Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachorowała i pokonała chorobę, która paraliżuje cały świat

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
- No, ja już wracając do Polski miałam jakieś przeczucia, że nie będę na tym przyjęciu komunijnym - dodaje 58-latka. Z prawej sąsiadka Elżbieta oraz jej wnuczka Iga.
- No, ja już wracając do Polski miałam jakieś przeczucia, że nie będę na tym przyjęciu komunijnym - dodaje 58-latka. Z prawej sąsiadka Elżbieta oraz jej wnuczka Iga. M. Radzimowski
- Wstyd by było umierać na chorobę, która tak brzydko się nazywa - śmieje się Halina Młodawska z Tarnobrzega. Przez kilka dni ona i jej rodzina byli na ustach całej Polski. Pierwsza w naszym kraju osoba zarażona świńską grypą powoli zapomina o koszmarze, jaki ją spotkał.

O Wielowsi, rolniczej dzielnicy Tarnobrzega, nieczęsto jest głośno. Właściwie ta nazwa w ogólnopolskich mediach pojawiła się ostatnio 12 czerwca 1999 roku, kiedy to właśnie w Wielowsi wylądował helikopter z Papieżem Janem Pawłem II na pokładzie.

NA LINII FRONTU

Teraz "reklamą" Wielowsi jest pani Halina. 58-letnia, bardzo sympatyczna kobieta o blond włosach może poszczycić się tym, że nikt chory na grypę nie miał takiej opieki jak ona. No i nie do każdego z wizytą wpada minister zdrowia…

- Fajnie, że o Tarnobrzegu usłyszała cała Polska, ale szkoda, że w związku z takimi okolicznościami. No cóż, czasami i tak bywa - mówi Zbigniew Młodawski. - Teraz to się śmiejemy, ale na początku tego wszystkiego nie było nam do śmiechu. Bardzo martwiłem się o żonę.

Halina Młodawska w Stanach Zjednoczonych była pół roku. Pracowała, bo tutaj w Tarnobrzegu ciężko cokolwiek znaleźć. Poza tym nie była tam sama, w Filadelfii mieszkają jej siostra Ela, brat Adam, czasowo była też mama Krystyna.

O świńskiej grypie, zwanej też meksykańską lub nową, pani Halina dużo słyszała. W USA każdego dnia odnotowuje się dziesiątki nowych zachorowań, są też przypadki zgonów.

Choroba wywoływana przez zmutowane wirusy wciąż budzi strach, być może niepotrzebnie podsycany medialnymi doniesieniami z linii frontu. Na początku maja taką linią frontu stały się Mielec i Tarnobrzeg.

PRZYWLOKŁAM CHOLERSTWO

- Nigdy bym się nie spodziewała, że przywlokę do Polski to cholerstwo - mówi wprost pani Halina. - Najzabawniejsze, że wzięłam sobie do samolotu prywatne maseczki i takie ściereczki odkażające. Wycierałam sobie ładnie stoliczek. Tak się chciałam zabezpieczyć przed grypą.

Tarnobrzeżanka nie była świadoma, że już się zaraziła. Od kogo? Tego sama nie wie. Prawdopodobnie na lotnisku w Nowym Jorku, może ktoś chory kichnął nieopodal, może groźny wirus był na klamce drzwi, może na poręczy fotela w poczekalni? Tego nikt już nie ustali.

Po przyjeździe do Wielowsi wszystko było w porządku. Ani kataru, ani kaszlu. Dopiero dwa dni później, we wtorek rano pani Halina gorzej się poczuła. Pojawił się ból głowy, nieznacznie podwyższona temperatura.

- Takie objawy każdy z nas by pewnie zlekceważył, ale wiedząc o świńskiej grypie, jako powracająca z zagrożonego tą chorobą państwa, byłam wyczulona - wyjaśnia 58-latka.

Do lekarza rodzinnego "wygonił" ją mąż Zbigniew. Jako były wicedyrektor szpitala w Tarnobrzegu, jest może nieco przewrażliwiony. Ale tym razem się nie mylił.

KIERUNEK - IZOLATKA

- Nie zdążyłam się nawet pożegnać dobrze z domownikami, bo od razu z przychodni przewieziono mnie do szpitala w Mielcu - wspomina tarnobrzeżanka.
Kobieta trafiła na oddział zakaźny, z podejrzeniem świńskiej grypy. Powodu do paniki nie było, bo wiele osób tak podejrzewano, ale badania wykluczały ostatecznie chorobę. Lekarze pobrali wymazy z gardła i nosa, waciki trafiły do laboratorium. A pani Halina siedziała w szpitalnej izolatce, oglądając przez okno świat.

- Nogi się pode mną ugięły, kiedy tego dnia wieczorem w telewizji usłyszałem, że badania potwierdziły, że żona ma świńską grypę. Chwilę potem informację tę potwierdził lekarz - mówi Zbigniew Młodawski.

Groźny symbol A/H1N1, oznaczający zmutowanego wirusa grypy, pojawił się we wszystkich serwisach radiowych, telewizyjnych i na portalach internetowych. To oznaczało jedno: świńska grypa jest w Polsce! Mało tego - świńska grypa jest na Podkarpaciu, w Tarnobrzegu!

- Dostaliśmy telefon z sanepidu, żeby się spakować. Ja i nasi synowie. Mieliśmy kontakt z żoną, więc jest ryzyko, że też mamy grypę - wyjaśnia pan Zbigniew. - Zameldowaliśmy się w szpitalu w Mielcu, pobrano od nas wymazy.

SPOKOJNIE, BEZ PANIKI

Tego samego dnia - we wtorek, 5 maja, o północy, do Mielca w trybie pilnym przywieziono z Łańcuta specjalny lek. To jedyne, czym medycyna dysponuje do walki z tą odmianą grypy. Reszta zależy od odporności organizmu.

- Ja mam silny organizm, nigdy do lekarzy nie chodzę. Po prostu nie choruję - mówi Halina Młodawska. - A tu masz, grypa mnie złapała. W sumie chciałabym tak lekko wszystkie grypy przechodzić, bo objawy naprawdę były minimalne.

Przed mieleckim szpitalem zrobiło się tłoczno. Kilkunastu dziennikarzy, relacje na żywo z pierwszej linii "grypowego" frontu. Następnego dnia wieść o tym, że to pani Halina złapała to paskudztwo, dotarła do Wielowsi. Ale paniki nie było, a może ludzie tylko tak twierdzili?

- Ja się tam nie boję i w żadnej maseczce chodził nie będę. To wyolbrzymianie problemu - przekonywał Władysław Czopek, przewodniczący rady osiedla i niedaleki sąsiad Młodawskich.

NIE ZARAZIŁAM

Inni też to samo mówili, choć czy rzeczywiście się nie obawiali? Wszak media każdego dnia informują o kolejnych zachorowaniach, o kolejnych ofiarach śmiertelnych świńskiej grypy.

- Odetchnęłam z ulgą, kiedy były znane wyniki badań męża i synów. Nie zaraziłam ich, a skoro ich nie, to i nikogo innego - dodaje Halina Młodawska.
Tarnobrzeżanka dzielnie walczyła z grypą i z ogromnym zrozumieniem znosiła zainteresowanie mediów jej osobą. Ze spokojem odpowiadała po kilkadziesiąt razy na te same pytania, cierpliwie odbierała wszystkie telefony. Podobnie zresztą jej mąż Zbigniew.

- Rozumiem, że temat budzi zainteresowanie i to chyba dobrze, bo o świńskiej grypie powinno się mówić. Ludzie nie powinni panikować, ale jednocześnie trzeba na siebie uważać - mówi 58-latka.

TO NIE BYŁ SEN

W poniedziałek pani Halina wróciła do domu. Syn Karol przywitał ją bukietem kwiatów, sąsiadka - ciastem komunijnym. Na uroczystości drugoklasistki Igi Młodawscy nie mogli być.

- No, ja już wracając do Polski miałam jakieś przeczucia, że nie będę na tym przyjęciu komunijnym. W ogóle to wszystko tak dziwnie się zbiegło, bo miałam wracać kilka tygodni wcześniej razem z mamą. Na prośbę przyjaciółki przełożyłam wylot - dodaje Młodawska. - Tak widocznie miało być i tak się stało.

O Tarnobrzegu, o Wielowsi znów jest cicho. Temat świńskiej grypy już nie jest tematem numer jeden w Polsce. Wszystko wróciło do normy, także w życiu państwa Młodawskich.

- I bardzo dobrze, bo przez te kilka dni naprawdę żyłam w jakimś jakby letargu - przyznaje Halina Młodawska. - Nawet teraz mam wrażenie, że ta grypa i to całe zamieszanie, to był tylko sen…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie