Brawa należą się całemu zespołowi.
(fot. Barbara Koś)
Mikołaj Grabowski, reżyser "Wesela", stawia rzecz jasno: na weselu pić trzeba.
Dlatego już w pierwszej scenie wita nas ławeczka ("Ranczo"?), na której fertyczna babeczka, Klimina - Iwona Pieniążek), odkręca pół litra i nalewa sobie kielonka.
Prowadząc dialog z Radczynią - Joanna Jędrejek, ów kielonek zapełnia jeszcze kilka razy. Siedzący obok panowie też ale prym wiedzie, "po wójcie wdowa".
Za chwilę ławeczkę zapełniają Dziad - Wojciech Ługowski, Ojciec Włodzimierz Mancewicz, Jasiek - Adam Majewski, Gospodarz - Jarosława Rabenda , Czepiec - Marek Braun i kto tam się jeszcze nawinie. A połówka krąży gęsto. Przecież wesele.
Wesele jest w bloku
To nie jest wesele w bronowickiej chacie a w bloku, czy nawet ściślej - przed blokiem, bo na scenie ściana z oknami. I tylko Młodzi: - Kamil Woźniak i Magdalena Placek oaza Gospodarz są w strojach z Wyspiańskiego. Coś z tradycji musi zostać. Reszta gości ma stroje współczesne, a Zosia (Katarzyna Dorosińska) i Haneczka (Klaudia Kuchtyk) nawet modne legginsy. Wywijają w nich taniec mocno erotyczny pogladając gdzieś w stronę drużbów "z pawimi piórami."
Reżyser dawkuje weselne dialogi par zmusząjąc widza do pilnego śledzenia akcji. A to w oknie pojawia się Żyd - Piotr Kondrat, z którym Pan Młody zaczyna dialog: "przyszedł Mosiek na wesele…"
A to z drugiego okna wychyla się Rachela - Karolina Łękawa, która także z wysoka porozmawia za chwilę z Poetą - Łukasz Mazurek.
Światło wychwytuje kolejne pary wyłaniające się w różnych miejscach sceny pogrążonej w mroku. I niby mówi się za Wyspiańskim o niczym a w powietrzu coś narasta.
Kwiaty wręczano wszystkim aktorom.
(fot. Barbara Koś)
Pora zmór
Narasta, by wymęczonym weselnikom pojawiły się zmory. Najbardziej porusza rozmowa Szeli- Włodzimierz Mancewicz, z Dziadem.
Dopóki nie pojawi się Wernyhora -Piotr Kondrat. Przestraszony Gospodarz (wspaniała scena Rabendy) zasłania się żoną w alkierzu. Na nic. To on otrzymuje Złoty Róg, którym powiedzie do walki.
I tu cichy dotąd Gospodarz wpada w amok. Wysyła Jaśka, by zwołał "chłopów z kosą" dając mu Złoty Róg.
Krzyczy na zdumionych gości: "w pysk wam mówię litość moję"! - Ot szaleje- konstatuje Gospdyni - Izabela Brejtkop, przepraszając gości. Dodając całkiem już nie z wieszcza - zaraz będzie tort.
Tak znakomitego spektaklu nie było dawno
Scenę w cześć drugiej przedstawienia wypełnia długi stół .a la Ostatnia Wieczerza. Siedzą przy nim wszyscy bohaterowie. Pierwsze skrzypce gra Nos.. "-Chopin, gdyby jeszcze żył, toby pił…" konkluduje pijak.
Dialogi toczą się leniwie. Gość z lewej dialoguje z gościem z prawej, trzeci z piątym. Część biesiadników śpi z głowa na stole.
Lecz nie usypia nas ten pozorny bezwład. Kosy na sztorc już stoją.
Ktoś mówi, że trzeba iść. Gdzie? Po co? Z trudem dobudzony Gospodarz coś sobie przypomina. Co?
Za stół dosiada się nikomu nie znany Chochoł -Robert Mazurek. Letarg trwa. Coś będzie.
I jest. Wpada Jasiek, zziajany, bez Rogu.
- Już świtanie, już świtanie, tu trza bydłu paszę nieść ! Jakże ja se radę dam? Oni we śnie ja ino sam?
- Powyjmuj im kosy z rąk - radzi Chochoł.
I zaczyna się słynny chocholi taniec. Bohaterowie nie tańczą, kołyszą się tylko miarowo za stołem. A obrotówka przenosi nas w inną izbę, w której na ławeczce grupa gości wali z gwinta w takt biesiadnej pieśni.
W drugiej części przedstawienia wita nas długi stół.
(fot. Michał Grabowski)
I tak w koło - kiwający się za stołem i pijący z ławki, kiwający się za stołem i pijacy z ławki.
A po widowni biega Jasiek w żołnierskim stroju, z biało czerwoną opaską krzycząc: "chyćcie koni! Chyćcie broni! Chyćcie broni! Czeka was Wawelski Dwór!"
To bardzo przejmujący finał przedstawienia, jakiego dawno nie było na radomskiej scenie.
Jesteśmy słabi, wpatrzeni tylko w siebie, wobec wyzwań bezsilni. Chcemy zmienić przyszłość ale pozostajemy w letargu. Budzimy się na moment jak Gospodarz lecz zaraz tracimy szansę. I pijemy, pijemy, pijemy.
- Czasy się zmieniły. Ale diagnozowanie Polski na bazie "Wesela" nadal obowiązuje- mówił przed przedstawieniem Mikolaj Grabowski. - Pewne cechy polskości myśmy w sobie zahibernowali. One są niezmienne.
I taki jest wniosek z tego przedstawienia.
-Wydaje mi się, że jest w "Weselu" coś odwiecznie polskiego - pisał w roku 2007 Jan Błoński. - Jeśli można tak powiedzieć - głębokie poczucie mentalności narodowej. Choć w gruncie rzeczy trudno byłoby mi wytłumaczyć dlaczego dzisiejszy widz nigdy się na "Weselu" nie nudzi.
Premiera "Wesela" w Teatrze Powszechnym odbędzie się 20 września.
Fragment spektaklu.
(fot. Michal Grabowski)
Fragment przedstawienia.
(fot. Michał Grabowski)
Są stroje tradycyjne i współczesne.
(fot. Michał Grabowski)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?