Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zasypcie dół, bo będzie tragedia. Mężczyzna od kilkunastu miesięcy prosi wykonawcę, by ten naprawił cieknącą rurę z pitną wodą

KLAUDIA TAJS [email protected]
Żona uprawiała w ogrodzie truskawki i warzywa, ale po zalaniu teren jest podmokły jak gąbka i nie nadaje się do uprawy.
Żona uprawiała w ogrodzie truskawki i warzywa, ale po zalaniu teren jest podmokły jak gąbka i nie nadaje się do uprawy. K. Tajs
Jeśli pracownicy Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Tarnobrzegu nie usuną awarii, to, nie daj Bóg, dojdzie tutaj do tragedii - alarmuje Tadeusz Kozdronkiewicz z ulicy Sienkiewicza w Tarnobrzegu.

Woda wyciekająca z miejskiego wodociągu wypełnia dwumetrowy dół, jaki ekipa przedsiębiorstwa zostawiła koło jego domu po pierwszej awarii, 16 miesięcy temu. Na apele mężczyzny o jej usunięcie i wypompowanie wody pracownicy spółki pozostają głusi.

- To jest rura z miejskiego wodociągu, która doprowadza wodę pitną do domów po drugiej stronie drogi - tłumaczy pan Tadeusz, mieszkaniec podmiejskiego osiedla Mokrzyszów. - Pech chce, że biegnie pod moim ogrodem. Pech, bo rura pękła na moim terenie, zalewając mi warzywniak. Ale nie to jest najgorsze. Fachowcy, którzy załatali rurę, zostawili po sobie głęboki na dwa metry dół. W tym roku rura znowu pękła. Dół z wodą graniczy z siatką. Dzieci przechodzą przez płot i do sadu na gruszki przychodzą. Jak mi się kto utopi, to ja za to odpowiem, bo dół leży na moim terenie.

KOLEJNE AWARIE

Problem pojawił się, a raczej wypłynął w maju ubiegłego roku. Rura pękła, zalewając warzywniak i ogród pana Tadeusza. Woda podeszła także pod fundament domu. - Ekipa z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej zjawiła się następnego dnia, odkopała rurę i wypompowała wodę - wspomina pan Tadeusz. - Na rurę założyli opaskę, zapowiadając, że za kilka dni przyjadą ponownie, by zabezpieczyć kompleksowo rurę przez kolejnymi awariami.

Kiedy następnego dnia fachowcy nie zjawili się, zaniepokojony pan Tadeusz zaczął interweniować w siedzibie przedsiębiorstwa. Przypomniał się nie tylko w sprawie zabezpieczenia wodociągu, a także wywozu ziemi, jaka pozostała po odkopaniu rur. - Przyjechali po trzech miesiącach - dodaje pan Tadeusz. - Załatali rurę i wywieźli ziemię. Zapowiedzieli też, że przyślą rzeczoznawcę, który oszacuje szkody, jakie powstały wskutek awarii wodociągu na mojej posesji.

MINĄŁ ROK

Mimo zapowiedzi przedstawicieli spółki PGK, rzeczoznawca u pana Tadeusza nie pojawił się. Za to nastąpiła kolejna awaria. - Rura znowu pękła, wypełniając wodą dół, jaki pozostawili po sobie fachowcy - pokazuje mieszkaniec. - Nie mogę się doprosić ich przyjazdu i usunięcia awarii.

Rodzina pana Tadeusza powoli traci cierpliwość i godzi się z opieszałością pracowników PGK. Jednak nie może patrzeć, jak młodzież przeskakuje ich ogrodzenie i wchodzi do sadu po gruszki. - Dół graniczy z płotem, jak mi się ktoś utopi, ja za to będę odpowiadał, bo dół leży na mojej posesji - alarmuje pan Tadeusz. - To już nie chodzi o moje straty, ale o ludzkie życie. Czy ten argument przemówi do pracowników Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.

ODDZWONIĘ

Postanowiliśmy pomóc panu Tadeuszowi. Zaczęliśmy od telefonu alarmowego do miejskiego pogotowia wodociągowego. Tam usłyszeliśmy, że za ulicę Sienkiewicza odpowiada pogotowie Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Niestety, numer pogotowia wodno-kanalizacyjnego PKG nie odpowiadał. Dlatego poprosiliśmy o pomoc przedstawiciela zarządu spółki, a dokładniej wiceprezesa Jacka Rudnickiego. - Awaria przy Sienkiewicza? Nic o tym nie wiem - przyznał wiceprezes. - Ale sprawdzę, co się tam dzieje i oddzwonię. Na pewno oddzwonię.

Na wyjaśnienie sprawy wiceprezes miał kilka godzin. Niestety, nie oddzwonił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie