Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Tarnobrzegu mają dość spalarni odpadów

Klaudia TAJS [email protected]
Mieszkańcy pobliskich bloków i domków jednorodzinnych z niepokojem obserwują szpitalną spalarnię.
Mieszkańcy pobliskich bloków i domków jednorodzinnych z niepokojem obserwują szpitalną spalarnię. K. Tajs
Lokatorzy bloków i domków jednorodzinnych, sąsiadujących ze spalarnią odpadów przy Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu, mają dość uciążliwego zapachu i huku wentylatorów.

Rozpoczęli batalię o przeniesienie spalarni na obrzeża miasta lub jej zamknięcie.

Zapowiadają, że jeśli urzędnicy im nie pomogą, wezmą sprawy w swoje ręce i jak trzeba będzie, zablokują dojazd do spalarni. - Bo kto to widział, żeby w centrum miasta szpitalne odpady palić - mówi pan Bronisław, który w imieniu lokatorów bloków i domków jednorodzinnych przy Mickiewicza zbierał podpisy pod petycją. - Spalarnię buduje się na obrzeżach miasta, ale i tam inwestorzy mają problem z ludźmi, bo boją się smrodu i innych uciążliwości. My mamy spalarnię niemal przed oknami i nikt o zgodę nas nie pytał, kiedy decydowano się na jej rozruch.

CORAZ SILNIEJSZE UCIĄŻLIWOŚCI

Problem spalarni pojawił się kilka miesięcy temu. - Wcześniej jakoś nie odczuwaliśmy tego, że szpital pali odpady - mówi pan Bronisław. - Od kilku miesięcy przeżywamy koszmar. Zimą jeszcze jesteśmy w stanie przetrwać. Ale idzie lato. Są dni, kiedy uciążliwości związane ze spalaniem odpadów nie są dokuczliwe. Jednak takich dni jest coraz mniej. Do naszych mieszkań dociera przykry zapach. Nie do zniesienia staje się szum wentylatorów, który nasila się szczególnie wieczorem, czyli wtedy, kiedy chcemy odpocząć.

Inny mieszkaniec dodaje: - W najgorszej sytuacji są ci lokatorzy, których wszystkie okna w mieszkaniach wychodzą na stronę spalarni - mówi. - O otwieraniu okien nie ma mowy. Mieszkają w zaduchu.

Mieszkańcy skrupulatnie notują dni, kiedy huk wentylatorów zakłóca im spokój. Notują także dni, kiedy z kominów spalarni wydobywają się uciążliwe zapachy. - W ubiegłym tygodniu wiatraki chodziły od godziny 5.40 do 22 - pokazuje pan Bronisław. - Jak my mamy żyć w takim otoczeniu? Zrobimy wszystko, by spalarnia przestała zatruwać nam życie. Jeśli lokalni urzędnicy nie pomogą, odwołamy się do Strasburga. A jeśli i tam nie znajdą rozwiązania, to zablokujemy dojazd do spalarni. Nie chcemy wiele. Spalarnię trzeba przenieść na obrzeża miasta. Można też palić odpady w innym miejscu.

NIE NASZA SPALARNIA

Dyrekcja Szpitala Wojewódzkiego, na terenie którego działa spalarnia, odcina się od sprawy. - W 2007 roku spalarnia została wydzierżawiona firmie z zewnątrz - przypomina Wojciech Wąsik, wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu. - Wiem, że firma zmodernizowała urządzenia przed rozpoczęciem spalania odpadów. Jednak my do spalarni nic nie mamy.

Wojciech Wąsik przypomina, że temat spalarni od dawna spędzał dyrekcji placówki sen z powiek. - Kiedy dyrektor Kos kończył budowę szpitala, okazało się, że spalarnie mają być przy placówkach - wspomina Wojciech Wąsik. - Szpitale broniły się przed tym bardzo. W tamtym czasie dyrektor miał podpisaną umowę z firmą z Tarnowa, która odbierała odpady. Jednak przyszedł przepis, że tak być nie może i odpady mają być palone przy szpitalach. I tak zamiast kilka milionów przeznaczyć na szpital, przeznaczono na spalarnię.

Nastąpił etap odtworzenia spalarni. Kupiono nowe piece i filtry. - Wtedy zapadła decyzja, a był rok 2007, że spalarnia zostanie wydzierżawiona na zewnątrz - wspomina wicedyrektor. - Zorganizowaliśmy przetarg. Firma, która wygrała, początkowo woziła odpady do Tarnowa. Po modernizacji, która pochłonęła duże pieniądze, palą odpady na miejscu. Pierwsze spalanie ruszyło w 2008 roku.

Z PROTESTEM DO URZĘDNIKÓW

Zdesperowani lokatorzy postanowili szukać pomocy u miejscowych władz. Ostry protest, pod którym podpisało się ponad 30 lokatorów, złożyli na biurku przewodniczącego Rady Miasta. - Ludziom trzeba pomóc - mówi Jurand Lubas, przewodniczący Rady Miasta. - Już kilka razy słyszałem od mieszkających w okolicy spalarni ludzi, że jej funkcjonowanie zakłóca spokój. Jest zbyt głośna i wytwarza nieprzyjemny zapach.

Jurand Lubas petycję przekazał prezydentowi miasta, by ten za pomocą dostępnych mu narzędzi i uprawnień wyjaśnił sprawę. Jan Dziubiński z pismem się zapoznał i sprawę przekazał marszałkowi Podkarpacia, w gestii którego leży polityka gospodarki odpadami na terenie województwa.

Aleksandra Gorzelak, rzecznik marszałka Podkarpacia, zapewniła, że jak tylko zdobędzie informacje na temat dalszej drogi protestu, to je nam przekaże. - Marszałek województwa podkarpackiego wystąpił do podkarpackiego wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska o przeprowadzenie kontroli w tym zakresie na terenie spalarni w Tarnobrzegu, eksploatowanej przez firmę - tłumaczy rzecznik marszałka.

SŁUŻBY KONTROLNE CZUWAJĄ

Tymczasem okazuje się, że w wyniku kontroli podkarpacki wojewódzki inspektor ochrony środowiska wydał decyzję, wstrzymującą użytkowanie instalacji do spalania odpadów medycznych i weterynaryjnych na terenie Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu. - Decyzja została wydana 17 września 2008 roku - mówi Andrzej Adamski, kierownik tarnobrzeskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Jednocześnie termin wstrzymania użytkowania instalacji został wyznaczony do 20 grudnia 2008 roku.

Od decyzji wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska dzierżawca spalarni odwołał się do głównego inspektora ochrony środowiska. - W wyniku postępowania odwoławczego termin wstrzymania został przesunięty na koniec czerwca 2009 roku - dodaje kierownik Adamski.

Główną przyczyną wydania takiej decyzji był brak urządzeń kontrolno-pomiarowych, niezbędnych na tego typu instalacjach. Pocieszające jest to, że z wniosku, jaki firma złożyła w ramach odwołania, wynika, że tymczasowe urządzenia służące do ciągłego pomiaru określonych parametrów, urządzenia kontrolno-pomiarowe, zostaną zamontowane do końca stycznia. Zaś pełna wersja urządzenia miała być zamontowana do końca czerwca. - Ponieważ decyzja wstrzymująca wskazuje termin koniec czerwca, po tym terminie sprawdzimy, czy urządzenia zostały zamontowane - zapewnia Andrzej Adamski.

Po naszej interwencji z pomocą mieszkańcom przyszedł powiatowy inspektor sanitarny. - Dotychczasowe kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu spalarni - zapewnia Małgorzata Korczyńska, dyrektor tarnobrzeskiego sanepidu. - Planujemy przeprowadzić tam kolejną kontrolę, podczas której zwrócimy wagę na aspekty sprawy, o których mówią mieszkańcy.

BŁĘDNE OBAWY

Arkadiusz Tułecki, właściciel firmy, która dzierżawi spalarnię, twierdzi, że obawy i zarzuty mieszkających w pobliżu osób są bezpodstawne. - Wśród trzech kominów, które stoją na budynku w pobliżu ich bloku, nasz jest najmniejszy - przekonuje. - Ponadto nasza spalarnia, w porównaniu do tych, które pracują na Podkarpaciu, ma bardzo małą moc przerobową. Może spalić 50 kilogramów odpadów na godzinę. Tymczasem ta, która działa w centrum Rzeszowa, pali tych odpadów na godzinę ponad 250 kilogramów.

Prezes Tułecki przypomina także, że spalarnia została zmodernizowana i wyposażona w najnowocześniejsze urządzenia, które mają minimalizować uciążliwe skutki działania dla najbliższego otoczenia. - Tak na dobrą sprawę, aby mieć 200 procent spokoju, zamontujemy jeszcze jeden filtr ochronny - zapewnia prezes Tułecki. - Ponadto na 15 czerwca planujemy odbiór urządzeń monitorujących, których zainstalowanie zalecił nam wojewódzki inspektor. Zdaję sobie sprawę z tego, że spalarnia od zawsze budziła emocje, tylko że gdzieś trzeba te odpady palić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie