Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małachowski ze srebrem w rzucie dyskiem

Z Pekinu Paweł Kotwica [email protected]
Polak Piotr Małachowski wicemistrzem olimpijskim w rzucie dyskiem. To nasz ósmy medal w Pekinie.

Dyskobole stworzyli we wtorek na National Stadium w Pekinie widowisko, jakiego dawno w tej konkurencji nie było.

W ostatnich latach dominował w dysku Niemiec Lars Riedel, który wygrywał prawie wszystko. A we wtorek walka była zacięta, do ostatniego rzutu.

OBJĄŁ PROWADZENIE

Małachowski, który wygrał sobotnie eliminacje, w wieczornym konkursie już pierwszym rzutem objął prowadzenie wynikiem 66,45 m. W drugiej kolejce jeszcze się poprawił - 67,82! Jak się później okazało, dalej już w tym konkursie nie rzucił.
A rywale zbliżali się. W trzeciej kolejce Litwinowi Virgilijusowu Aleknie zabrakło do najlepszego rzutu Polaka zaledwie trzech centymetrów. A w czwartej serii wspaniale rzucił oddał Estończyk Gerd Kanter - 68,82, dokładnie metr dalej od naszego reprezentanta.

Konkurs był kilka razy przerywany, bo odbywały się finały biegów, to nie wpływało dobrze na koncentrację zawodników. Polak już nie zbliżył się do swojego najlepszego osiągnięcia. Przed ostatnim rzutem Małachowski długo chodził jak lew w klatce. Bił się po policzkach, szarpał siatkę w rzutni, mówił, wręcz krzyczał do siebie. Nie pomogło. - Nie miałem problemów ze skoncentrowaniem się. Zabrakło mi sił, bolały mnie nogi. Konkurs bardzo długo trwał, oddałem dzisiaj dużo rzutów, na ostatnie trzy nie miałem energii. Dlaczego? Bo ja trochę ważę! Jakby pan ważył tyle co ja, też by się pan szybko męczył - mówił do jednego z filigranowych dziennikarzy Małachowski, wzbudzając salwę śmiechu.

FETA Z MAJEWSKIM

Po swoim ostatnim rzucie, jeszcze przed będącym formalnością wejściu do koła Estończyka, Małachowski podbiegł do trybuny mieszczącej się tuż za rzutnią, wziął od piątkowego złotego medalisty w kuli Tomasza Majewskiego biało-czerwoną flagę i zaczął taniec zwycięstwa. Po zakończeniu konkursu szalał również Estończyk, który również dostał z trybun swoją flagę narodową i obiegł z nią bieżnię dookoła, na ostatniej prostej popisując się prawdziwym sprintem. Publiczność nagrodziła go owacją.

- Po tym jak Estończyk mnie przerzucił, byłem bardzo zły. Kiedy nie udało mi się poprawić, byłem zły jeszcze bardziej. Ale po wyjściu z koła poczułem ulgę i ogromną radość. To prawda, że po eliminacjach zacząłem wierzyć w siebie, kto by nie uwierzył rzucać ponad 65 metrów w pierwszej próbie. Uwierzyłem też w "złoto", ale byłem ostrożny. Ale skoro moim pierwszym prawdziwym sukcesem jest wicemistrzostwo olimpijskie, to aż strach myśleć co będzie dalej - mówił szczęśliwy dyskobol z Wrocławia. - Cieszę się, że udowodniłem coś wszystkim niedowiarkom, którzy po moim słabym występie na mistrzostwach świata w Osace mówili, że nic już ze mnie będzie - dodał.
RIEDEL BYŁ TYLKO JEDEN

Zapytany, czy będzie drugim Larsem Riedlem, odpowiedział: - Riedel był tylko jeden i niepowtarzalny. Po jego odejściu w mojej konkurencji zrobiła się luka. Może to miejsce dla mnie? - pytał retorycznie wicemistrz olimpijski.

Na pytanie, czy miał nadzieję, że podobnie jak w konkursie Majewskiego, rywale po jego pierwszych dwóch świetnych rzutach "wymiękną", stanowczo zaprzeczył: -Jest zbyt dużo dobrych zawodników, którzy mają na kontach medale mistrzostw świata i Europy, na których musiałem uważać do końca. Kilka razy po tym, jak już straciłem prowadzenie, po rzutach rywali cierpła mi skóra, bo wyglądało na to, że dysk ląduje gdzieś niedaleko mojego wyniku. Ale nie myślałem pod tym kątem, żeby od czwartej kolejki bronić drugiego miejsca. Chciałem jeszcze zaatakować pierwsze.

RZUCA GRANATAMI

Małachowski jest zawodowym żołnierzem, na razie starszym szeregowym. -Czy będzie awans za medal? Proszę zadzwonić do mojego dowódcy. Może awansują za dobre rzuty granatem, bo też rzucam daleko.

- Co mi mówił trener przed konkursem trener? A co miał mówić? "Rzucaj daleko!" - odpowiedział Małachowski, po raz drugi wywołując rozbawienie dziennikarzy. Trzeci raz zadowcipkował, gdy zapytaliśmy go o tatuaż na lewym ramieniu - wielką, potworną, wykrzywioną twarz. - To moja była dziewczyna - wyjaśnił srebrny medalista.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie