[galeria_glowna]
- Jechałem z prędkością 60 kilometrów na godzinę. Widziałem kilkaset metrów przede mną, jak samochód wjechał na tor i zatrzymał się - relacjonował maszynista lokomotywy. - Nie wiem, może silnik mu zgasł. Trąbiłem, ale nic to nie dało. Zacząłem hamować, ale lokomotywa w miejscu przecież nie stanie.
Do wypadku doszło na przejeździe kolejowym bez sygnalizacji świetlnej i rogatek. Tu droge lokalna przecina linia kolejowa nr 25. Przed torem z obydwu stron ustawione są jednak znaki ostrzegawcze, a także znaki "stop" i krzyże świętego Andrzeja. Policjanci ustalą, czy kierujący oplem frontera mężczyzna, dojeżdżając do przejazdu kolejowego respektował przepisy ruchu drogowego.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że terenówka wjechała częściowo na tor. Lokomotywa uderzyła w prawy bok opla, siła odrzuciła samochód, auto następnie dachowało. Lokomotywa zatrzymała się po około trzystu metrach licząc od przejazdu, a ponad pięciuset od chwili rozpoczęcia awaryjnego hamowania. Około 45-letni kierowca miał dużo szczęścia i wytrzymały samochód (wzmocniona stalowymi rurami konstrukcja podwozia i nadwozia), bo zdarzenia mogłoby się zakończyć tragicznie.
Maszynista lokomotywy był trzeźwy, od kierowcy samochodu, którego przewieziono karetką do szpitala w Tarnobrzegu, planowano pobrać krew do badania.
Po wypadku ruch na tym odcinku lokalnej drogi oraz linii kolejowej, został całkowicie wstrzymany. Na miejscu pracowali strażacy, policjanci oraz pracownicy kolei. Zabezpieczone ślady pozwolą odtworzyć dokładny przebieg wypadku. Piątkowy wypadek był drugim w tym roku na przejeździe kolejowym zlokalizowanym na terenie Sekcji Eksploatacji Stalowa Wola - Rozwadów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?