Amator żeglarstwa z Pionek przepłynął z Holandii do Polski na jachcie

Andrzej Krupiński żeglarstwem pasjonuje się od lat szkolnych. Bakcyla złapał nad Stawem Górnym w Pionkach, a potem wypływał na coraz szersze wody. Przy okazji jest też lokalnym patriotą, bo swój pierwszy jacht, jak i ten, na którym płynął ostatnio z Holandii do Polski, ochrzcił nazwą swojego miasta Pionki.

Z HOLANDII DO POLSKI

W tym roku Andrzej Krupiński zdecydował się na samotny rejs z Holandii do Polski. Przez sześć dni w sierpniu pokonał ponad 2 tysiące kilometrów. Wystartował z holenderskiego Oostvoorne, żeby 21 sierpnia dobić do Gdańska.

Po drodze problemów nie brakowało. Miasteczko, w którym zaczął swoją podróż leży niespełna kilometr od morza. Nie ma z nim jednak spławnego połączenia i dlatego najpierw trzeba było płynąć 25 kilometrów w głąb lądu. Celem było portowe miasto Rotterdam.

Żeglarz z Pionek wyruszył w swoją samotną wyprawę 16 sierpnia. Największą niewiadomą i obawą była pogoda, która ma to do siebie, że nie zawsze lubi się sprawdzać.

MARTWA CISZA I...BURZE

- Podróż przebiegała w trudnych warunkach. Chwile zupełnej ciszy z martwą falą przeplatały się z gwałtownymi porywami wiatru w czasie licznych burz. Nie sprawdziły się też statystyki, co do kierunku wiatru - opowiada Andrzej Krupiński.

Problemem były również mniejsze lub większe awarie, które udało się naprawić w portowym IJmuiden. Po drodze przez Morze Północne udało się odwiedzić kilka portów w Szwecji i Dani. Jacht Pionki II zacumował w Hvide Sande, Helsinger, Varberg czy Falsterbo.

- Rejs zakończył się 21 sierpnia w Górkach Zachodnich, gdzie jacht został umieszczony na przyczepie i przetransportowany do Pionek - kończy swoją żeglarską opowieść mieszkaniec Pionek.

Tam spokojnie czeka na kolejną wyprawę. Może gdzieś dalej...