Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prędkość 200 km/h na dwóch kołach zabija. Wystarczy kamień, niewielka wyrwa w asfalcie

Marcin RADZIMOWSKI
Często motocykliści giną lub zostają ranni w wypadkach, których sprawcami są kierowcy samochodów. Co robić, by wypadków było mniej?

Wystarczą kamień, niewielka wyrwa w asfalcie. Potem ułamki sekund decydują o wszystkim. Przy prędkości 200 kilometrów na godzinę utrata przyczepności kół motocykla to prawie zawsze śmierć. Ale według niektórych, czasem gorzej jest przeżyć taki wypadek.

To był jeden z pierwszych wypadków drogowych, na który pojechałem służbowo. Dziewięć, może dziesięć lat temu. W Grębowie. Widziałem później dziesiątki zdarzeń - jednych bardziej, innych mniej tragicznych. Ale chyba żadne tak mną nie wstrząsnęło.

Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem leżący na drodze rozbity motocykl, nieopodal którego leżało ciało mężczyzny. Bez głowy. Odruchowo zerknąłem na kask, leżący na asfalcie. Przez szybkę ochronną zobaczyłem twarz i otwarte oczy.

TYSIĄCE KILOMETRÓW

- Tak, też pamiętam ten wypadek w Grębowie. To był naprawdę nieprzyjemny widok, nie pamiętam bardziej wstrząsającego wypadku z udziałem motocyklisty - przyznaje starszy aspirant Roman Szaro, policjant tarnobrzeskiej "drogówki".
Jest nie tylko policjantem, ale też fanem motoryzacji, zwłaszcza pojazdów na dwóch kołach. Teraz rzadko jeździ na motocyklach, ale na koncie ma przejechanych wiele tysięcy kilometrów.

- Jeździłem kilkunastoma markami motocykli, zarówno w czasie służby, jak i prywatnie. Jeździłem różnymi typami, motocyklami turystycznymi, crossowymi, popularnymi ścigaczami też - wylicza Szaro.
Tarnobrzeska "drogówka" ma dwa motocykle - średniej mocy yamahy, które kilka lat temu zastąpiły wysłużone emzetki. Przez jakiś czas testowano także cagivy.
Policjanci lubią pełnić służbę na motocyklach, kiedy pogoda sprzyja. Jednośladem często łatwiej niż samochodem można dojechać w trudny teren, motocykl jest bardziej mobilny.

Dzisiaj akurat na motocykle wsiadają sierżant sztabowy Robert Chołuj i sierżant Remigiusz Murek. Zakładają specjalne skórzane kurtki z ochraniaczami na łokcie, barki i plecy oraz skórzane spodnie z podobnymi osłonami i kaski. Wyjeżdżają na ulice Tarnobrzega.

MOTOCYKLE DLA LUDZI

"Idzie wiosna. Będą warzywa" - żadne inne hasło policyjnej kampanii społecznej nie wzbudziło tyle kontrowersji. W zamyśle pod pojęciem "warzywo" mowa bowiem o ofiarach wypadków, które wskutek urazów żyją podtrzymywane przez aparaturę medyczną.
- To hasło wywołało liczne dyskusje, a taki właśnie jest zamysł haseł społecznych. Przecież gdyby ktoś powiedział "nie jedź szybko, bo sobie zrobisz krzywdę", to nikt tego nawet nie zauważy - ocenia aspirant sztabowy Roman Szaro. - Jeśli choćby dziesięciu osobom w całym kraju to hasło z warzywami da do myślenia, to już jest dobrze. Motocykle są dla ludzi, ale niestety, na ulicach widać wielu takich, którzy na miano motocyklistów nawet nie zasługują.

Skąd bierze się społeczne przekonanie, że motocykliści to automatycznie "dawcy organów"? Przecież o rowerzystach nikt tak nie mówi, nikt tak nie mówi o pieszych. A przecież te trzy "kategorie" to grupa niechronionych użytkowników ruchu drogowego. To grupa najbardziej narażona, bo w starciu z samochodem zazwyczaj bez szans.

Złą sławą wszystkich amatorów jazdy na dwóch kołach okrywają się zazwyczaj ci, którzy mocą motocykla próbują tuszować własną głupotę. Według nich, ruszanie z piskiem opon i wpychanie się na trzeciego na pełnym gazie między samochody w korku to powód do dumy. Zapewne nie mają świadomości, że "palenie gumy" budzi u innych kierowców jedynie śmiech. Mówiąc wprost - to wiocha.

Według policjantów jednak pakowanie wszystkich motocyklistów do jednego worka jest nie fair. Na drogach widać wiele osób, które umieją jeździć na jednośladach. - Prawdziwi motocykliści mają szacunek dla innych użytkowników dróg, spotykają się na zlotach motocyklowych, wymieniają doświadczeniami. A przede wszystkim dbają o własne bezpieczeństwo w czasie jazdy - dodaje Szaro.

SZANSE NIEPORÓWNYWALNE

Kiedy dochodzi do wypadku z udziałem motocykla i samochodu, wielu obserwatorów z góry zakłada, że winny jest motocyklista. To też krzywdzące założenie, bo nie zawsze tak jest.

W ostatnich kilkunastu dniach w naszym regionie odnotowano kilka takich wypadków i kolizji, pośród nich trzy w powiecie tarnobrzeskim - w Tarnobrzegu, Gorzycach i Skopaniu. We wszystkich tych trzech przypadkach to motocykliści zostali ranni i trafili do szpitala. Ale prawdopodobnie też wszystkie trzy wypadki spowodowali kierujący samochodami. - W starciu motocykla z samochodem szanse tego pierwszego na wyjście bez szwanku z wypadku są nieporównywalnie małe - zaznacza policjant.

Właściciele motocykli z silnikami o dużej mocy często nie mają świadomości zagrożenia. Wystarczą niewielka wyrwa w drodze, mały kamień, nawet kawałek gałęzi z drzewa. Gdy przy prędkości powyżej 100 kilometrów na godzinę na takiej przeszkodzie koło motocykla traci przyczepność, skutek jest bardzo często tragiczny.
- Niedawno, stojąc z radarem przy Wisłostradzie w Tarnobrzegu, zatrzymałem motocyklistę na ścigaczu. Był zdziwiony, że został zatrzymany, a jechał z prędkością dwustu kilometrów na godzinę - dodaje aspirant sztabowy Roman Szaro z tarnobrzeskiej "drogówki".

WIEJSKA SAMOWOLKA

Jeśli o motocyklach mowa, stróże prawa zauważają spore różnice pomiędzy miastem a wsią. To przypuszczalnie efekt tego, że w mieście znacznie częściej można spotkać patrol policji. Dlatego jazda bez kasku, bez właściwego ubrania i niesprawnym motocyklem jest ryzykowna. Plusem miasta jest także to, że na wielu ulicach jest tłoczno i potencjalni "dawcy organów" nie mają gdzie poszaleć.
- W terenach podmiejskich jest inaczej, gorzej.

To właśnie tam, poza miastem, zatrzymujemy najwięcej piratów drogowych na dwóch kołach - dodaje policjant.
Czy się to komuś podoba czy nie, prawda jest taka, że wieś rządzi się swoimi prawami. Tu rzadko spotyka się policjantów z "suszarką", więc szaleńcy na motocyklach mają większą możliwość dania upustu emocjom. Inna sprawa, że edukacja motoryzacyjna na wsi jest wcześniejsza niż w mieście.

W małych miejscowościach już 10-, 12-letnie dzieci rodzice uczą jeździć po polnych drogach motorowerami. Oczywiście bez uprawnień, ale rodzica cieszy widok dziecka, jadącego poskładanym w warsztacie pojazdem, który tylko z nazwy motocykl przypomina. Kilka lat później te właśnie dzieci dostają od rodziców "wypasione" motocykle. Z większą mocą silnika, gdzie można poszaleć.

PODZIELIĆ KATEGORIĘ?

- Trzeba być naprawdę dojrzałym i odpowiedzialnym człowiekiem, żeby móc wsiąść na motocykl z silnikiem dużej mocy - uważa Szaro.
Według niego, najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie podziału w kategoriach prawa jazdy dla motocyklistów. Teraz bowiem zarówno na jazdę starym motocyklem WSK, jak i na prowadzenie ścigacza, mogącego rozpędzić się do prędkości nawet powyżej 300 kilometrów na godzinę, wystarczy mieć taką samą kategorię prawa jazdy - A.

- Uważam, że powinno się wprowadzić podział wiekowy, aby motocyklami o dużej mocy silnika mogły kierować tylko osoby, które ukończyły na przykład 20 lub 21 lat. W takim wieku człowiek jest mądrzejszy niż wieku 18 lat - dodaje policjant "drogówki". - A do ścigacza trzeba mieć po prostu olej w głowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie