W listopadzie minie dziesięć lat, odkąd 49-letni dziś Józef R. przebywa za więziennymi murami. Od sześciu lat, od kiedy uprawomocnił się wyrok, zasypuje sąd pismami. A pisze częściej, niż raz na tydzień. W każdym z listów wraca do procesu, zarzuca niewłaściwą ocenę dowodów, przekonuje o swojej niewinności. Podobne pisma trafiają zresztą do kolejnych ministrów sprawiedliwości. Od pewnego czasu jego listy przypominają bardziej modlitwy, niż wnioski o wszczęcie procedur mających na celu ułaskawienie.
Sąd odrzuca kolejne wnioski, choć dwa lata temu postanowił dać zbrodniarzowi szansę. Wydał pozytywną opinię o skazanym, przekazał jego akta do kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W czerwcu ubiegłego roku prezydent odmówił ułaskawienia.
Wciąż pisze i pisze
Józef R. nie czekając na decyzję prezydenta, wciąż pisał. I pisze nadal, choć przez rok od decyzji odmownej odnośnie ułaskawienia, nie można złożyć kolejnego takiego wniosku. Więc ze względów formalnych jego prośby były pozostawione w sądzie bez rozpoznania.
W poniedziałek kolejne trzy wnioski rozpoznane zostały negatywnie. W ocenie sądu tarnobrzeżanin nie zasługuje na ułaskawienie. Aby spróbować wcielić się w rolę sądu, warto przypomnieć zdarzenia, jakie rozegrały się 22 listopada 1999 roku w Tarnobrzegu. Zarówno ofiara - 66-letnia emerytka, jak i jej 39-letni wówczas sąsiad, mieszkali w jednym z bloków przy ulicy Wyspiańskiego.
Feralnego dnia R. pił alkohol. Kiedy pieniądze się skończyły, postanowił pożyczyć od sąsiadki. Kobieta nie dała mu pieniędzy. - Ty stara ku...o, dawaj kasę bo cię zaj... - krzyknął i nie czekając na odpowiedź, przewrócił staruszkę na podłogę. Bandyta zaczął bić kobietę pięściami, potem dusić. Gdy ofiara zaczęła charczeć w śmiertelnym uścisku, zaciągnął ją do łazienki. Napełnił wannę wodą i wrzucił do niej 66-latkę, zanurzając jej głowę w wodzie. Przytrzymał kilka minut...
Opowiedział o zbrodni
Po dokonaniu zbrodni zabrał telewizor, dwa radiomagnetofony, aparat fotograficzny, telefon, z ubrania ofiary wyjął portmonetkę z pieniędzmi, a z palca ofiary zdjął obrączkę ślubną oraz złoty pierścionek z koralem. Fanty od razu zaniósł do lombardu.
Na miejscu zbrodni zgubił rachunek ze sklepu, w którym godzinę przed zabójstwem robił zakupy. Na miejscu morderstwa znaleziono też szereg śladów zapachowych, włókien, odcisków palców i krwi, należących do zbrodniarza.
Józef R. od samego początku twierdził, że jest niewinny. Ale tylko w sądzie. Podczas pobytu w zakładzie karnym, jednemu ze współosadzonych zdradził szczegóły zbrodni. Tamten zgłosił się do sądu i zeznawał w charakterze świadka, pogrążając zabójcę emerytki.
Pierwszy wyrok skazujący - 25 lat więzienia, zapadł jesienią 2001 roku. Apelacja uchyliła orzeczenie i sprawa trafiła ponownie do SO w Tarnobrzegu. Kolejny wyrok (2003 rok) brzmiał identycznie, ale tym razem ani Sąd Apelacyjny w Rzeszowie, ani Sąd Najwyższy, nie miały żadnych wątpliwości, co do zasadności orzeczenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?