Lipienice Dolne to wieś znajdująca się przy trasie wojewódzkiej Wierzbica-Przysucha. Pożar, jaki wybuchł tutaj 7 sierpnia, postawił na nogi niemal całą miejscowość.
NIE BYŁO CZEGO RATOWAĆ...
Tragedia dotknęła rodzinę Kucharskich. Jak relacjonują ich kuzyni, około południa 62-letnia Janina wysłała swego syna, 35-letniego Andrzeja po wodę do źródełka. Chciała w tym czasie przyrządzić kiszone ogórki. Napaliła też w piecu…
Wybuchł pożar, przyczyną było prawdopodobnie zaprószenie ognia. Kobieta zginęła w płomieniach. Prawdopodobnie po rozpaleniu ognia zasnęła. Około 12.30 na miejscu była już straż pożarna. - Nie miała już czego ratować. Drewniana część domu, wyposażenie w środku spłonęły doszczętnie - wspomina Monika Płowiec, kuzynka Kucharskich. Ze smutkiem spogląda na podwórko, spalone części pieca, kuchenkę gazową, belki, krokwie.
LOS ICH NIE OSZCZĘDZAŁ
Pani Janina pobierała rentę ponad 700 złotych, jej syn, takową ma też przyznaną jej syn. Wiesław - mąż i ojciec - nie ma pracy. Pokrzywdzonej przez los rodzinie nigdy się nie przelewało. - Ciotka jeszcze przed laty była aktywną kobietą, prowadziła dom, pracowała w Zakładach Metalowych w Skarżysku-Kamiennej. Gdy straciła zatrudnienie, rozchorowała się, leczyła w Krychnowicach - opowiada pani Monika.
Kucharska miała dwoje dzieci. 36-letnia córka, także upośledzona umysłowo, przebywa w zakładzie zamkniętym w innej części kraju. Nie wie o śmierci matki, przez lata, zanim trafiła do ośrodka, wychowywali ją dziadkowie. Jej brat Andrzej dał się poznać z dobrej strony. - Dbał o swoją mamę jak mógł, nikomu nie wadził, pomagał innym mieszkańcom przy różnych pracach. Wszyscy byli przywiązani do tego domu - opowiada sołtys Lipienic Dolnych Dorota Kaczówka.
Pogorzelcami zaopiekowała się mieszkająca w tym samym podwórku ciotka. Podczas zbiórek - parafialnej i wśród mieszkańców wsi - zebrano na rzecz poszkodowanych około 6,9 tysiąca złotych. Wsparcia udzielił Urząd Gminy oraz miejscowy ośrodek pomocy społecznej w Jastrzębiu.
POMOC WCIĄŻ POTRZEBNA
- Kompletujemy materiały na odbudowę domu, ponieważ pokrzywdzona rodzina chce nadal mieszkać w tym miejscu. Myślimy o tym, aby pozyskać lokal socjalny, należący niegdyś do kolei. Kucharscy mogliby tam zamieszkać na czas budowy. Pomagamy załatwiać różne formalności - informuje wójt Jastrzębia Andrzej Bracha. Włodarz pomógł m.in. założyć instalację elektryczną do domu ciotki, u której teraz mieszkają ojciec z synem. Ojciec i syn wyrabiają nowe dowody osobiste, gdyż poprzednie spłonęły.
Kaczówka i Płowiec podkreślają pomoc wójta i urzędu, dziękują mieszkańcom, lokalnym przedsiębiorcom, ofiarodawcom, ludziom dobrej woli.
- Mamy nadzieję jeszcze tej jesieni odbudować dom. Apelujemy o każde wsparcie, zwłaszcza materiały budowlane - mówi pani Monika. Jeżeli ktokolwiek chciałby pomóc rodzinie, może kontaktować się z wyżej wymienioną pod numerem telefonu 501-510-976.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?