Tragedia w Jantarze. Radomianin wszedł do morza ratować innych. Sam utonął. W akcji ratowniczej uczestniczył Marcin Linowski z Małęczyna
O tym, co wydarzyło się w Jantarze opowiedział nam właśnie Marcin Linowski, który z rodziną jest na wczasach w Jantarze i był uczestnikiem dramatycznych wydarzeń ze środy 13 lipca. W akcji uczestniczyła też żona pana Marcina Joanna, która jest pielęgniarką. Wszyscy tego dnia byli na plaży.
- Fale były ogromne mimo to ludzie wchodzili do wody. My siedzieliśmy na kocu. W pewnym momencie usłyszałem krzyki i wezwania o pomoc. Jakieś kobiety wołały, żeby ratować osoby, które toną. Od razu ruszyłem do morza, już tworzył się łańcuch życia, na przodzie był ratownik i kolejne osoby wchodziły do wody. Siła fal była potężna, ja jestem silnym mężczyzną, mam 186 centymetrów wzrostu, a dwa razy mnie przewróciło. Ten łańcuch kilka razy się zrywał, bo nie dawaliśmy rady utrzymać się na nogach. Wchodziliśmy do wody dwa razy i udało się wyciągnąć dwie osoby, kobietę i mężczyznę. I kiedy już część osób była na brzegu nawet zaczęto bić brawo, że wszystko skończyło się szczęśliwie. Wtedy odwróciłem głowę i zobaczyłem, że dwie osoby z łańcucha życia porwało morze. Znowu zaczęły się krzyki, tam na plaży stały kobiety, nie wiem partnerki, żony tych topiących się
- relacjonuje Marcin Linowski.
Wtedy na plażę dojechali kolejni ratownicy i to już oni podjęli akcję ratunkową. Przyjechały quady, łodzie, motorówki. Były śmigłowce ratownicze.
- Ratownik, który popłynął jako pierwszy przywiązał się liną dla bezpieczeństwa. Łodzie i motorówki dosłownie przebijały się przez ogromne fale - opowiada Marcin Linowski.
Dramat w Jantarze nad Morzem Bałtyckim. Zobacz więcej
Udało się wyciągnąć z wody dwóch mężczyzn. Jeden z nich, 32-letni radomian utonął. Drugi z mężczyzn w ciężkim stanie leży w szpitalu. Jak powiedziała nam sierżant sztabowa Karolina Figiel, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nowym dworze Gdańskim to mieszkaniec Pelpina.
- Ten drugi mężczyzna na plaży był reanimowany dwa razy, był w wodzie jakieś 15 minut. zabrał go śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - mówi Marcin Linowski.
W akcji ratowniczej na plaży uczestniczyła też Joanna Linowska, żona pana Marcina, która jest pielęgniarką.
- Na początku akcji było dwóch ratowników, a ja widziałem na plaży pięć leżących osób, którym trzeba było pomóc. Od razu ruszyła reanimacja najbardziej poszkodowanych. Ratownicy wołali, czy są na miejscu lekarze, albo pielęgniarki. Moja żona pobiegła, była też jeszcze jedna pielęgniarka. Tam trzeba było podawać zastrzyki z adrenaliną, podłączać kroplówki. Wszystko działo się bardzo szybko - opowiada Marcin Linowski.
Tragedia w Jantarze. Morze pokazało swoją siłę
W dniu, w którym w Jantarze wydarzyła się ta tragedia wiał potężny wiatr, morze było bardzo wzburzone, potężne fale zagrażały życiu plażowiczów. ratownicy wywiesili czerwoną falę, co oznacza zakaz wchodzenia do morza. Wiele osób go zlekceważyło.
- Rzeczywiście mimo to wiele osób się kąpało, nie tylko wchodziło do wody po kostki. Jak wyciągnęliśmy tych topiących się ludzi to widzieliśmy, że oni mieli ze sobą dmuchany materac! Ja przeżyłem coś takiego po raz pierwszy. W tym łańcuchu parłem do brzegu, robiłem kroki a fala pchała w głąb morza, to jest potworna siła. Zapamiętam to do końca życia. Tego dnia zadziałałem instynktownie, ktoś potrzebuje pomocy więc trzeba iść. jak dziś o tym myślę to jestem przerażony. Naprawdę każdy z nas mógł być na miejscu tego 32-letniego mężczyzny, który utonął
- mówi Marcin Linowski.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?