Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz nie udzielił pomocy, mężczyzna zmarł. Jego żona zapowiada walkę o to, aby lekarz nie był lekarzem

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Pani Danuta pożegnała męża kilka dni temu. Nie wyklucza, że mógłby żyć do dziś.
Pani Danuta pożegnała męża kilka dni temu. Nie wyklucza, że mógłby żyć do dziś. M. Radzimowski
Danuta Durda z Tarnobrzega zapowiada walkę o to, aby lekarz nie był lekarzem. Nie może pogodzić się ze śmiercią męża.

- Od lat pracuję w opiece społecznej. I pijanym się zajmuję, czasem trzeba wymiociny sprzątać. Bo to służba drugiemu człowiekowi - mówi przez łzy Danuta Durda z Tarnobrzega. Rozpętała wojnę po tym, jak lekarz pogotowia, zamiast udzielić pomocy jej mężowi, odesłał go do lekarza rodzinnego. Człowiek zmarł godzinę później.

Danuta Durda ma świadomość, że porywa się z motyką na księżyc. Bo z lekarzem wygrać i udowodnić błąd w sztuce lekarskiej jest bardzo ciężko. Ale nawet nie o aspekt prawny chodzi, lecz o etykę zawodową. O zwykłe ludzkie odruchy.

- To nie lekarz, tylko zwykły cham - tarnobrzeżanka nie przebiera w słowach. - Zrobię wszystko, żeby nie pracował w tym zawodzie, bo przynosi wstyd innym lekarzom. Zamiast ratować człowieka, zaczął mi wymachiwać kwitkiem i grozić, że zapłacę 280 złotych za niezasadne wezwanie karetki.

LEKARZ A LEKARZ

Tragedia pani Danuty miała swój początek w piątek dwa tygodnie temu. Tego dnia późnym wieczorem jej mąż Zbigniew źle się poczuł. Tarnobrzeżanka nie kryje, że zaglądał zbyt często do kieliszka.
- Zadzwoniłam na pogotowie, widząc, że mąż ma drgawki i gorączkę - wspomina Danuta Durda. - Karetka szybko przyjechała. Byli lekarka i ratownicy. Podali mężowi jakieś zastrzyki, zbadali ciśnienie. Zaproponowali, żeby pojechał do szpitala, ale nie wyraził zgody.

Kobieta wspomina, że załoga karetki była bardzo uprzejma i widać było, że przyjechali po to, aby nieść pomoc. Zresztą skutecznie, bo dolegliwości ustąpiły. Ale w poniedziałek rano znów było źle.
- Przed 7 rano wezwałam karetkę. Przyjechał inny lekarz niż pierwszym razem - mówi Durda. - Zbadano ciśnienie u męża i okazało się, że ma 70 na 40. Mąż był otyłym człowiekiem, ważył 140 kilogramów, więc nawet dla laika tak niskie ciśnienie powinno się natychmiast podnieść. A lekarz, zamiast coś zrobić, zaczął na mnie prawie krzyczeć, że zapłacę 280 złotych za niezasadne wezwanie karetki.

OD CIŚNIENIA - RODZINNY

Danuta Durda dodaje, że wcześniej medyk zapytał, czy pacjent pił alkohol. Jego żona powiedziała, jak było - pił, ale w piątek, więc prawie trzy doby temu. W poniedziałek był trzeźwy.

- Lekarz pogotowia powiedział, że on nie jest od leczenia ciśnienia, tylko lekarz rodzinny i żeby tam mąż poszedł. Zapytałam, czy ma iść w takim stanie. Odpowiedział, żebym ja poszła po rodzinnego - zaciska zęby tarnobrzeżanka.

Kiedy karetka odjechała, pani Danuta pobiegła szybko do przychodni, żeby umówić wizytę domową. Wracając do domu, kupiła tabletki na obniżenie temperatury. Minęło może 40 minut.

- Mąż leżał bezwładnie na kanapie. Nie żył. Zadzwoniłam po pogotowie, przyjechała lekarka i stwierdziła zgon - płacze pani Danuta. - Nawet gdyby mój mąż zmarł, może od razu, a może za dzień czy dwa, miałabym czyste sumienie, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Ale tamten lekarz nie zrobił nic, oprócz tego, że mnie straszył płaceniem za wezwanie karetki. Żyję skromnie, ale mogę mu zanieść te 280 złotych, skoro tak potrzebuje!

CO WYKAŻE ŚLEDZTWO?

Tarnobrzeżanka złożyła doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu. - Na obecnym etapie mogę jedynie potwierdzić, że wpłynęło zawiadomienie i prowadzone jest postępowanie pod kątem błędu w sztuce lekarskiej - mówi Irena Mazurkiewicz-Kondrat, prokurator rejonowy w Tarnobrzegu. - Póki co, postępowanie nie jest prowadzone przeciwko konkretnemu lekarzowi, lecz w sprawie.

Kobieta zapowiada też złożenie skargi do dyrekcji szpitala w Tarnobrzegu i Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie. O wizycie lekarskiej, po której w krótkim czasie pacjent zmarł, dyrekcja szpitala już wie.
- Prokuratura zabezpieczyła dokumentację medyczną na potrzeby prowadzonego postępowania - mówi Wojciech Wąsik, zastępca dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu. - Wszczęcie postępowania wewnętrznego uzależniamy od wyniku prokuratorskiego śledztwa, więc póki co czekamy na ustalenia.

OBRONA ŻYCIA

Ustaliliśmy, że chodzi o bardzo znanego w Tarnobrzegu lekarza, który w przeszłości parał się polityką. Był senatorem i posłem. Działa w ruchach obrony życia i Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich, jest też instruktorem naturalnego planowania rodziny.

Próbowaliśmy się z nim skontaktować, aby zapytać, czy nie ma sobie nic do zarzucenia. Niestety, telefony milczą. Dowiedzieliśmy się, że od wtorku lekarz przebywa na urlopie.

A co o swoim koledze sądzą inni lekarze z Tarnobrzega? Zapytaliśmy kilku z nich, ale żaden nie chciał się wypowiedzieć oficjalnie do gazety. Nieoficjalnie są znacznie śmielsi.

- A jakim on może być specjalistą, skoro zamiast się dokształcać, bawi się w politykę? Od nowego roku przepisy się zmieniają, a on nie ma specjalizacji, więc nawet w karetce nie będzie mógł jeździć, jeśli nie zacznie robić specjalności z ratownictwa - mówi jeden z medyków.

UPOMNIANY ZA KLESZCZA

Przed rokiem o tym lekarzu tarnobrzeskiego pogotowia zrobiło się głośno, kiedy to w izbie przyjęć odmówił usunięcia kleszcza, tkwiącego w pępku dziecka. Kazał iść do lekarza rodzinnego albo kosmetyczki. Twierdził, że usunięcie pasożyta to zabieg kosmetyczny, a nie chirurgiczny.
Tego samego dnia dziecko trafiło na oddział chirurgii dziecięcej szpitala w Tarnobrzegu - skierowanie wypisała lekarka ze szpitalnej przychodni, gdzie usunięto kleszcza. Ustalono, że lekarz pogotowia nie miał prawa odmówić usunięcia kleszcza, dlatego od dyrektora otrzymał karę regulaminową - upomnienie.

- Mojemu mężowi życia nikt nie zwróci, ale czy ten lekarz nie ma sobie nic do zarzucenia? - pyta Danuta Durda.

Lekarz, o którym za sprawą mediów - po naszej publikacji - temat podjęły ogólnopolskie gazety, rozgłośnie radiowe i telewizyjne - zrobiło się bardzo głośno, w związku z ostatnimi wydarzeniami nie został skazany. Ba, nie jest też o nic podejrzany ani oskarżony.
Nie ferujmy więc przedwcześnie wyroków, poczekajmy na finał całej sprawy. Jeśli jednak okaże się, że mąż pani Danuty mógł żyć choćby pięć minut dłużej przy innym zachowaniu lekarza, to lekarz ten powinien przynajmniej uderzyć się w pierś. I nie dlatego, że jest lekarzem. Dlatego, że jest człowiekiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie