Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedziałem, że chcą mnie zabić (wideo, zdjęcia, nowe fakty)

ik
- Bałem się, wiedziałem, że oni chcą mnie zabić – mówił we wtorek w sądzie Dominik B.
- Bałem się, wiedziałem, że oni chcą mnie zabić – mówił we wtorek w sądzie Dominik B. Tadeusz Klocek
W Radomiu ruszył proces dwóch oprawców spod grójeckiego Podola. Swojej ofierze kazali kopać grób, jeden z nich zadał ciosy tasakiem
Proces o usiłowanie zabójstwa

Proces o usiłowanie zabójstwa

Prokuratura: chcieli zabić

Prokuratura: chcieli zabić

Wszystko wydarzyło się 3 września 2013 roku. Jak ustaliła grójecka prokuratura Szymon F. wraz ze swoim pracownikiem Mateuszem R. zaatakowali 23 - letniego Dominika z Katowic. Mężczyzna na czarno pracował, jako budowlaniec w firmie Szymona F.. Miał się upomnieć o zaległą wypłatę i zapowiedzieć, że jeśli nie dostanie pieniędzy o sprawie nielegalnego zatrudnienia powiadomi inspekcję pracy. W zemście sprawcy wywieźli go do lasu w okolicy Podola pod Grójcem. Tam Dominik dostał do ręki saperkę i miał kopać sobie grób. Odmówił. Wtedy dostał kilka ciosów tasakiem, między innymi w kark, głowę i ręce. Niemal stracił palce prawej ręki. 23 - latek przeżył, bo udawał martwego. Został przysypany piachem i obłożony gałęziami. Kiedy oprawcy odjechali zdołał wydostać się na krajową siódemkę w Podolu pod Grójcem. Tam znaleźli go przypadkowi kierowcy, którzy wezwali pogotowie i policję. Ranny mężczyzna natychmiast przeszedł wielogodzinną operację w grójeckim szpitalu. Później miał jeszcze kilka zabiegów chirurgicznych w Turku. Do tej pory nie odzyskał sprawności prawej dłoni, wciąż jest rehabilitowany. Szymona F. i Mateusza R. Prokuratura Rejonowa w Grójcu oskarżyła o to, że wspólnie i w porozumieniu usiłowali pozbawić życia młodego katowiczanina. Sprawcy trafili do aresztu, we wtorek ruszył ich proces.

Szymon F. i Mateusz R. są oskarżeni o usiłowanie zabójstwa młodego mieszkańca Katowic. Mężczyzna upomniał się o zaległą pensję, został wywieziony do lasu i tam doszło do ataku. Mateusz R. przyznał się do winy i przeprosił. Szymon F. obciąża swojego kompana.

To głośna sprawa z września ubiegłego roku. 23 - letni dziś Dominik B. został znaleziony przez przypadkowych kierowców przy krajowej trasie numer 7 w Podolu pod Grójcem. Jak się później okazało był kilkakrotnie uderzony tasakiem. Dostał w kark, głowę i ręce, niemal stracił palce prawej dłoni.

NIC NIE WIEM

We wtorek w Sądzie Okręgowym ruszył proces 30 - letniego Szymona F. i 22 - letniego Mateusza R. Starszy z mężczyzn zatrudniał, oczywiście na czarno współoskarżonego i Dominika B.. Podczas rozprawy Szymon F. odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.

Przewodniczący składu orzekającego sędzia Jerzy Kosiela odczytał więc jego zeznania złożone podczas prokuratorskiego śledztwa. Wynika z nich, że Szymon F. kilka razy zmieniał swoją wersję wydarzeń. Najpierw mówił, że owszem spotkał się z Dominikiem i Mateuszem R. 3 września. Miał mu oddać zaległą pensję, 1 tysiąc złotych. Później miał odjechać, a Dominik i Mateusz R. mieli odejść razem. Miał wiedzieć o rzekomych konfliktach między młodszymi znajomymi, miało chodzić o dziewczynę Mateusza R.

- Dominik pomówił mnie fałszywie, bo wyrzuciłem go z pracy - przekonywał w czasie śledztwa Szymon F.

Dopiero po rozprawie aresztowej z września ubiegłego roku Szymon F. zmienił zeznania i przyznał, że był w Podolu, ale nic nie zrobił Dominikowi. Jak twierdzi między Mateuszem R. i Dominikiem doszło w samochodzie do kłótni.

- Kazałem im wysiąść z wozu i załatwić sprawę między sobą - zeznawał oskarżony Szymon F..

Mężczyźni mieli iść w zarośla. Nie było stamtąd słychać krzyków. Szymon F. twierdzi też, że nic nie widział. Po pewnym czasie Mateusz R. do samochodu przyszedł sam, miał powiedzieć, że Dominik wróci na własną rękę. Szymon F. przekonywał, że o tym, co się stało dowiedział się dopiero po tym, jak zatrzymała go policja.

KAZAŁ MI ZABRAĆ TASAK

Zupełnie inną wersję zdarzeń z 3 września 2013 roku przedstawił Mateusz R. Mężczyzna przyznał się do winy, ale też odmówił składania wyjaśnień przed sądem.

- Chciałem przeprosić Dominika za doznane szkody - powiedział na sali rozpraw.

Także jego zeznania ze śledztwa odczytał sędzia Kosiela. Mateusz R. wyjaśniał, że wcześniej dowiedział się od Szymona F, że Dominik straszy byłego pracodawcę inspekcją pracy. "Nie będzie mnie gówniarz straszył. Zabiorę go na wycieczkę" - miał od F. usłyszeć Mateusz R. Jak tłumaczył zrozumiał, że F. chce Dominikowi wpie… Wcześniej Szymon F. miał mu pokazać tasak, który wozi przy przednim siedzeniu swojego samochodu. Jak zeznawał R. tasak miał służyć szefowi do straszenia innych.

3 września mieli zabrać Dominika z Piaseczna do samochodu. Powiedzieli mu, że dostanie zaległą pensję. Szymon F. powiedział, ze najpierw pojadą do mechanika, bo ma problem z gazem w samochodzie. Wyjechali z miasta i jeździli przez kilkadziesiąt minut. F. udawał, że szuka "gazownika" i błądzi, symulował rozmowy przez telefon. W końcu zatrzymali się w okolicy Podola.

F. wysiadł pierwszy, później Mateusz R. i Dominik. Szymon F. pytał Dominika, czy wie, jak kończą takie osoby, które go straszą. Później uderzył Dominika i odebrał mu nóż, który ten miał w rękawie bluzy. Złapał go za kaptur i pociągnął w stronę lasu.

Wcześniej miał szeptem nakazać Mateuszowi R., żeby zabrał z samochodu saperkę i tasak. Kilkanaście minut krążyli po polach i łąkach, aż doszli do kępy drzew w zagłębieniu terenu.

- Wbiłem saperkę w ziemię, a Szymon kazał Dominikowi kopać dół. On odmówił. Po tym Szymon powiedział mi "dokończ to" i odszedł. Wiedziałem, że kazał mi zabić - zeznawał Mateusz R.

R. uderzył Dominika najpierw tępą częścią tasaka w kark, później ostrzem w głowę i jeszcze kilka razy w ręce. Później zaczął przysypywać go ziemią.

- Najwięcej sypałem tam, gdzie było najwięcej krwi - mówił w czasie śledztwa oskarżony. - Przyszedł Szymon i kazał mi jeszcze przykryć go gałęziami. Powiedział "Tak kończą osoby, które próbują mnie straszyć".

Oskarżeni pojechali do Zalesia. Tam do zalewu wrzucili tasak i telefon Dominika. Później wrócili do Podola.

NIC NIE ZWRÓCI MI RĘKI

We wtorek wyjaśnienia składał też Dominik B. W zasadniczej części to co mówił pokrywało się z zeznaniami Mateusza R. Pokrzywdzony wyjaśnił też między innymi, że sam odszedł z pracy od Szymona F.. Kilka razy miał upominać się o zaległą wypłatę, ale były pracodawca go zwodził.

W końcu wysłał smsa z groźbą, że pójdzie do inspekcji pracy, jeśli nie dostanie pieniędzy. Następnego dnia spotkał się ze swoimi oprawcami. Zadzwonił do niego Mateusz R.. Dominik pojechał do Piaseczna, bo chciał odzyskać pieniądze.

- Kiedy byliśmy już w Podolu bałem się, wtedy wyciągnąłem nóż z kieszeni i przełożyłem do rękawa. Szymon to zauważył, uderzył mnie i odebrał nóż - wyjaśniał Dominik. - Później prowadzili mnie do lasu, to Szymon szukał miejsca. Kiedy stanęliśmy bałem się, wiedziałem, że chcą mnie zabić.

Przysypywany ziemią Dominik udawał martwego. Słyszał, jak Szymon kazał obłożyć go gałęziami. Kiedy odeszli wygrzebał się spod piachu i doczołgał do krajowej trasy numer siedem. Tam znaleźli go przypadkowi kierowcy, którzy wezwali karetkę i policję.

Mężczyzna przeszedł już kilka operacji. Miał między innymi wieloodłamowe złamanie palców, pozrywane ścięgna, otwarte złamanie kości potylicy, rany karku. Obrażenia spowodowały ciężki uszczerbek na jego zdrowiu. Do tej pory nie odzyskał w pełni sprawności dłoni, przez to nie może pracować.

Poza salą sądową nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. - Przyjechałem tu na rozprawę i chcę wrócić do domu - mówił krótko Dominik B.. - Przeprosiny Mateusza nie zwrócą mi ręki.

Kolejna rozprawa w procesie odbędzie się w najbliższy czwartek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie