Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hodowca ryb spod Baranowa Sandomierskiego, jako pierwszy pozwał Skarb Państwa za szkody

KaT
Dzięki mojej interwencji w ministerstwie ochrony środowiska od pewnego czasu, wydra nie podlega już całkowitej ochronie, o czym zresztą można przeczytać w encyklopedii – pokazywał po rozprawie w Sądzie Rejonowym w Tarnobrzegu, Stanisław Czechura z Knapów.
Dzięki mojej interwencji w ministerstwie ochrony środowiska od pewnego czasu, wydra nie podlega już całkowitej ochronie, o czym zresztą można przeczytać w encyklopedii – pokazywał po rozprawie w Sądzie Rejonowym w Tarnobrzegu, Stanisław Czechura z Knapów. KaT
- Jeśli trzeba będzie, na następną rozprawę przywiozę ustrzeloną wydrę - zapowiedział w sądzie Stanisław Czechura, właściciel rybnych stawów hodowlanych. Pan Stanisław jest pierwszym polskim hodowcą ryb, który pozwał Skarb Państwa, za szkody wyrządzone przez wydry.

Stanisław Czechura hodowca ryb spod Baranowa Sandomierskiego z wydrami walczy od ponad dziesięciu lat. Szukał pomocy u wojewody podkarpackiego. Miał nadzieję, że ten poda mu pomocną dłoń i zdecyduje o wycenie szkód i wypłacie odszkodowania. Niestety, odpowiedź gorzko go rozczarowała, dlatego pozwał Skarb Państwa do sądu. Domaga się wypłaty odszkodowania za zjedzone przez wydry ryby. Nie boi się procesu. Jego atutem jest akt własności ziemi, którą odkupił od Skarbu Państwa. Wspierają go dzierżawcy okolicznych stawów, którzy mimo podobnych problemów, wstrzymują się przed złożeniem pozwów, ze względu na możliwość zerwania przez Skarb Państwa z nimi umów.

PIERWSZA ROZPRAWA

Obrońca pana Stanisława, który będzie reprezentował jego interesy, na rozprawie zawnioskował o dołączenie do sprawy dwóch opinii biegłych, które jego zdaniem, będą ogrywały ogromne znaczenie. - To opinia biegłego rolnika, który wyceni rozmiar szkód wyrządzonych przez wydry - przekonywał w sądzie adwokat pana Stanisława. - To także opinia biegłego w zakresie łowiectwa, który wypowie się na temat możliwości odstrzału wydr.

Zdaniem obrońcy hodowcy, opinia biegłego z zakresu łowiectwa, będzie o tyle znacząca w sprawie, że dziś hodowca może ustrzelić wydrę, ale tylko wtedy, kiedy znajduje się ona w stawie. Tymczasem niski poziom wód, powoduje, że zwierzęta tworzą nory poza obrębem stawów, co utrudnia ich eliminacje przez odstrzał.

Pełnomocnik wojewody podkarpackiego, który reprezentuje Skarb Państwa, już na wstępie wniósł o oddalenie powództwa. - Brakuje przepisów, które określałyby odpowiedzialność wojewody za szkody wyrządzone przez wydry - tłumaczył pełnomocnik wojewody. - Przepisy o ochronie przyrody, nic nie mówią o wydrach. Nie twierdzę, że wydry nie wyrządzają szkód, ale kwota odszkodowania, o jaką wystąpił hodowca, jest bezzasadna.

SWOJE RACJE

Na pytanie sędziego, dlaczego Stanisław Czechura wystąpił na drogę sadową, hodowca przyznał. - Od kilku lat straty w hodowli są coraz większe - mówił. - Aby nie być gołosłownym w ostatnim sezonie wpuściłem 20 ton narybku. Przy wyławianiu okazało się, że straty sięgają nawet 12 procent.
Zdaniem hodowcy, brak wydry w rejestrze szkodników, za które odpowiada Skarb Państwa, powoduje, że hodowcy w walce z darmozjadami, bo tak nazywają wydry, są bezsilni.

- Możemy do nich strzelać, ale tylko jeśli są w stawie, a kto złapie wydrę w wodzie, kiedy tam w nocy tylko wchodzi - mówi hodowca. - Przekopują tunele w drogach i pobliżu cieków. Ale tam ich już ustrzelić nie mogę. W urzędzie wojewódzkim, kiedy składałem kolejne pismo o odszkodowanie, usłyszałem, że tylko sąd, może mi pomóc. Dlatego pozwałem Skarb Państwa, a sąd niech zdecyduje, kto ma rację.
Kolejny termin rozprawy 29 grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie