Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szokujące zeznania w procesie o podpalenia we Wrzawach. Matka jak… detektyw

Marcin RADZIMOWSKI
Oskarżony opuszcza salę rozpraw w eskorcie uzbrojonych policjantów.
Oskarżony opuszcza salę rozpraw w eskorcie uzbrojonych policjantów. Marcin Radzimowski
Dwoje istotnych świadków przesłuchał w środę sąd, w procesie 21-latka oskarżonego o serię podpaleń i fałszywych alarmów bombowych we Wrzawach i Gorzycach (powiat tarnobrzeski).

Zeznawała matka oskarżonego przekonana o niewinności syna i stworzonemu przeciw niemu spiskowi oraz jeden z trójki policjantów, któremu oskarżony miał się przyznać do dokonania podpaleń.

Na "pierwszy ogień" poszedł w środę funkcjonariusz policji. To on kierował powołaną przez komendanta grupą, mającą na celu ustalenie sprawcy podpaleń.

Dziwne zachowania

- Wiele razy i długo rozmawiałem albo ja, albo któryś z kolegów z wówczas podejrzanym. To były zarówno formalne przesłuchania, jak i luźne rozmowy operacyjne - mówił policjant. - Czasami chętnie rozmawiał, innym razem tylko milczał. Kiedyś w czasie takiej luźnej rozmowy przyznał, że dokonał podpaleń ale na protokół tego samego nie chciał powiedzieć. Twierdził, ze taka jest jego linia obrony i się nie przyzna.

Funkcjonariusz mówił również o tym, że grupa próbując określić osobowość podejrzanego, analizowała jego dziwne zachowania, o których mówili różni świadkowie.

- Sporo tego było. Na przykład, gdy pracował w cegielni lepił z gliny niby granaty i rzucał nimi w ciągnik, deklarował też, ż jest niezniszczalny, uderzał się kamieniami - zeznawał komisarz. - Jeden ze świadków mówił, że podejrzany fascynował się "gangsterską" grą GTA (Grand Theft Auto przyp. autor). Ściągnąłem z Internetu scenariusz tej gry i okazało się, że bardzo pasuje on do zachowania podejrzanego.
Policjant wspominał też wydarzenia z dnia, w którym podejrzany podjął próbę ucieczki z konwoju. Tego dnia oznajmił funkcjonariuszom, że chce jechać z nimi do Wrzaw i pokazać co i gdzie podpalał.

- To nie była jeszcze formalna wizja lokalna, ale chcieliśmy mieć pewność, że rzeczywiście będzie chciał pokazać. Pojechaliśmy do Wrzaw - wspominał policjant. - Tam podejrzany w trzech lub czterech miejscach opisywał, którędy przychodził, jak podpalał i jak uciekał. Nie o wszystkich pożarach chciał mówić, ale nie wyjaśnił, dlaczego nie chce. Jednym razem tylko skinął głową albo powiedział "tak".

Świadek zeznał, że z rozmowy z podejrzanym wywnioskował, iż nie podnieca go sam ogień lecz to, jak dochodzi do miejsca a potem gdy ucieka po podpaleniu. Opowiadając o podpaleniach był - zdaniem świadka - wiarygodny, a przy tym podekscytowany, że aż błyszczały mu oczy. Ostatecznie do przesłuchania na protokół tego dnia nie doszło, bo podejrzany wieziony do sądu podjął próbę ucieczki a później w obecności obrońcy odmówił składania wyjaśnień.

Nietypowa sytuacja

Do nietypowej sytuacji doszło, kiedy policjant opuszczał salę rozpraw. Otworzył drzwi i w ułamku sekundy odwrócił się, zwracając do sądu: - Może to wysoki sąd zainteresuje. Ojciec oskarżonego podsłuchuje pod drzwiami, niemal go uderzyłem tak miał ucho przyklejone do drzwi.

Obrońca oskarżonego próbował ratować sytuację: - Wysoki sądzie, to jest korytarz, tam się przemieszczają ludzie a na drzwiach jest wokanda. Skąd więc taki wniosek, że na przykład nie czytał wokandy?

Przesłuchanie matki oskarżonego zajęło sądowi półtorej godziny, choć można odnieść wrażenie, że kobieta mogłaby mówić i dwa razy tyle. Gdy jednak schodziła na inne niż dotyczące sprawy tematy, sędzia przerywała jej wywody.

- Ja wiem, że mój syn jest niewinny i zawsze, gdy były te pożary, przebywał w domu. W dwóch przypadkach poszliśmy oboje na chwilę popatrzeć, jak zresztą wiele osób - zeznawała. - Mój syn został w to wszystko wrobiony przez osoby, które prawdopodobnie dopuściły się tych czynów i chciały podejrzenia odsunąć od siebie.

Matka oskarżonego po kolei (z pomocą małej ściągi na kartce) odnosiła się do kolejnych stawianych 21-latkowi zarzutów. Mówiła o tym, że policjanci mieli odwiedzali jej sąsiadów i namawiali ich, by składać obciążające jej syna zeznania, o tym, że nikt przez długi czas nie chciał jej przesłuchać, oskarżenie jej syna zbudowane zostało na podstawie plotki, którą ktoś rozpowszechnił.

- Wiele osób wiedziało, że w gimnazjum kolega nakłonił syna, by zadzwonić z fałszywym alarmem bombowym. Teraz ktoś, kto to wiedział wykorzystał i powstały plotki, że to syn jest podpalaczem - zeznawała.

Buteleczka ze zmywaczem

Kobieta przyszła do sądu z plastikową buteleczką ze zmywaczem do paznokci. Podobną znalazł jeden z pokrzywdzonych - właściciel spalonego wózka w Gorzycach. Niestety, podniósł ja i zatarł ślady.

- Dlaczego na tamtej buteleczce nie było odcisków syna? Przecież w dzisiejszej dobie techniki można zdjąć odciski z odcisków - mówiła sądowi. - Ja prowadziłam dochodzenie na własną rękę, bo syn jest niewinny. Podejrzewam, że w Gorzycach w tym dniu kiedy zatrzymano syna i były podpalone wózki dziecięce, to była prowokacje. Przez kogo zrobiona? Przez niektórych policjantów i być może przez trójkę świadków, w tym jednego tego, który zatrzymał syna. Bo jak on mógł w jednym czasie podpalić dwa wózki w klatkach odległych od siebie o trzysta metrów? Zresztą mąż mi mówił, że jak był tam i rozmawiał z jakimś starszym panem to usłyszał od niego, że syn tego nie zrobił bo on widział go siedzącego na ławce i pijącego coś z puszki. Ten człowiek powiedział, że nie chce mieć kłopotów i się oddalił.

Matka oskarżonego zaprzeczyła też, by jej syn przed laty przemielił kota w rozdrabniarce do buraków (oskarżony podczas przesłuchania przyznał się do tego).

- Włożył tego kotka do rozdrabniarki, położył go tam spać, a potem dziadek włączył rozdrabniarkę, ale kota nie przemielił. Kot uciekł wcześniej - zapewniała kobieta. - On jest niewinny, ja przecież wiem o tym najlepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie