Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawdziwy kryzys dopiero przed Gorzycami

Wioletta WOJTKOWIAK [email protected]
Byli pracownicy w swoich pretensjach chcą być całkowicie anonimowi. Nie chcą sobie zaszkodzić, na wypadek gdyby firma znów przyjmowała do pracy.
Byli pracownicy w swoich pretensjach chcą być całkowicie anonimowi. Nie chcą sobie zaszkodzić, na wypadek gdyby firma znów przyjmowała do pracy.
- To nie te Gorzyce, co dawniej - słychać na ulicy. Kryzys wstrząsnął miejscowością, kiedy po upadku Rh Alurad zwalniać zaczął Federal Mogul. Producent tłoków, największy pracodawca w gminie. Jeśli branża motoryzacyjna ma kłopoty, prędzej czy później odczuje je cała wieś.

Ludzie spotkani przed fabryką przeklinają rząd: - Tusk ciągle powtarzał, że kryzysu nie ma. No to niech teraz przyjedzie i wytłumaczy, co mamy robić.

Teraz chętnie wspominają dawne, dobre czasy. W latach osiemdziesiątych było tu prawdziwe eldorado. Gorzyce to był mały raj. Każdy miał dobrą pracę w państwowej firmie. Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego - dziś Federal Mogul w czasach świetności zatrudniała ponad 3 tysiące osób.

W 2001 roku zakład kupił niemiecki oddział amerykańskiego koncernu Federal Mogul. Wieś była słynna. Dzięki bogatemu sponsorowi klub sportowy był potęgą. - Nasze "Tłoki" były w drugiej lidze - wspomina wójt Marian Grzegorzek. Dodając, że piłkarz zarabiał wtedy więcej od wójta.

Kilka lat później balon pękł z wielkim hukiem. Na jaw wyszły długi. Strategiczny sponsor wycofał się z finansowania drużyny, która dziś gra w okręgówce.
Ale jeszcze wtedy w gminie nie było problemów z pracą. Do Gorzyc ściągali inwestorzy. Fabrykę otworzyła między innymi znana Grupa Alumetal i niemieckie przedsiębiorstwo Rh Alurad. Pół roku temu zaczęło się psuć. Tłumacząc kryzys brakiem popytu na felgi właściciel Alurada ogłosił bankructwo. Na bruk trafiło 150 osób.

NIKT CI NIE POWIE, DLACZEGO TY

Skoro na świecie przestali kupować samochody, kłopoty musiał odczuć Federal Mogul. W Gorzycach produkują przecież komponenty dla największych marek.
Najpierw z firmy odeszli zatrudnieni na czas określony. Potem ogłaszano przestoje. Ale zamówień nie przybywało. W lutym zarząd zgłosił do Powiatowego Urzędy Pracy w Tarnobrzegu, że zwolni 267 osób.

- Szło się do roboty i było jak w rosyjskiej ruletce. Nikt nie spodziewał się, kiedy go wezwą do szefa - opowiadają kobiety. Zwolnienia trwały dwa miesiące. Pierwszego dnia po zakładzie krążyła policja. Wypowiedzenia wręczano nawet w nocy.
Atmosfera była nie do zniesienia. - Oficjalnie nikt nam nie powiedział, jakie są kryteria zwolnień - skarżą się pracownicy. Były tylko przecieki. Nikt nie wiedział, co brano pod uwagę, gdy pracę stracili dobrzy fachowcy i jedyni żywiciele rodzin, a w biurowcu nadal pracują małżeństwa.
- Nie spodziewałem się, że nas tak potraktują. Kryteria zwolnień to wolne żarty. Porozumienie nie było przestrzegane. To było czyste kolesiostwo - zarzuca Adam (imię zmienione), już bezrobotny, na utrzymaniu żona i dzieci. - Wydaje mi się, że wszystko zależało od związków zawodowych. Jakim cudem chłopak, który miał umowę na czas określony dostał pracę na stałe. W przeciwieństwie do mnie ma, z czego żyć, bo żona prowadzi sklep.

BĘDZIE BIEDA, JAK WYDAMY ODPRAWY

Chodzą też pogłoski, że zanim ogłoszono zwolnienia grupowe prezes zapytał związki zawodowe, czy nie lepiej będzie obniżyć pensje i utrzymać załogę. - Podobno związki się nie zgodziły - i słyszę to od pięciu osób, pracujących i zwolnionych.

Związkowcy tego nie potwierdzą, bo rozmawiać na ten temat nie chcą. Zwolnieni będą długo rozdrapywać rany, ale wolą po cichu. Anonimowo.
- Nie będę podskakiwał, bo sobie zaszkodzę. Pani rozumie, jak się wytłumaczę, kiedy znów będą zatrudniać? - pyta pięćdziesięcioletni mężczyzna.
W ciągu ostatnich miesięcy, w sześciotysięcznej miejscowości pracę straciło pół tysiąca osób. Ale tylko jedna trzecia to mieszkańcy gminy. Na razie prawdziwego kryzysu w Gorzycach jeszcze nie czuć. W sklepach ruch. Byli pracownicy Federala robią zakupy za świąteczne odprawy.

- Każdy dostał pieniądze i jeszcze bezrobocia tak nie odczuwa. Kiedy budżet się nadweręży będziemy myśleć, co dalej - mówi pan Wiesław. Za ofertami nie rozglądał się. Póki, co w urzędzie pracy zapisał się na kurs operatora wózków widłowych.

Bezrobotni z upadłego Alurada też ciągną na odszkodowaniach i odprawach. Trzech wyjechało za granicę, kilku pracuje w Stalowej, reszta siedzi w domu i przelicza pieniądze.

- Dopiero za miesiąc, może dwa odczujemy dół. Na razie jest gotówka, a co potem, zobaczymy - mówi Tomasz. Na razie opiekuje się córeczką, gotuje, sprząta. Cały dom na jego głowie. Nie narzeka, bo żona pracuje. Jak wszyscy liczy na cud, że zakład kupi inwestor i znów zacznie zatrudniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie