Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Lipowska z Tarnobrzega jest zaliczana do najzdolniejszych i najbardziej perspektywicznych artystów młodego pokolenia

Wioletta WOJTKOWIAK [email protected]
Marta Lipowska-Ziemba ma 30 lat, mieszka w Tarnobrzegu. Ukończyła studia na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, dyplom uzyskała w 2003 roku w pracowni malarstwa profesora Jacka Wojciechowskiego. Pracuje jako terapeuta zajęciowy w Warsztacie Terapii Zajęciowej przy parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu. Mąż Gniewko, córeczka Inga. Strona internetowa: http://martalipowska.com
Marta Lipowska-Ziemba ma 30 lat, mieszka w Tarnobrzegu. Ukończyła studia na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, dyplom uzyskała w 2003 roku w pracowni malarstwa profesora Jacka Wojciechowskiego. Pracuje jako terapeuta zajęciowy w Warsztacie Terapii Zajęciowej przy parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu. Mąż Gniewko, córeczka Inga. Strona internetowa: http://martalipowska.com
Jej spojrzenie na malarstwo jest doceniane nie tylko w Polsce. Obrazy Marty Lipowskiej teraz można oglądać w Rzymie, a w kwietniu w Kolonii. Tarnobrzeżanka znalazła się w rankingu najbardziej obiecujących polskich artystów do 35. roku życia.

Stypendystka programu "Młodzi - wysokokaratowi".

Posiadanie pasji, realizacja marzeń to przyprawy naszego życia. Nadają smak każdemu dniu, czyniąc go wyjątkowym, ważnym. Co wtedy, gdy marzenia stają się realne? Można wtedy mówić o szczęśliwym życiu.

Takie życie można wieść wszędzie, niezależnie od tego, gdzie przyszło nam żyć. Nieważne, czy jest to wielkie miasto czy mała miejscowość. Osobowość i twórczość Marty Lipowskiej potwierdzają tezę, że prowincja to tylko kategoria mentalna.

TYLKO BEZ NARZUCANIA PROSZĘ

Artystką została przez splot przypadków. Marzyła o tym już w szkole podstawowej. Jej zeszyty były wiecznie porysowane. Ostatnie strony i marginesy zapełniała przeróżnymi postaciami.

Kierując się impulsem, zniszczyła dokumenty, jakie miała złożyć do tarnobrzeskiego Liceum Ogólnokształcącego. To właśnie tę szkołę wybrali dla niej rodzice. Nie akceptowali w pełni jej zainteresowań i uzdolnień.

- Rodzice uważali, że ze sztuki nie da się żyć. Dla nich artyści to była podejrzana kategoria społeczna, pełna nałogów i złych występków - wspomina Marta.
Postawiła więc wszystko na jedną kartę. Złożyła papiery do Liceum Plastycznego w Rzeszowie. Potem ukończyła lubelski uniwersytet, gdzie na Wydziale Artystycznym studiowała malarstwo.

Studia były ważne, ale jej nie było łatwo podołać panującemu tam reżimowi. Taki ma już charakter. Nie lubi tworzyć pod dyktando. Do dzisiaj nie lubi narzucania tematu pracy. Sama odnajduje to, co ją interesuje, i uwiecznia na obrazie.
- Uwielbiam malarstwo formalne. Pociąga mnie forma, nie treść. Zainteresować mnie może wszystko, niekoniecznie osoba, może to być także przedmiot, kolor czy jakaś szczególna kompozycja. Uwieczniam wtedy ten element na fotografii, traktując ją jako szkic. Siadam niezwłocznie i przenoszę na płótno.
PORÓWNANIA OTWORZYŁY JEJ DROGĘ

Chociaż malarstwo to jej prawdziwa pasja i sposób na życie, długo dojrzewała do tego stanu. Po studiach urodziła córeczkę. Żeby zarobić pieniądze, zajęła się rzeźbą. Sprzedawały się w galerii.

Była niepracującą matką i nie myślała wcale o swojej artystycznej przyszłości. Wtedy zdarzył się drugi, znaczący przypadek. Wybrała się do Sandomierza, by sprzedać dwie stare ikony, jakie miała w domu.

