MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policja zadarła... z pogotowiem

Roman FURCIŃSKI
Karetka pogotowia dwa razy wyjeżdżała do nietrzeźwego, którego odratowali policjanci. Lekarz pogotowia odmówił zawiezienia pacjenta do szpitala.
Karetka pogotowia dwa razy wyjeżdżała do nietrzeźwego, którego odratowali policjanci. Lekarz pogotowia odmówił zawiezienia pacjenta do szpitala.
Poszło o słowa lekarza, który odmówił pomocy "klientowi" aresztu.

"Każdy jest panem swojego życia i śmierci, i może robić co chce. A jak by się rzucił, to może i dobrze" - tak miał powiedzieć lekarz pogotowia wezwany do komisariatu policji, aby udzielić pomocy nietrzeźwemu. Policjanci są oburzeni.

Sytuacja miała miejsce 22 grudnia ubiegłego roku, kiedy o godzinie 22.30 na policję zadzwoniła kobieta z prośbą o przyjazd patrolu. Skarżyła się, że jej mąż awanturuje się. Gdy policjanci pojechali na miejsce, mężczyzna... powiesił się. Jeden z funkcjonariuszy szybko odciął sznur. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu, ale patrol wezwał pogotowie.

DO SZPITALA NIE WZIĘLI

Jak relacjonują policjanci, chcieli, żeby karetka zabrała mężczyznę do szpitala na szczegółowe badania. - Ponieważ targnął się na życie, policjanci uważali, że dobrze by było, gdyby dostał jakiś zastrzyk uspokajający lub tabletkę i pozostał pod opieką lekarzy - mówi Michał Toporkiewicz, komendant policji w Grójcu.

Lekarz pogotowia nie zabrał jednak mężczyzny do szpitala. - Stwierdził, że nie ma zagrożenia życia, więc nie ma potrzeby zabierania go do szpitala. Ale przede wszystkim mężczyzna był pijany, a takich szpital nie może przyjąć - tłumaczy Włodzimierz Wieteska, dyrektor grójeckiej lecznicy. - Pacjent kwalifikował się, ale do izby wytrzeźwień.
Ponieważ w regionie takiego przybytku nie ma, a grójeckie samorządy nie mają podpisanej umowy na transport takich osób do Warszawy, mężczyzna został zabrany do komisariatu.

- Przecież gdyby mu się coś stało, to by było na nas. Wszyscy by mieli pretensje do policji, że dopuściła do tragedii - wyjaśnia komendant.

SZOKUJĄCA WYPOWIEDŹ

- O godzinie 4 ponownie wezwałem pogotowie. Mężczyzna coraz częściej mówił, że popełni samobójstwo - relacjonuje komisarz Janusz Solecki, oficer dyżurny, który tego dnia pełnił służbę. - Mówił, że jak tylko wyjdzie z komisariatu to zrobi sobie coś złego, pójdzie na wiadukt i rzuci się na jezdnię. Uznałem, że potrzebna jest mu pomoc lekarska, może trzeba go przewieźć do szpitala psychiatrycznego lub chociaż dać mu jakiś zastrzyk czy tabletki. Gdy przyjechał lekarz, powtórzyłem mu słowa mężczyzny, ale ten zachowywał się bardzo nieprzyjemnie. Odparł: "Każdy jest panem swojego życia i śmierci, i może robić co chce. A jak by się rzucił, to może i dobrze" - dodaje komisarz Solecki.

- Po prostu ręce opadają! To nie pierwszy już raz, gdy lekarz pogotowia nie chce zabrać osoby do szpitala - komentuje komendant Toporkiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie