Zarzuty policjanci oraz jedna osoba cywilna, usłyszeli w czwartek po południu w Biurze do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej - Wydział VIII Zamiejscowy w Rzeszowie. Tam prowadzone jest śledztwo.
- Obaj funkcjonariusze usłyszeli zarzuty zachowania stanowiącego naruszenie przepisów prawa, poprzez odstąpienie od ukarania osoby - informuje prokurator Piotr Dynia z rzeszowskiego wydziału Prokuratury Krajowej. - Do zdarzenia doszło w kwietniu ubiegłego roku, kiedy to Paweł K. i Jacek W. pełnili służbę patrolową.
Nadzorujący śledztwo prokurator nie ujawniając szczegółów, dodaje, że sprawa dotyczy… 62 złotych i zaznacza, że policjanci nie żądali łapówki.
PRZYMKNĘLI OKO?
Nam udało się jednak dotrzeć do nieoficjalnych informacji, które zdradzają kulisy zdarzenia z kwietnia ubiegłego roku.
Ustaliliśmy, że wówczas to policjanci drogówki pełnili służbę na terenie gminy Grębów. W jej trakcie w Jadachach zatrzymali do kontroli samochód osobowy. Nie wiemy, jakie wykroczenie popełnił kierowca, wiemy, że funkcjonariusze nałożyli na niego mandat karny wysokości stu złotych, za nie zapięte pasy bezpieczeństwa.
- Mandat nie został anulowany, bo nie ma takiej możliwości. To druk ścisłego zarachowania, zresztą mandat jest w aktach sprawy - mówi jeden z funkcjonariuszy.
Prawdopodobnie kierowca popełnił także inne wykroczenie (np. przekroczona prędkość). Ratując własną skórę zadzwonił do swojego kolegi, który znał jednego z policjantów. Poprosił o wstawiennictwo. Tamten (obecnie ma zarzut nakłonienia do korupcji), poprosił policjanta o wystawienie mandatu tylko za brak pasów. I tak miało się stać.
FLASZKI DLA "PAŁ"
Skąd o tamtym zdarzeniu dowiedziało się Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji? Tego dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ale z wiarygodnego źródła.
Z naszych ustaleń wynika, że kierowca zatrzymany do kontroli w Jadachach - mieszkaniec gminy Gorzyce, był pod dyskretną obserwacją policjantów
Centralnego Biura Śledczego. Podejrzewany był bowiem o popełnienie przestępstw kryminalnych, prawdopodobnie nawet o współudział w zabójstwie. Jego telefon był więc na podsłuchu.
Po całej kontroli drogowej kierowca zadzwonił do znajomego, mówiąc coś w stylu: "Za dwie flaszki wódki zatkałem ryja tym sk.. pałom".
- Faktycznie jednak żadnego alkoholu nikt nikomu nie dał. Ale prokuratura uwierzyła słowom kierowcy, nagranym na podsłuchu - mówi anonimowo jeden z policjantów.
KOLEDZY: TO KPINA
Dlaczego zatem dopiero teraz prokuratura postawiła zarzuty w tej sprawie? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista. Gdyby ujawniono treść nagrania z policyjnego podsłuchu, kierowca (podejrzewany o poważne przestępstwa), stałby się podejrzanym o korupcję, a co najmniej świadkiem. I dowiedziałby się, że jego telefon jest podsłuchiwany.
W związku z toczącym się śledztwem, kroki podjął zwierzchnik funkcjonariuszy - komendant miejski policji w Tarnobrzegu Jan Żak. Obaj zostali zawieszeni w służbie, prowadzone jest też postępowanie wewnętrzne, które może się zakończyć karą dyscyplinarna - nawet wyrzuceniem z szeregów policji.
Koledzy policjantów z pracy nie mają wątpliwości, że obaj padli ofiarą zwykłej ludzkiej życzliwości, a nie pazerności.
- Jak można wierzyć słowom kogoś podejrzewanego o poważne zbrodnie? Jak można zarzucać komuś, że za dwie butelki wódki splamił mundur? - pytają funkcjonariusze. - Przecież to jest jakaś kpina. Nie mówimy przecież o tym, że wzięli pieniądze od pijanego kierowcy, czy od drogowego pirata. Mówimy w najgorszym wypadku o lekkim przymknięciu oka i tyle. Czy teraz jeśli nie dam mandatu a tylko upomnę kierowcę, to mam się bać, że jutro stracę pracę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?