Spotkała znanego jubilera, zajmującego się krzemieniem pasiastym - Cezarego Łutowicza. Opowiedział jej o konkursie plastycznym "Porównania", prezentującym dokonania artystów z regionu. Złożyła swoje prace ze studiów. I ku swojemu zdziwieniu, otrzymała nagrodę w kategorii obraz.

- Zaświeciło się wtedy jakieś światełko. Uwierzyłam w siebie i w to, co robię - opowiada Marta. Związała się z sandomierskim Biurem Wystaw Artystycznych, co zaowocowało częstym udziałem w plenerach malarskich i spotkaniach z artystami: - Zobaczyłam, że twórczość może być głównym zajęciem życia, a na przykładzie moich przyjaciół, że także da się z niej żyć.

Jej twórczość była doceniona w konkursowych "Porównaniach" czterokrotnie. I nie tylko tam. Jej wysokich lotów wyczyny plastyczne potwierdza fakt znalezienia się w 2008 roku w rankingu najbardziej obiecujących polskich artystów do 35. roku życia portalu Kompas Młodej Sztuki.

Dziś jest stypendystką programu "Młodzi - wysokokaratowi", którego opiekunem jest fundacja CORNU AMALTHEAE. Wystawia głównie poza Tarnobrzegiem. W marcu jej obrazy są prezentowane w rzymskim Muzeum Cascina Farsetti na zbiorowej wystawie "Barwy Polski w Rzymie". W kwietniu będą w niemieckiej Art Hause Galerie w Kolonii.
W rodzinnym Tarnobrzegu miała jak dotąd jedną wystawę. Nie zapomina o nim, często uczestniczy w plenerach artystycznych, organizowanych przez Stanisława Dziubaka.

GDY TWORZĘ, RODZINA MNIE WSPIERA

Malarstwo ją absorbuje. Często polega na wielogodzinnym obcowaniu sam na sam z obrazem. Marta Lipowska ma to szczęście, że rozwija pasję, nie zaniedbując życia rodzinnego. W pełni realizuje się jako malarka, matka i żona.
- Nie poradziłabym sobie, gdyby nie moja wspaniała rodzina. Moja kochana córeczka Inga wie, że gdy maluję, trzeba być grzeczną i nie dokazywać. Czasem pyta mnie, jak to zrobiłam, że tak ładnie mi wyszło.

Dużo pomaga jej mąż. Zajmuje się oprawianiem jej obrazów, a następnie ich promocją w Internecie. Bardzo wyrozumiały. Nie narzeka, gdy podłoga lub jego nowe spodnie pobrudzą się farbami.
W swoim poukładanym życiu Marta każdą wolną chwilę, poza pracą zawodową i malowaniem, stara się przeznaczyć dla bliskich. Całą rodziną wyjeżdżają na wernisaże czy turystyczne wypady. Na jednym z takich wyjazdów na plener malarski spotkała osoby prowadzące Galerię KrOpka w czeskim Cieszynie. Zajmują się promocją utalentowanych młodych artystów. Spodobało się im malarstwo Marty, przyjaźnią się.

PASJĄ ZARAŻA NIEPEŁNOSPRAWNYCH

Marta uznaje, że być może nie odniosłaby tych sukcesów, gdyby nie praca, gwarantująca finansową stabilność młodej artystce. Zawodowo zajmuje się artterapią, czyli terapią osób niepełnosprawnych poprzez sztukę. Pracuje w Warsztacie Terapii Zajęciowej przy ulicy Wiślnej w Tarnobrzegu.
Zjawiła się tu kiedyś przez przypadek. Chciała kupić poduszki, wykonane przez uczestników warsztatu. Przyszła i została na dłużej. Pasją zaraziła już kilku ze swoich podopiecznych.

W jej świetle i oni mogli poczuć smak sukcesu. Tadeusz Korczak i Michał Tutka otrzymali wyróżnienie za rzeźbę w ogólnopolskim konkursie "Sztuka osób niepełnosprawnych". Ich dzieło jest w muzeum. - To bardzo motywujące do dalszej pracy, gdy widzę, że są osoby, którym mogę pomóc, wnieść coś znaczącego do ich życia, a oni czują, że tego potrzebują - cieszy się artystka. - Praca w warsztacie utwierdziła mnie w tym, że to, co robię w życiu, ma sens i mam z tego dużą satysfakcję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie