zawodnik jest wtedy "zamulony", co oczywiście zaowocuje przede wszystkim w okresie letnim. Mam nadzieję, że w hali również uda mi się kilka razy wystartować, jednak nie nastawiam się tutaj na jakieś wyniki, bo w moim przypadku starty halowe nigdy nie były mocną stroną. Wolę przestrzeń, lekki wiaterek w plecy i dużo słońca. Poza tym planuję wyjechać w góry, nie wyobrażam sobie zimy beze mnie na stoku! Tęsknię już za śniegiem. Połączę oczywiście przyjemne z pożytecznym, czyli z pracą jako instruktor. A cukrzyca? To już poza mną, wygrywałam, wygrywam i wygram z nią - mówi pełnym entuzjazmem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie